Spojrzał w górę na mnie i ta jego poza – niemal klęczącego przede mną – znów wytrąciła mnie z równowagi. Wstał, nie spuszczając ze mnie wzroku.
– Jesteś pewna, że dobrze się czujesz? Powinnaś usiąść na chwilę.
Twarz mi płonęła. No wprost cudownie jest zrobić z siebie kretynkę przed najbardziej pewnym siebie i urzekającym mężczyzną, jakiego w życiu spotkałam.
– Tylko straciłam równowagę. Naprawdę nic mi nie jest.
Odwracając wzrok, dostrzegłam kobietę, która miała niefortunną przygodę z torebką. Skończyła dziękować życzliwemu ochroniarzowi, po czym podeszła do mnie, przepraszając gorąco za to, że po części przyczyniła się do mojego małego wypadku. Zwróciłam się więc ku niej, wyciągając dłoń wypełnioną monetami, które zebrałam z podłogi, ale jej wzrok przywarł do bóstwa w garniturze i z miejsca o mnie zapomniała. Odczekałam chwilkę i zniecierpliwiona po prostu wrzuciłam monety do jej otwartej torebki. Zaryzykowałam jeszcze jedno spojrzenie na tajemniczego nieznajomego i zauważyłam, że nadal mnie obserwował, choć brunetka obsypywała go podziękowaniami. J e g o . Cudownie. Nie mnie, oczywiście, która naprawdę jej pomogłam. Weszłam jej w słowo:
– Mogę prosić o mój identyfikator?
Wyciągnął kartę w moją stronę. Chociaż starałam się ująć ją tak, by uniknąć jego dotyku, musnął palcami moją dłoń, znów rozsyłając ten elektryzujący impuls świadomości po całym moim ciele.
– Dziękuję – wymamrotałam, po czym wyminęłam go i wypadłam na ulicę przez obrotowe drzwi. Przystanęłam na środku chodnika, wciągając w płuca powietrze Nowego Jorku, przepełnione milionem zapachów, czasem przyjemnych, czasem toksycznych.
Przed budynkiem stał zaparkowany lśniący czarny bentley SUV. W przyciemnianych szybach samochodu zobaczyłam swoje odbicie. Byłam zaczerwieniona, a moje szare oczy przesadnie lśniły. Widziałam już ten wyraz twarzy – w lustrze łazienki, tuż przed tym, gdy miałam iść do łóżka z facetem. To był mój standardowy wygląd jestem-gotowa-napieprzenie, ale był to chyba najbardziej nieodpowiedni czas i najbardziej niestosowne miejsce, by spojrzenie to gościło na mojej twarzy.
Jezu. Weź się w garść. Wystarczyło pięć minut z Panem Mrocznym i Niebezpiecznym, bym stała się roztrzęsiona i wyprana z energii. Ciągle czułam jego pociągającą siłę, niewytłumaczalną potrzebę zawrócenia do budynku, do niego. Mogłabym wprawdzie wmawiać sobie, że zrobiłam tak, by dokończyć to, po co przybyłam do Bieberfire, ale wiedziałam, że będę to sobie później wyrzucać. W końcu ile razy jednego dnia można robić z siebie idiotkę?
– Starczy tego – warknęłam do siebie pod nosem. – Rusz się.
Rozległo się wściekłe trąbienie. Taksówka zajechała drogę innej, unikając zderzenia o parę centymetrów, po czym zahamowała ostro, gdy kilku pełnych brawury przechodniów wkroczyło na pasy sekundę przed zmianą świateł. Wybuchła awantura, z wiązanką epitetów i pantomimą gestów, za którymi jednak nie kryła się autentyczna złość. Za kilka sekund wszystkie strony konfliktu powrócą do swoich spraw i zapomną o incydencie będącym tylko jedną z części naturalnego rytmu miasta. Kiedy wtopiłam się w potok ruchu ulicznego i ruszyłam w stronę siłowni, na wargach miałam lekki uśmiech. Ach, Nowy Jorku, pomyślałam, znów czując się pewniej. Jesteś nie do podrobienia.
*
Zamierzałam po rozgrzewce na bieżni powalczyć z godzinę na kilku sprzętach siłowych, ale kiedy zobaczyłam, że do zajęć szykuje się klasa kick boxingu dla początkujących, podążyłam za uczestnikami do ich sali. Po skończonym treningu poczułam się bardziej sobą. Moje mięśnie drżały od odpowiedniej dawki wysiłku i wiedziałam, że będę tej nocy twardo spać.
– Byłaś naprawdę dobra.
Wytarłam ręcznikiem pot z czoła i zerknęłam na młodego mężczyznę, który mnie zagadnął. Był wysoki i atletycznie zbudowany, miał ogoloną głowę, łagodne piwne oczy i skórę w odcieniu kawy z mlekiem. Jego rzęsy, długie i gęste, mogły wzbudzać zazdrość.
– Dzięki. – Moja twarz wykrzywiła się w smutnym grymasie. – Na pierwszy rzut oka widać, że jestem żółtodziobem, prawda?
Uśmiechnął się i wyciągnął do mnie dłoń.
– Liam Payne.
– Eva Brooks.
– Masz naturalną gibkość, Evo. Gdybyś trochę poćwiczyła, byłabyś niesamowita. W takim mieście jak Nowy Jork umiejętność samoobrony to konieczność. – Wskazał na tablicę ogłoszeń na ścianie, na której wisiała cała masa poprzypinanych pinezkami
wizytówek i ulotek. Liam oderwał karteczkę z numerem telefonu z dołu odblaskowej ulotki i wręczył mi z uśmiechem.
– Słyszałaś kiedyś o krav madze?
– W filmie z Jennifer Lopez.
– Jestem trenerem tej sztuki walki. I bardzo chciałbym cię uczyć. To moja strona
internetowa i numer do sali treningowej.
Podziwiałam jego podejście. Bezpośrednie, szczere, jak jego spojrzenie i uśmiech.
Zastanawiałam się, czy nie chodzi mu o to, żeby zaciągnąć mnie do łóżka, ale zachowywał się tak swobodnie, że nie mogłam być pewna. Liam skrzyżował ręce na piersi, ukazując rzeźbione bicepsy. Miał na sobie podkoszulek bez rękawów i dłuższe szorty, a na nogach znoszone conversy. W wycięciu koszulki widniały tatuaże, prawdopodobnie typowe dla dzielnicy, w której się wychował.
– Na stronie znajdziesz grafik zajęć. Wpadnij i sama oceń, czy to coś dla ciebie.
– Jeszcze to sobie przemyślę.
– Liczę na to. – Liam ponownie uścisnął moją dłoń, mocno i pewnie. – Mam nadzieję, że cię jeszcze zobaczę.
*
Gdy wróciłam do domu, w mieszkaniu unosił się miły zapach, a Adele zawodziła smętnie z głośników o ciężkiej doli ulicznej dziwki. Spojrzałam poprzez salon do otwartej kuchni i ujrzałam Nialla kołyszącego się w rytm muzyki i mieszającego coś w rondlu.
Na kontuarze stała otwarta butelka wina i dwa duże kieliszki, jeden do połowy napełniony czerwonym winem.
– Hej – zawołałam, podchodząc bliżej. – Co tam pichcisz? Zdążę jeszcze wziąć prysznic?
Niall nalał wina do drugiego kielicha i podał mi przez kontuar, przy którym jadaliśmy śniadania. Jego ruchy były zwinne i eleganckie. Patrząc na niego, nikt by nie odgadł, że spędził dzieciństwo przerzucany między uzależnioną od narkotyków matką a rodzinami zastępczymi, w okresie dojrzewania zaś był stałym pensjonariuszem poprawczaków i państwowych klinik odwykowych.
– Makaron z sosem. I wstrzymaj się z prysznicem, bo kolacja gotowa. Dobrze się bawiłaś?
– Kiedy już dotarłam na siłownię, tak. – Wysunęłam stołek barowy z drewna tekowego i usiadłam. Opowiedziałam Niallowi o lekcji kick boxingu i o Liamie Payne. – Chcesz mi towarzyszyć?
– Krav maga? – Niall pokręcił głową. – To mocna rzecz. Skończyłbym cały w siniakach i straciłbym kontrakty reklamowe. Ale mogę się z tobą przejść, żeby sprawdzić to miejsce. Wyczuć, czy koleś nie jest jakimś zbokiem.
Przyglądałam się, jak Niall przelewa zawartość garnka z makaronem do durszlaka.
– Jakim znowu zbokiem?
Mój tata nauczył mnie odczytywać zamiary facetów całkiem nieźle, stąd wiedziałam, że bóstwo w garniturze oznaczało kłopoty. Normalni ludzie uśmiechają się przecież symbolicznie do osoby, której pomagają, by nawiązać chwilową więź i złagodzić krępującą sytuację. A on nic. Chociaż patrząc z drugiej strony, ja też się do niego nie uśmiechnęłam.
– Mała – zaczął Niall, wyciągając miski z szafki – jesteś świetną, seksowną babką. Każdy facet, który nie ma dość jaj, żeby otwarcie zaprosić cię na randkę, wydaje mi się podejrzany.
Zmarszczyłam na niego nos. Postawił przede mną miskę zawierającą cienkie rurki makaronu polane oszczędnie sosem z grudkami mielonej wołowiny i zielonym groszkiem.
– Widzę, że coś cię gryzie. Powiesz mi, co?
Hm... Chwyciłam łyżkę wystającą z miski i postanowiłam nie wyrażać opinii na temat tego, co siedziało w środku.
– Wydaje mi się, że wpadłam dzisiaj na najgorętszego faceta na tej planecie. Może nawet najgorętszego faceta w historii.
– Co? Myślałem, że ja nim jestem. No dobrze, dawaj pikantne szczegóły.
Niall jadł na stojąco po drugiej stronie kontuaru. Odczekałam, aż pochłonie kilka łyżek swego przysmaczku, zanim odważyłam się też wziąć to do ust.
– Tak naprawdę nie za bardzo jest o czym opowiadać. Wylądowałam na tyłku w lobby Bieberfire, a on pomógł mi się podnieść.
– Wysoki czy niski? Blondyn czy brunet? Umięśniony czy szczupły? Kolor oczu?
Nie żałowałam sobie wina, by popić drugi kęs paćki Nialla.
– Wysoki. Ciemnowłosy, jednocześnie szczupły i umięśniony. Karmelowe oczy. Sądząc po jego ciuchach i zabawkach, obrzydliwie bogaty. No i oczywiście szaleńczo seksowny. Wiesz, jak to jest – zdarzają się śliczni faceci, którzy wcale nie mają powodzenia, albo brzydale, w których towarzystwie twoje libido szaleje. Ten facet miał pełen pakiet.
Mój żołądek ścisnął się na wspomnienie dotyku Pana Mrocznego i Niebezpiecznego.
W pamięci widziałam jego zapierającą dech w piersiach twarz jak żywą. To powinno być zabronione, żeby facet wywoływał tak wstrząsające wrażenie. Wciąż jeszcze próbowałam odzyskać szare komórki, które tamten mi usmażył.
Niall oparł się łokciami na kontuarze. Długa grzywka opadła mu na czoło, przysłaniając jedno z jego intensywnie turkusowych oczu.
– No i co dalej? Co stało się po tym, jak ci pomógł?
Wzruszyłam ramionami.
– Nic.
– Nic?
– Wyszłam.
– Jak to? Nie poflirtowałaś z nim?
Wzięłam kolejny kęs. W sumie jedzenie nie było złe. Albo ja po prostu umierałam z głodu.
– To nie był typ faceta, z którym się flirtuje, Niall.
– Nie istnieje na świecie taki facet, z którym nie dałoby się tego robić. Nawet żonaci faceci w szczęśliwych związkach z przyjemnością oddają się niewinnemu flirtowi od czasu do czasu.
– Uwierz mi, temu gościowi daleko było do niewinności – oznajmiłam sucho.
– Ach, jeden z tych. – Niall mądrze pokiwał głową. – Niegrzeczni chłopcy mogą być zabawni, jeśli potrafisz zachować odpowiedni dystans.
Faktycznie, w sprawach sercowo-łóżkowych Niall miał niemałe doświadczenie. Niezliczeni mężczyźni i kobiety tracili dla niego głowę. Mimo tego dziwnym zrządzeniem losu jego wybory zawsze były niefortunne. Miał za sobą związki z prześladowcami,
kłamcami i szaleńcami, którzy grozili, że popełnią z jego powodu samobójstwo, albo kochankami, którzy zapominali wspomnieć, że w ich życiu jest ktoś ważniejszy... Niall przebrnął przez wszystkie rodzaje toksycznych relacji, jakie istnieją.
– Ten facet nie wydał mi się specjalnie zabawny – zauważyłam. – Robił wrażenie zbyt... intensywnego. Z drugiej strony, mógłby być znakomity w łóżku z tą całą intensywnością.
– I o to chodzi. Zapomnij o rzeczywistym facecie. Po prostu użyj jego twarzy w swoich
fantazjach i w nich uczyń go perfekcyjnym.
Szczerze mówiąc, wolałam pozbyć się tego mężczyzny z mojej głowy całkowicie, dlatego zmieniłam temat:
– Masz jutro jakieś castingi?
– Pewnie. – Niall chętnie wprowadził mnie w szczegóły swojego planu dnia, obejmującego sesje zdjęciowe do reklam dżinsów, samoopalacza, bielizny i perfum. Przepędziłam wszystkie niewygodne myśli kłębiące się w mojej głowie, skupiając się na nim i jego coraz bardziej spektakularnych sukcesach. Zapotrzebowanie na Nialla Horana w świecie mody rosło z każdym dniem, a swoim profesjonalizmem i pracowitością zyskiwał coraz większą renomę wśród fotografów i przedstawicieli agencji reklamowych.
Byłam z niego dumna i podekscytowana jego karierą. Pokonał długą drogę i wiele doświadczył, by osiągnąć sukces. Zaaferowana wydarzeniami dzisiejszego dnia dopiero po kolacji zwróciłam uwagę na dwa duże pudła na prezenty oparte o tył sofy w pokoju dziennym.
– A to co?
– To jest – rzekł Niall, dołączając do mnie – coś super.
Od razu domyśliłam się, że prezenty pochodzą od Stantona i mojej matki. Pieniądze były tym, czego potrzebowała matka, by być szczęśliwa, zatem cieszyłam się, że Stanton, mąż numer trzy, był w stanie zaspokoić nie tylko tę potrzebę, ale również wiele innych. Wielokrotnie pragnęłam, by dała spokój mojemu życiu, ale jej trudno było zaakceptować, że postrzegam pieniądze w inny sposób niż ona.
– Co oni znowu wymyślili?
Niall położył mi dłonie na ramionach, co nie było dla niego trudne, zważywszy na to, że był ode mnie wyższy o dwanaście centymetrów.
– Nie bądź niewdzięczna. On kocha twoją matkę. Uwielbia ją rozpieszczać, a ona uwielbia rozpieszczać ciebie. I może ci się to nie podobać, ale on nie robi tego dla ciebie, lecz dla niej.
Westchnęłam, w duchu przyznając mu rację.
– A więc co my tu mamy?
– Olśniewające ciuchy na wytworny bankiet w sobotę, ze szlachetnym celem w tle. Seksbombowa kiecka dla ciebie i smoking od Brioniego dla mnie, ponieważ kupując mi prezenty, robi je właściwie tobie. Stajesz się bardziej tolerancyjna, gdy jestem pod ręką
i wysłuchuję twojego warczenia.
– Cholerna prawda. Dzięki Bogu, że chociaż to wie.
– Oczywiście, że wie. Stanton nie doszedłby do tych miliardów, gdyby nie był bystrym facetem. – Niall chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę pudeł. – No chodź, rzuć tylko okiem.
***
Nie wiem czy dalam komentarz sol..
OdpowiedzUsuńWiesz ze to kocham !
Znajduje sie pare bledow, ale sie zdarza :)
czekam az bedzie sie cos dzialo x
Horan!
Czekam na next'a xx
nie dałaś haha:)
Usuńaw miło c:
mogłabyś mi powiedzieć, gdzie są te błędy? chciałabym poprawić xx
też czekam aż się coś zacznie dziać haha xx
:)
Jest ok.
OdpowiedzUsuńTym co teraz napiszę pewnie ostudzę twój entuzjazm, więc od razu przepraszam, ale aby wyrażam swoje zdanie.
Pisałaś, że jest to opowiadanie na podstawie "50 twarzy Greya" i że przepisujesz rozdziały. Moim zdaniem - źle robisz. Możesz pisać na podstawie tej książki, ale własnymi słowami.
Pozdrawiam i czekam na trójkę :)
@fflyfmc
Tylko nie Greya a Crossa :D (tak tylko mówię:)
Usuńwreszcie ktoś notki pod rozdziałami czyta haha ♡
Usuńchociaż w sumie dobrze napisała, bo cross jest przecież pisany na podstawie Greya.. haha :D
UsuńJezu jak ty to robisz... Nawet próbkę książki piszesz, jak 8 cud świata. Mam zawał i depresję, bo chcę nowy rozdział. @OfficialNatasza
OdpowiedzUsuńwciąga strasznie i świetnie piszesz :)
OdpowiedzUsuńUzależnia... bardzo! <3 Świetnie piszesz, mało błędów, blog jest przejrzysty Czy mogłabyś Informować mnie na tt o nowych rozdziałach? @Caroline__ Horan
OdpowiedzUsuń