niedziela, 29 grudnia 2013

VIII

Zawstydzona tym nagłym wtargnięciem w naszą prywatność chwyciłam oparcie kanapy i błyskawicznie wróciłam do pozycji siedzącej, gwałtownym szarpnięciem ściągając spódnicę w dół.
– ...przyszli na spotkanie o drugiej.
Wydawało mi się, że minęły wieki, zanim uświadomiłam sobie, że Bieber i ja nadal jesteśmy w biurze sami i że głos, który usłyszałam, dobiega z głośnika. Bieber stał przy drugim końcu kanapy, gniewny i rozpalony, a jego klatka piersiowa falowała w rytm szybkich, gwałtownych oddechów. Krawat miał poluzowany, a rozporek spodni wybrzuszał się pod naporem imponującej erekcji.
Przez głowę przemknęła mi upiorna wizja tego, jak ja sama wyglądam. A musiałam szybko wracać do pracy. Byłam nieźle spóźniona.
– Jezu. – Przeczesał dłońmi zmierzwione włosy. – W środku pieprzonego dnia. W moim pieprzonym biurze!
Wstałam z kanapy i próbowałam doprowadzić się do porządku.
– Poczekaj. – Podszedł do mnie i bardziej obciągnął mi spódnicę. Odepchnęłam jego dłoń, wściekła, że w ogóle dopuściłam do tej sytuacji, zamiast trzymać się pierwotnego planu i wrócić od razu do siebie.
– Przestań. Zostaw mnie w spokoju.
– Zamknij się, Eva – uciszył mnie zdecydowanym tonem, łapiąc za brzeg mojej czarnej jedwabnej bluzki i poprawiając ją tak, by guziki tworzyły równy rządek. Następnie znów skupił się na spódnicy, wygładzając ją łagodnymi, wprawnymi ruchami.
– Popraw włosy.
Bieber zdjął z wieszaka marynarkę, nałożył ją i podciągnął krawat. Dotarliśmy do drzwi równocześnie i gdy przykucnęłam, by podnieść torebkę, on zrobił to samo. Ujął mój podbródek i zmusił mnie, bym na niego spojrzała.
– Hej – powiedział łagodnie. – Wszystko w porządku?
Paliło mnie w gardle. Byłam pobudzona, wściekła i totalnie zażenowana. Nigdy wcześniej nie straciłam głowy w taki sposób. I do szału doprowadzało mnie, że stało się to właśnie z nim, mężczyzną, którego podejście do aktu seksualnego było tak kliniczne, że
sama myśl o tym dołowała. Przesunęłam po twarzy dłonią, by uwolnić podbródek.
– Czy wyglądam, jakby wszystko było w porządku?
– Wyglądasz pięknie i tak cholernie podniecająco, że mam wielką ochotę cię zerżnąć. Jestem o krok od tego, by rzucić cię z powrotem na kanapę i doprowadzać do orgazmu tyle razy, że sama będziesz błagała, bym przestał.
– A toś posunął, Jasiu Złotousty – wymamrotałam, ale tak naprawdę nie czułam się urażona. Szczerze mówiąc, świadomość, że wzbudzałam w nim tak dzikie pożądanie, działała na mnie jak prawdziwy afrodyzjak. Ściskając pasek torebki, stanęłam na
chwiejnych nogach. Musiałam się od niego uwolnić. A po pracy musiałam pobyć trochę sama, z dużą butelką wina pod ręką.
Bieber podniósł się razem ze mną.
– Powinienem wyrobić się przed piątą. Odbiorę cię.
– O co to, to nie. To niczego nie zmieniło.
– Ależ tak, do cholery.
– Nie bądź arogancki, Bieber. Straciłam na chwilę głowę, ale nadal nie jestem zainteresowana.
Jego palce zamknęły się na klamce.
– Jesteś. Nie podoba ci się tylko sposób, w jaki chcę ci to dać. Zatem musimy spotkać się ponownie i renegocjować metody.
Znowu interesy. Omówione, przyklepane. Cała zesztywniałam. Kładąc rękę na jego dłoni, pociągnęłam za klamkę i przecisnęłam się przez drzwi, nurkując mu pod ramieniem. Jego asystent zerwał się z krzesła z rozdziawionymi ustami, podobnie jak jakaś kobieta i dwóch mężczyzn, którzy czekali na spotkanie z Bieberem. Za plecami usłyszałam jego głos:
– Scott zaprowadzi państwa do biura. Zaraz wracam.
Dogonił mnie przy recepcji, jego dłoń przesunęła się po moim krzyżu i chwyciła za biodro. Nie chciałam robić sceny, dlatego wyrwałam się z jego uścisku dopiero, gdy dotarliśmy do wind.
Z opanowaniem nacisnął przycisk, by przywołać windę.
– Do zobaczenia o piątej, Evo.
Wpatrywałam się w lampkę świecącą nad wejściem.
– Będę zajęta.
– W takim razie jutro.
– Jestem zajęta przez cały weekend.
Zagrodził mi drogę do drzwi windy i zapytał zdławionym głosem:
– A z kim?
– To nie twój...
Zakrył mi usta dłonią.
– Przestań. Powiedz mi w takim razie kiedy. I zanim przyjdzie ci do głowy pomysł, by odpowiedzieć, że nigdy, przyjrzyj mi się jeszcze raz dokładnie i zastanów się, czy widzisz przed sobą mężczyznę, który łatwo daje za wygraną.
Jego twarz była napięta, a oczy zwężone i pełne determinacji. Nie byłam pewna, czy uda mi się odnieść zwycięstwo w tym pojedynku na siłę woli z Justinem Bieberem.
Przełknęłam ślinę i czekałam. W końcu opuścił dłoń i powiedział:
– Myślę, że oboje powinniśmy nieco ochłonąć. Dać sobie kilka dni, żeby to wszystko poukładać.
Nie odpuszczał.
– Poniedziałek po pracy – powiedział.
Weszłam do windy. Odwracając się do niego, odparowałam:
– Poniedziałkowy lunch.
Ta opcja ograniczała moje tortury do godziny i dawała mi gwarancję ucieczki. W ostatniej chwili, zanim drzwi się zamknęły, rzucił:
– Jesteśmy na siebie skazani.
Brzmiało to trochę jak groźba, trochę jak obietnica.
*
– Nie stresuj się – zapewnił mnie Harry, gdy dopadłam mojego biurka. – Nic cię nie ominęło. Poszedłem na późny lunch z panem Leamanem. Sam dopiero co wróciłem.
– Dziękuję. – Bez względu na to, co mówił, i tak miałam ogromne wyrzuty sumienia. Byłam wściekła, że zepsułam dobre wrażenie po moim popisowym poranku. Pracując bez przerwy do piątej, omówiliśmy strategię dla klienta z branży fast foodów i rozważaliśmy poprawki do tekstu reklamowego dla sieci sklepów z żywnością organiczną.
– Fast food i zdrowa żywność. Nie mogła nam się trafić bardziej niedobrana para – zażartował Harry, nieświadomy, jak trafnie brzmiał ten komentarz w kontekście ostatnich wypadków w moim życiu osobistym.
Właśnie zamknęłam komputer i sięgałam po torebkę do dolnej szuflady, gdy rozległ się dzwonek telefonu. Zerknęłam na zegarek, który wskazywał dokładnie piątą. Przez chwilę rozważałam zignorowanie telefonu, gdyż teoretycznie było już po godzinach pracy.
Wciąż jeszcze jednak cholernie źle się czułam z powodu tego przydługiego lunchu, dlatego uznałam to za zasłużoną karę i podniosłam słuchawkę.
– Biuro Harrego...
– Eva, słonko. Richard powiedział mi, że zostawiłaś komórkę w jego biurze.
Westchnęłam z rezygnacją i opadłam ciężko na fotel. Oczami wyobraźni widziałam już zmiętą chusteczkę, która zazwyczaj towarzyszyła temu zatroskanemu tonowi mojej matki. Doprowadzało mnie to do szału, a zarazem rozdzierało mi serce.
– Cześć, mamo. Co słychać?
– Och, cudownie, dziękuję. – Głos mamy był jednocześnie dziewczęcy i lekko ochrypły, niczym połączenie Marilyn Monroe i Scarlett Johansson. – Clancy podrzucił ci telefon do domu i zostawił go w recepcji. Naprawdę nie powinnaś ruszać się nigdzie bez niego. Nigdy nie wiesz, kiedy zajdzie potrzeba, by po kogoś zadzwonić...
Rozważałam w myślach, czy byłoby logistycznie możliwe, by dla świętego spokoju zostawić starą komórkę i po prostu ustawić przekazywanie rozmów na nowy numer, którego nie zdradziłabym mamie. To jednak nie był teraz mój największy problem.
– Co doktor Petersen myśli na temat tego, że śledzisz mnie za pomocą telefonu?
Po drugiej stronie słuchawki zapanowała wymowna cisza.
– Doktor Petersen wie, że martwię się o ciebie.
Pocierając nerwowo czubek nosa, zaryzykowałam.
– Wydaje mi się, że nadszedł czas, żebyśmy odbyły kolejną wspólną sesję, mamo.
– Och... oczywiście. Faktycznie wspominał, że chciałby się z tobą znowu spotkać.
Prawdopodobnie podejrzewa, że nie jesteś z nim do końca szczera, pomyślałam.
Postanowiłam zmienić temat.
– Naprawdę podoba mi się w nowej pracy.
– To wspaniale, Eva. Czy twój szef dobrze cię traktuje?
– Tak, jest świetny. Nie mogłam trafić lepiej.
– Przystojny?
Uśmiechnęłam się pod nosem.
– Tak, bardzo. Ale zajęty.
– Niech to diabli. Zawsze tak jest z przystojniakami. – Zachichotała, a ja uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.
Uwielbiałam, gdy była szczęśliwa. Chciałam, żeby tych szczęśliwych momentów było w jej życiu jak najwięcej.
– Cieszę się, że zobaczymy się jutro na tym bankiecie dobroczynnym. Już nie mogę się doczekać.
Brylując na spotkaniach towarzyskich, przyjęciach i rautach, Monica Tramell Barker Mitchell Stanton czuła się w swoim żywiole – błyszcząca perła, niespotykana piękność, która przyciągała wszystkie męskie spojrzenia, gdziekolwiek się znalazła.
– Zabawmy się trochę przy tej okazji. – W jej głosie pojawiła się nutka podniecenia. – Ty, ja i Niall. Wybierzmy się do spa i zróbmy się na bóstwa. Jestem pewna, że przydałby ci się masaż po pracowitym tygodniu w biurze.
– Na pewno nie odmówię, spokojna głowa. I wiem, że Niall również będzie zachwycony.
– Och, jestem taka podekscytowana! Przyślę po was samochód około jedenastej, pasuje?
– Będziemy czekać.
Po odłożeniu słuchawki odchyliłam się w fotelu i odetchnęłam. Potrzebowałam gorącej kąpieli i orgazmu. Nawet gdyby Justin Bieber miałby jakimś cudem się dowiedzieć, że masturbowałam się, snując seksualne fantazje z jego udziałem, miałam to gdzieś.
Frustracja z powodu braku seksu działała na moją niekorzyść w zmaganiach z Bieberm. Jemu z pewnością wstrzemięźliwość seksualna nie groziła. Mogłam się założyć, że zanim zajdzie słońce, będzie czekała na niego długa kolejka wyselekcjonowanych cip.
Ledwo zdążyłam zmienić szpilki na płaskie buty, gdy telefon odezwał się ponownie. Niełatwo było ją zwieść.
Pięć minut, jakie minęło od czasu, gdy się rozłączyłyśmy, wystarczyło jej prawdopodobnie, by zdać sobie sprawę, że nie zdołała rozwiązać kwestii komórki. Po raz kolejny zastanowiłam się, czy nie zignorować dzwonka, ale chciałam mieć to już za sobą,
by nie wlec tego zasranego bagażu nierozwiązanych problemów do domu. Odebrałam więc, używając mojej standardowej formułki, ale zupełnie bez przekonania.
– Wciąż nie mogę przestać o tobie myśleć.
Na dźwięk aksamitnej chrypki Biebera rozlała się we mnie taka ulga, że zdałam sobie sprawę, iż tak naprawdę miałam nadzieję usłyszeć ten głos znowu. Dzisiaj.
Boże. Żądza była tak nieznośna, jakby obecność Biebera stała się narkotykiem dla mojego ciała, głównym źródłem najintensywniejszych doznań.
– Cały czas czuję cię, Eva. Twój smak. Wciąż cię smakuję. Kiedy wyszłaś, stał mi jeszcze przez dwa spotkania i telekonferencję. Zdobyłaś przewagę, postaw swoje żądania.
– Cóż – wymruczałam – niech pomyślę.
Kazałam mu czekać, uśmiechając się pod nosem na wspomnienie komentarza Nialla o spuchniętych jajkach.
– Hmm... Nic nie przychodzi mi do głowy. Ale mam dla ciebie przyjacielską radę. Znajdź sobie panienkę, która zaślini się na twój widok i sprawi, że poczujesz się jak bóg. Rżnij ją, aż nie będziesz mógł chodzić. A gdy spotkamy się w poniedziałek, nie będziesz już miał głowy do dymania i twoje życie powróci do obsesyjno-kompulsywnego porządku.
W słuchawce usłyszałam skrzypienie skóry i zobaczyłam oczami wyobraźni, jak rozpiera się w swoim fotelu przy biurku.
– Tym razem puszczę ci to płazem, Eva. Następnym razem, gdy spróbujesz obrazić moją inteligencję, po prostu przełożę cię przez kolano i dam ci klapsa.
– Nie kręcą mnie tego typu zabawy. – A jednak ostrzeżenie wypowiedziane tym głosem wywołało u mnie podniecenie. Pan Mroczny i Niebezpieczny, niemoralny i niebezpieczny, bez dwóch zdań.
– Przedyskutujemy to jeszcze. A na razie, może zdradzisz mi, co cię kręci.
Podniosłam się ze słuchawką przy uchu.
– Z pewnością z tym głosem zrobiłbyś karierę w sekstelefonie, ale muszę lecieć. Mam randkę z wibratorem.
By osiągnąć pełny efekt spławienia delikwenta, powinnam teraz odłożyć słuchawkę, ale moja ciekawość była silniejsza. Chciałam sprawdzić, czy będzie triumfował, tak jak podejrzewałam. Nie mówiąc już o tym, że dobrze się bawiłam jego kosztem.
– Och, Eva. – Bieber wypowiedział moje imię zmysłowym dekadenckim tonem. – Postawiłaś sobie za cel, by rzucić mnie na kolana, nieprawdaż? A co byś powiedziała na trójkącik z twoim chłopakiem na baterie i ze mną?
Zignorowałam oba pytania, zarzucając torebkę i torbę sportową na ramię, wdzięczna, że nie mógł widzieć, jak drżą mi dłonie. Nie miałam ochoty dyskutować o Kumplu z Sexshopu z Justinem Bieberem. Nigdy nie rozmawiałam otwarcie o masturbacji
z żadnym mężczyzną, więc tym bardziej nie zamierzałam tego robić z tym, którego moralność i intencje były mi całkiem obce.
– Moje relacje z chłopakiem na baterie opierają się na długotrwałym obopólnym zrozumieniu. Kiedy jest już po wszystkim, nie mamy wątpliwości, że to on został wykorzystany, a nie na odwrót. Dobranoc, Justin.
Rozłączyłam się i skierowałam w stronę schodów, podjąwszy decyzję, że piesza wycieczka z dwudziestego piętra na dół będzie doskonałą strategią uniknięcia przeciwnika, a zarazem ciekawą alternatywą dla wizyty na siłowni.
*
Po dniu, jaki miałam, powrót do domu był taką ulgą, że przekroczyłam próg mieszkania niemal tanecznym krokiem. Moje wejście z płynącym prosto z serca okrzykiem „Boże, jak dobrze być w domu!” i towarzyszącym mu piruetem wprawiło w osłupienie parę
spoczywającą na kanapie.
– Och – wydusiłam, w myślach karcąc się za popełnioną gafę. Gdy wparowałam do salonu, nie zastałam wprawdzie Nialla i jego gościa w niedwuznacznej sytuacji, ale siedzieli dostatecznie blisko, bym domyśliła się, że łączą ich miłosne relacje.
Chociaż bardzo się przed tym broniłam, moje myśli ponownie zdominował Justin Bieber, mężczyzna, który pragnął obedrzeć z wszelkiej intymności najbardziej intymny akt, jaki mogłam sobie wyobrazić. Zdarzały mi się wprawdzie przelotne jednonocne przygody czy kumpelski seks bez zobowiązań i nikt lepiej niż ja nie rozumiał różnicy między seksem a miłością, ale chyba nigdy nie byłabym w stanie postrzegać seksu w tak chłodny, pozbawiony emocji sposób, jakby to był zwykły uścisk dłoni. Podejście Biebera wydawało mi się przygnębiające, chociaż nie był typem człowieka, który wzbudzał żal czy współczucie.
– Hej, mała – wykrzyknął Niall, zrywając się z kanapy. – Miałem nadzieję, że zdołasz jeszcze zastać Zayna.
Rzuciłam torbę sportową na podłogę, a torebkę odłożyłam na wysoki stołek przy kontuarze.
– Za godzinę zaczynam zajęcia – wyjaśnił Zayn, okrążając stolik do kawy. – Ale cieszę się, że udało mi się spotkać cię przed wyjściem.
– Ja również. – Potrząsnęłam dłonią, którą wyciągnął w moim kierunku, dyskretnie mierząc go wzrokiem. Wydawało mi się, że był w moim wieku. Średniego wzrostu i ładnie zbudowany. Śliczna twarz z łagodnymi brązowymi oczami i postawiona do góry ciemna czupryna. W przeszłości musiał mieć złamany nos.
– Nie będziesz miał nic przeciwko, jeśli naleję sobie wina? – zapytałam. – To był długi dzień.
– Oczywiście, że nie. Na zdrowie – odparł Zayn.
– Ja też się skuszę. – Niall dołączył do nas przy kuchennym kontuarze. Miał na sobie luźne czarne dżinsy i czarny sweter z szeroko wyrobionym dekoltem, odsłaniającym niedbale jedno ramię. Stylizacja ta była zarazem swobodna i elegancka i świetnie
współgrała z jego jasnymi włosami i turkusowymi oczami. Podeszłam do chłodziarki z winami i chwyciłam pierwszą z brzegu butelkę. Z rękami w kieszeniach, kołysząc się na piętach, Zayn opowiadał coś Niallowi spokojnym głosem, podczas gdy ja zajęłam się otwieraniem i nalewaniem wina.
Nagle odezwał się telefon. Zdjęłam słuchawkę ze ściany.
– Halo?
– Eva? Cześć. Tu Liam Payne.
– Liam, cześć. – Oparłam się biodrem o kontuar. – Jak się masz?
– Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu, że pozwoliłem sobie zadzwonić. Twój ojczym podał mi ten numer.
Grr. Miałam już serdecznie dosyć Stantona na dzisiaj.
– Oczywiście, że nie. Co słychać?
– Szczerze? Wszystko zapowiada się coraz lepiej. Twój ojczym jest niczym męska wersja dobrej wróżki. Postanowił sfinansować dodatkowe środki bezpieczeństwa i zapłacić za kilka długo wyczekiwanych ulepszeń. Dlatego właśnie dzwonię. Studio będzie
nieczynne do końca tygodnia. Treningi zostaną wznowione od poniedziałku.
Zamknęłam oczy, starając się ugasić w sobie płomień gniewu. To przecież nie była wina Liama, że Stanton i moja matka byli nadopiekuńczymi, despotycznymi świrami z obsesją na punkcie mojego bezpieczeństwa. Najwyraźniej nie dostrzegali, jak
paradoksalny był pomysł, by chronić mnie w miejscu, gdzie byłam otoczona ludźmi wyszkolonymi właśnie w tym celu.
– Brzmi nieźle. Już nie mogę się doczekać naszych zajęć. Jestem bardzo podekscytowana.
– Też jestem podekscytowany. Zamierzam dać ci niezły wycisk. Twoi rodzice mogą być pewni, że ich pieniądze nie pójdą na marne.
Postawiłam pełen kieliszek przed Niallem i pociągnęłam spory łyk wina z mojego. Nigdy nie przestawało mnie dziwić, jak wiele życzliwości i entuzjazmu można było kupić za pieniądze. No ale przecież nie mogłam za to winić Liama.
– Nie widzę żadnych przeciwwskazań.
– Zaczniemy zaraz na początku przyszłego tygodnia. Twój kierowca dostał już grafik.
– Świetnie. Do zobaczenia. – Rozłączyłam się i kątem oka dostrzegłam tęskne, pełne czułości spojrzenie, jakim Zayn obdarzył Nialla. To uświadomiło mi, że moje problemy mogą zaczekać. – Przykro mi, że dzisiaj nie udało nam się dłużej pogadać. Co powiesz na pizzę w środę wieczorem? Chciałabym, żebyśmy spędzili razem więcej czasu.
– W środę mam zajęcia – powiedział, uśmiechając się przepraszająco, i ponownie spojrzał ukradkiem na Nialla. – Ale mógłbym wpaść we wtorek.
– To świetnie. – Wysłałam w jego stronę uśmiech. – Moglibyśmy zamówić pizzę do domu i urządzić sobie wieczór filmowy.
– Dobry pomysł.
Niall nagrodził mnie, posyłając w powietrzu całusa, gdy odprowadzał Zayna do drzwi.
Kiedy wrócił do kuchni, wziął kieliszek do ręki i powiedział:
– No dobrze. Mów, co cię gryzie, Evo. Wyglądałaś na zestresowaną.
– Wciąż jestem – przyznałam, chwytając butelkę i przenosząc się do salonu.
– Chodzi o Justina Biebera, prawda?
– O tak. Ale nie mam ochoty o nim mówić. – Mimo że posunięcia Justina wydawały mi się ekscytujące, jego prawdziwe zamiary zalatywały tandetą. – Porozmawiajmy lepiej o tobie i Zaynie. Jak się poznaliście?
– Wpadłem na niego podczas jednego zlecenia. Zayn pracuje na pół etatu jako asystent fotografa. Seksowny jest, co? – Oczy Nialla promieniały szczęściem. – I jest prawdziwym dżentelmenem. W staroświeckim stylu.
– Któż by przypuszczał, że tacy jeszcze istnieją – mruknęłam pod nosem, kończąc pierwszy kieliszek.
– I skąd u ciebie to rozgoryczenie?
– Nieważne. Przepraszam, Niall. Zayn wydaje się fantastyczny i bez dwóch zdań leci na ciebie. Studiuje fotografię?
– Weterynarię.
– Łał. Jestem pod wrażeniem.
– Ja też. Ale zapomnijmy na chwilę o Zaynie. Powiedz, co cię trapi. Wyduś to w końcu z siebie.
Westchnęłam.
– Chodzi o mamę. Dowiedziała się o moim zainteresowaniu szkołą Liama i oczywiście robi z tego wielki dramat.
– Co takiego? Jak się o tym dowiedziała? Przysięgam, że nikomu nie mówiłem.
– Wiem, że nie. Nigdy by mi to nie przyszło do głowy. – Wzięłam butelkę ze stołu i ponownie napełniłam kieliszek. – A teraz uważaj. Namierzała moją komórkę.
Brwi Nialla się uniosły.
– Poważnie? To jest... chore. Jak prześladowania maniaka z jakiegoś filmu grozy.
– Dokładnie tak. To właśnie próbowałam uświadomić Stantonowi, ale nie chciał mnie słuchać.
– O cholera. – Niall przeczesał dłonią długą grzywkę. – Więc co zamierzasz zrobić?
– Kupić nowy telefon. I przekonać doktora Petersena, żeby przemówił jej do rozumu.
– Sprytnie. Zepchnij to na doktorka. A... w pracy wszystko w porządku? Nadal jesteś zachwycona?
– Całkowicie. – Oparłam głowę o poduszkę i przymknęłam oczy. – Ty i praca jesteście w tej chwili moim wybawieniem.
– A co z tym gorącym multimiliarderem, który chce cię przelecieć? Nie daj się prosić, Eva. Wiesz, że umieram z ciekawości. Zdradź, co się wydarzyło.
Oczywiście wszystko mu opowiedziałam. Chciałam poznać jego zdanie na temat tego, co zaszło między mną a Bieberem. Ale gdy skończyłam, nie odezwał się ani słowem. Podniosłam głowę i zobaczyłam, że przygryza dolną wargę, a wzrok mu płonie.
– Niall, co o tym wszystkim myślisz?
– Nie wiem, chyba ta historia trochę mnie podnieciła. – Zaczął się śmiać, a jego ciepły, głęboki męski głos był dla mnie niczym balsam łagodzący wcześniejsze poirytowanie. – Facet musi być teraz nieźle skołowany. Dużo bym dał, żeby zobaczyć jego minę, gdy
spławiłaś go tym mocnym tekstem. No wiesz, tym, za którego chciał dać ci klapsa.
– Nie mogę uwierzyć, że powiedział coś takiego. – Na samo wspomnienie głosu Biebera, gdy droczył się ze mną i wypowiadał groźby, moje dłonie stały się tak wilgotne, że pozostawiły ślady na kieliszku. – Co w ogóle chodzi mu po głowie?
– Nie przesadzaj, klapsy to żadna perwersja. Oprócz tego na kanapie kombinował, jak wziąć cię na misjonarza, więc najprawdopodobniej nie jest przeciwnikiem tradycji. – Opadł na kanapę z zawadiackim uśmiechem rozświetlającym jego urodziwą twarz. – Facet najwyraźniej jest typem zdobywcy, a ty stanowisz dla niego prawdziwe wyzwanie. I jest skłonny pójść na ustępstwa, by cię zdobyć, do czego z pewnością nie jest przyzwyczajony. Po prostu powiedz mu, czego oczekujesz.
Rozlałam między nas resztkę wina pozostałą w butelce. Z alkoholem krążącym w żyłach poczułam się odrobinę lepiej. A jakie były moje oczekiwania? Oprócz tych oczywistych?
– Nie pasujemy do siebie.
– To właśnie sobie pomyślałaś, wijąc się pod nim na kanapie w jego biurze?
– Niall, daj spokój. Nie wyolbrzymiaj tego. Sprawa wygląda tak, że spotkaliśmy się przelotnie kilka razy i nim się obejrzałam, oznajmił mi bezczelnie, że ma ochotę mnie bzyknąć. Tak po prostu. Pierwszy lepszy koleś z baru, którego zgarniam do domu po
pijackim wieczorze, wykazuje większą finezję. Hej, jak masz na imię? Często tu przychodzisz? Kim jest twoja przyjaciółka? Czego się napijesz? Chcesz potańczyć? Pracujesz gdzieś w okolicy?
– Dobrze już, dobrze. Zrozumiałem. – Odstawił kieliszek na stolik. – Chodźmy się zabawić. Walmy do baru. Wytańczymy się, wyszalejemy na całego. Może spotkamy jakichś facetów, którzy zabawią cię kulturalną rozmową.
– Albo przynajmniej postawią mi drinka.
– Hej, Bieber zaoferował ci coś do picia w swoim gabinecie.
Potrząsnęłam głową z rozdrażnieniem i wstałam.
– Nieważne. Wezmę tylko prysznic i idziemy.
*
Rzuciłam się w wir clubbingu zupełnie jak nie ja. Wraz z Niallem skakaliśmy od klubu do klubu w centrum, od Tribeca po East Village, przepuszczając pieniądze na bilety wstępu i doskonale się przy tym bawiąc. Hulałam na parkiecie z taką energią, że
w pewnym momencie nie czułam już stóp, ale przetrzymałam ból i tańczyłam dalej, dopóki Niall pierwszy nie zaczął uskarżać się na swoje buty na obcasach. Wytoczyliśmy się właśnie z klubu, gdzie królował techno-pop, z planem kupienia mi pary japonek w pobliskiej samoobsługowej drogerii, gdy zaczepił nas naganiacz namawiający do odwiedzenia baru kilka przecznic dalej.
– Świetne miejsce, by na chwilę dać odpocząć nogom – powiedział spokojnie, bez efekciarskiego uśmiechu czy nachalnej agitacji, sztuczek typowych dla większości naganiaczy. Zaintrygowały mnie jego markowe ciuchy, czarne dżinsy i golf, które również
wyróżniały go spośród innych trudniących się tą profesją. Nie miał także żadnych ulotek czy pocztówek. Wręczył mi jedynie elegancką wizytówkę z papieru czerpanego, z napisem wytłoczonym złotą czcionką, która mieniła się w świetle otaczających nas neonów. W myślach postanowiłam sobie zapamiętać ten wzór jako świetny przykład drukowanej reklamy.
Wokół nas płynęła rzeka poszukiwaczy wrażeń piątkowej nocy. Niall, który wlał w siebie o kilka drinków więcej niż ja, zmrużył oczy, usiłując przeczytać literki na wizytówce.
– To chyba jakiś bar dla snobów.
– Pokażcie tę wizytówkę przy wejściu – zachęcał naganiacz. – Nie będziecie musieli płacić za wejście.
– To słodkie. – Niall złapał mnie pod ramię i pociągnął za sobą. – Chodźmy. Może w takiej bajeranckiej melinie znajdziesz markowego faceta.
Zanim dotarliśmy na miejsce, moje stopy dawały mi się już nieźle we znaki, ale przestałam marudzić, gdy ujrzałam zachwycające drzwi wejściowe. Kolejka przed klubem była długa, ciągnęła się wzdłuż ulicy i zakręcała za rogiem. Z klubu wypływały grupki
dobrze ubranych gości z szerokimi uśmiechami na ustach. Żegnał ich soulowy, rozdzierający głos Amy Winehouse, dobiegający zza otwartych drzwi. Zgodnie z obietnicą naganiacza wizytówka zdziałała cuda, zapewniając nam natychmiastowe darmowe wejście do klubu. Zjawiskowa hostessa zaprowadziła nas na górę do bardziej kameralnego baru dla VIP-ów, z którego roztaczał się widok na scenę i parkiet na dole. Podążyliśmy za nią do zacisznego zakątka przy balkonie i usadowiliśmy się przy stoliku okolonym dwoma aksamitnymi sofami w kształcie półksiężyców. Hostessa postawiła kartę drinków na środku stołu i powiedziała:
– Wszystkie drinki na koszt firmy. Życzę państwu miłego wieczoru.
– Fiu, fiu – zagwizdał Niall. – Szczęście nam sprzyja.
– Możliwe, że naganiacz rozpoznał cię z reklamy.
– Czy to nie byłoby obłędne? – Uśmiechnął się. – Co za cudowny wieczór. Spędzam czas z najlepszą kumpelą, a do tego w moim życiu pojawił się przystojniak, w którym zaczynam się bujać.
– Naprawdę?
– Chyba spróbuję dać nam szansę i zobaczyć, co z tego wyjdzie.
Bardzo mnie to ucieszyło. Miałam wrażenie, że całe wieki czekałam, aż znajdzie sobie kogoś, kto będzie traktował go z szacunkiem.
– Zaprosił cię już na randkę?
– Jeszcze nie, ale raczej nie dlatego, że nie ma ochoty. – Wzruszył ramionami i wygładził swój artystycznie poszarpany T-shirt. Jego seksownego i dzikiego image’u dopełniały czarne skórzane spodnie i nabijana ćwiekami bransoletka. – Wydaje
mi się, że chce najpierw wybadać sytuację z tobą. Spanikował, kiedy powiedziałem mu, że mieszkam z kobietą, dla której przeniosłem się do Nowego Jorku z drugiego końca kraju. Stresuje się, że kręcą mnie również babki i że wzdycham do ciebie potajemnie. Dlatego właśnie chciałem was dzisiaj zapoznać, żeby zobaczył, jak się sprawy mają między nami.
– Przykro mi, Niall. Zrobię wszystko, żeby nie miał podobnych obaw.
– To nie jest twoja wina. Nie przejmuj się tym. Wszystko samo się ułoży, jeśli tak nam jest pisane.
Jego zapewnienia nie poprawiły mi samopoczucia. Zastanawiałam się, co mogłabym zrobić, żeby pomóc.
Dwóch facetów zatrzymało się przy naszym stoliku.
– Możemy się przyłączyć? – zapytał wyższy.
Zerknęłam na Nialla, a następnie z powrotem na nieznajomych. Obstawiałam, że byli braćmi. Stali przed nami w swobodnych pozach, obaj bardzo przystojni, uśmiechnięci i wyluzowani.
Właśnie miałam odpowiedzieć „Pewnie”, gdy na odkrytym ramieniu poczułam stanowczy uścisk ciepłej dłoni.
– Ta pani ma już towarzystwo.
Naprzeciwko mnie Niall gapił się na tę scenę z otwartymi ustami. Justin Bieber okrążył sofę i podał mu dłoń.
– Horan, prawda? Justin Bieber.
– Niall Horan. – Uścisnął dłoń Justina, rozpływając się w uśmiechu. – No tak, to już wiedziałeś wcześniej. Miło cię poznać. Dużo o tobie słyszałem.
Mogłabym go zabić. Poważnie to rozważałam.
– Dobrze wiedzieć. – Justin usadowił się obok mnie i nonszalancko położył ramię na oparciu sofy za moimi plecami, by jego palce mogły swobodnie, niby od niechcenia przesuwać się po moim ramieniu tam i z powrotem, jakby znaczył swoje terytorium. – A więc może jest jeszcze dla mnie jakaś nadzieja.
Obracając się w bok, spojrzałam mu w twarz i wyszeptałam z wściekłością:
– Co ty robisz?
Rzucił mi surowe spojrzenie.
– Wszystko, co konieczne.
– Idę potańczyć. – Niall podniósł się z sofy z szelmowskim uśmiechem. – Wrócę jak wrócę.
Ignorując moje błagalne spojrzenie, mój najlepszy przyjaciel przesłał mi całusa i odszedł w towarzystwie dwóch nieznajomych. Gdy odprowadzałam ich wzrokiem, moje serce zaczęło walić jak szalone. Minęła kolejna minuta i dalsze ignorowanie Justina stawało się
nie tylko absurdalne, ale wręcz niemożliwe. Mój wzrok prześlizgnął się po jego sylwetce. Miał na sobie grafitowe spodnie z cienkiej wełny i czarny sweter z dekoltem w szpic, co dawało ogólny efekt beztroskiej wytworności. Byłam zachwycona tą stylizacją, również dlatego, że nadawała jego twarzy i sylwetce pewną łagodność, przez którą mimowolnie lgnęłam do niego, chociaż
wiedziałam, że to tylko iluzja. Był przecież twardym człowiekiem i okazywał to na każdym kroku.
Wzięłam głęboki oddech, jak gdyby prowadzenie z nim towarzyskiej rozmowy wymagało ode mnie wysiłku. Ale czyż to właśnie nie był mój podstawowy zarzut wobec niego? To, że chciał, abyśmy pominęli etap poznawania się i od razu wskoczyli do łóżka?
– Wyglądasz... – Zawiesiłam głos. Fantastycznie. Wspaniale. Niesamowicie. Tak cholernie seksownie... Ostatecznie zdecydowałam się na banał. – Podoba mi się, jak wyglądasz.
Uniósł brew.
– O, jednak jest coś, co ci się we mnie podoba. Czy ta przychylność dotyczy zarówno opakowania, jak i tego, co kryje się wewnątrz? A może ogranicza się tylko do opakowania? Tylko swetra? Tylko spodni?
Uszczypliwość jego tonu rozdrażniła mnie.
– A jeśli powiem, że chodzi tylko o sweter?
– Wykupiłbym ich cały zapas i nosił każdego pieprzonego dnia.
– A to byłaby szkoda.
– Czyli jednak nie podoba ci się sweter? – Wyrzucał z siebie szybkie, urywane słowa. Był wyraźnie podminowany.
Zaciskałam nerwowo dłonie na kolanach.
– Ależ podoba, lecz w garniturach też wyglądasz świetnie.
Przyglądał mi się przez dobrą minutę, po czym skinął głową.
– Jak udała się randka z chłopakiem na baterie?
Cholera. Odwróciłam wzrok. O wiele łatwiej było prowadzić pogawędkę o masturbacji przez telefon. Teraz na samo wspomnienie tamtej rozmowy płonęłam ze wstydu pod przeszywającym spojrzeniem jego karmelowych oczu.
– Jestem damą, nie zdradzam tajemnic alkowy.
Musnął mój policzek zewnętrzną częścią palców i wymruczał:
– Zarumieniłaś się.
Usłyszałam nutkę rozbawienia w jego głosie, więc pospiesznie zmieniłam temat:
– Często tutaj bywasz?
Jasna cholera. Jakim cudem ten wyświechtany tekst wyszedł z moich ust? Przeniósł rękę na moje kolano i oplótł palcami moją dłoń.
– Kiedy jest mi to potrzebne.
Sparaliżowało mnie niespodziewane ukłucie zazdrości. Rzuciłam mu piorunujące spojrzenie, chociaż tak naprawdę byłam wściekła na siebie, że w ogóle mnie to obeszło.
– To znaczy co? Polujesz tutaj na panienki?
Na twarzy Justina po raz pierwszy pojawił się szczery, niewymuszony uśmiech, który dosłownie zwalił mnie z nóg.
– Przychodzę tutaj, kiedy trzeba podjąć ważne decyzje finansowe. Ten klub należy do mnie, Eva.
No jasne, przecież to takie oczywiste. Niech to szlag. Ładniutka kelnerka postawiła na stoliku dwie prostokątne szklanki wypełnione różowawym płynem i kostkami lodu. Spojrzała na Justina i posłała mu zalotny uśmiech.
– Proszę bardzo, panie Bieber. Dwa razy Stolicznaja Elite z sokiem żurawinowym. Czy życzy pan sobie coś jeszcze?
– To na razie wszystko. Dziękuję.
Z całą pewnością mogłam stwierdzić, że robiła, co się dało, by znaleźć się na liście tych wyselekcjonowanych. Najeżyłam się na myśl o tym, ale zaraz moją uwagę zwróciło to, co nam podała. To był mój ulubiony drink, gdy bawiłam się w klubach, i to właśnie piłam dzisiaj przez całą noc. Poczułam mrowienie na całym ciele. Obserwowałam, jak podnosi szklankę do ust, przytrzymuje napój w ustach, smakując go tak, jak smakuje się wino, po czym przełyka. Poczułam falę gorąca na widok jego poruszającego się jabłka Adama, ale to było nic w porównaniu z podnieceniem, jakie wywoływała we mnie intensywność jego spojrzenia.
– Niezłe – mruknął. – Oceń, czy przyrządziliśmy go jak trzeba.
Pocałował mnie. Wpił się w moje usta błyskawicznie, ale spodziewałam się tego i nie odwróciłam głowy. Jego wargi były zimne i smakowały żurawiną z lekką nutką alkoholu. Przepyszne. Cała nagromadzona energia, wszystkie nieuporządkowane emocje, które
kłębiły się we mnie przez cały dzień, stały się tak intensywne, że nie byłam w stanie powstrzymać eksplozji. Wplotłam palce w jego cudowne włosy i chwyciłam mocno, przytrzymując go w miejscu, gdy ssałam jego język. Wydał z siebie jęk, który był
najbardziej erotycznym dźwiękiem, jaki słyszałam w życiu, i pod którego wpływem płatki między moimi udami nabrzmiały gwałtownie.

----
haha wiem wredna jestem przerywając w takim momencie :)))))
10 komentarzy = następny rozdział.
xoxo

14 komentarzy:

  1. No to mnie zaskoczyłas tym ze jednak nikogo nie było w pokoju a juz myslałam ze bedzie totalnie żenujaca sytuacja :P Koncówna niezla ale spodziewałam sie ze w tym klubie spotka Biebera heh / idontlikexx

    OdpowiedzUsuń
  2. Już myślałam że będzie to jakaś żenująca sytuacja a tum BAM! nic takiego...ale rozdział jest świetny czekam na kolejną część <333 :* ;D
    @_MrsSwagger69
    Xoxo

    OdpowiedzUsuń
  3. dfgkjsrtfioesy5hiusufjkdghkwst omg1 zajebisteeee! omomomomomomomom *O* czekam na nn ;)
    @Danger12345678

    OdpowiedzUsuń
  4. oj jesteś okropna hahah czekam na następny !!! ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. OJ OKROPNA TO TY JESTEŚ HAHAH
    Gdybym nie przeczytała wcześniej, że blog jest na podstawie 50 twarzy Grey'a to pomyślałabym że za dużo filmów porno się naoglądałaś, ale hej, Bieberfire podoba mi się jak nic innego!
    Jestem dumna z magii twojego lekkiego pisma i mam nadzieję, że następny rozdział będzie równie dobry, długi i ciekawy.
    Dużo weny, @perffjus

    OdpowiedzUsuń
  6. OMg zajebisty rozdział !!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. ♥super nie moge sie doczekać ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. o jacie o jacie nie moge kiedy nn ?

    OdpowiedzUsuń
  9. musiałaś przerwać w TAKIM MOMENCIE ?

    OdpowiedzUsuń
  10. Super ♥
    @BadGirlBitches_

    OdpowiedzUsuń
  11. Szkoda, że to jest książka pani Sylvi Day ;) Seria Crossfire ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, że pisze to pod pierwszym rozdziałem i w opisie mojego profilu, a także każda osoba która to czyta została o tym poinformowana ;)

      Usuń