niedziela, 15 grudnia 2013

VII

– Nie mam na to ochoty.
Bieber odwrócił głowę i rzucił mi spojrzenie przez ramię. Jego koszula i krawat miały w sobie tę swoją niesamowitą błękitną barwę. Efekt był piorunujący.
– Żadnych kłamstw, Evo. Nigdy.
– To nie kłamstwo. Może i w jakiś sposób fascynuje mnie pan, ale co z tego? Pewnie tak odbiera pana większość kobiet. – Zawinęłam w papierek resztki batonika i wcisnęłam do reklamówki, a tę do torebki. Nie potrzebowałam innych doznań zmysłowych, gdy
dzieliłam przestrzeń z Justinem Bieberem. – Po prostu nie mam ochoty ulegać tej fascynacji.
Obrócił się leniwie i stanął ze mną twarzą w twarz, z cieniem uśmiechu igrającym na grzesznych ustach. Jego spokój i beztroska rozjątrzyły mnie jeszcze bardziej.
– Fascynacja to zbyt banalne słowo na określenie... – wskazał dłonią na przestrzeń pomiędzy nami – tego.
– Może wyda się to panu szalone, ale muszę najpierw polubić drugą osobę, zanim zerwiemy z siebie ubrania i wylądujemy w łóżku.
– Nie szalone – odparł – ale ja nie mam czasu ani skłonności, żeby umawiać się na randki.
– W takim razie jest nas dwoje. Cieszę się, że to sobie wyjaśniliśmy.
Podszedł bliżej, unosząc dłoń ku mojej twarzy. Zmusiłam się, aby nie drgnąć. Nie chciałam dawać mu satysfakcji, że może mnie zastraszyć. Musnął kciukiem kącik moich ust, po czym podniósł do warg. Polizał opuszek palca i wymruczał:
– Czekolada i ty. Przepyszne.
Przez moje ciało przeszedł dreszcz, a kiedy wyobraziłam sobie, że zlizuję rozlewającą się czekoladę z jego zabójczo seksownego ciała, poczułam słodki skurcz w dole brzucha. Jego spojrzenie nabrało niepokojącego wyrazu, a tembr głosu stał się niższy i bardziej zmysłowy.
– Nie mam romantyzmu w repertuarze, Evo. Znam za to tysiące sposobów, żeby doprowadzić cię do orgazmu. Pozwól mi na to.
Winda zwolniła, wreszcie stanęła. Wyciągnął klucz z gniazdka i drzwi się otworzyły. Wycofałam się w róg windy i odtrąciłam go machnięciem nadgarstka.
– Naprawdę nie mam na to ochoty.
– Przedyskutujemy to jeszcze. – Bieber złapał mnie za łokieć i delikatnie, acz stanowczo wyprowadził na zewnątrz.
Przystałam na tę grę, ponieważ podniecał mnie ten ładunek energii, jaki czułam, będąc blisko niego, i ponieważ byłam ciekawa, na co go stać, gdy dostanie więcej niż pięć minut mojego czasu.
Odblokowano przed nim drzwi tak szybko, że nawet nie musiał zwalniać kroku. Ładna rudowłosa recepcjonistka poderwała się momentalnie z miejsca z zamiarem przekazania mu jakichś informacji, ale tylko pokręcił głową ze zniecierpliwieniem. Słowa zamarły jej na wargach i zamknęła usta, nie wydawszy żadnego dźwięku, a gdy mijaliśmy jej biurko w energicznym tempie, przypatrywała mi się szeroko otwartymi oczami. Droga do biura Biebera szczęśliwie nie trwała długo. Jego asystent wstał na widok szefa, ale nie odezwał się słowem, widząc, że ten ma towarzystwo.
– Nie łącz mnie z nikim, Scott – rzucił jego pan, wprowadzając mnie do biura przez podwójne szklane drzwi.
Pomimo mojej irytacji wciąż byłam pod wrażeniem przestronnego centrum dowodzenia Justina Biebera. Okna sięgające od podłogi do sufitu wychodziły na dwie strony miasta, a od reszty piętra oddzielała biuro kolejna szklana bariera. Na jedynej masywnej ścianie
naprzeciwko imponującego biurka wisiało kilka płaskich ekranów, z których płynęły wiadomości z całego świata. Powierzchnia biura była tak ogromna, że wygospodarowano na niej trzy odrębne strefy przeznaczone do różnego typu spotkań, z kanapami, fotelami
lub stołami konferencyjnymi, każda z nich większa od biura Harrego. Znajdował się tu również bar z kryształowymi karafkami, wysadzanymi szlachetnymi kamieniami, które były jedynymi plamkami koloru w tej czarno-szaro-białej palecie.
Bieber nacisnął przycisk, którym zamknął drzwi, a po chwili kolejny, co sprawiło, że krystalicznie przezroczyste szkło pokryło się szronem, skutecznie osłaniając nas przed ciekawskimi spojrzeniami podwładnych. Szafirowa osłona na zewnętrznych oknach,
mieniąca się refleksami światła, zapewniła nam całkowitą prywatność. Bieber zdjął marynarkę i powiesił ją na chromowanym wieszaku. Następnie powrócił do miejsca, w którym stałam, onieśmielona, tuż za drzwiami.
– Napijesz się czegoś, Evo?
– Nie, dziękuję. – Niech to diabli. W kamizelce był jeszcze bardziej ponętny. Miałam okazję dokładniej przyjrzeć się, jak wysportowane było jego ciało. Jak silne były jego ramiona. Jak cudownie poruszały się jego bicepsy i pośladki.
Wskazał na czarną skórzaną kanapę.
– Siadaj.
– Muszę wracać do pracy.
– A ja mam spotkanie o drugiej. Im szybciej dojdziemy do porozumienia, tym szybciej wrócimy do naszych spraw. A teraz siadaj.
– Niby w jakiej sprawie mamy dojść do porozumienia?
Wzdychając, wziął mnie na ręce jak pannę młodą i zaniósł w kierunku sofy. Posadził mnie tam, po czym usiadł koło mnie.
– W sprawie twojego oporu. Najwyższy czas, aby przedyskutować, co musi się zdarzyć, żebyś mi w końcu uległa.
– Cud. – Odsunęłam się od niego, zwiększając dystans. Obciągnęłam brzegi szmaragdowej spódnicy, żałując, że nie włożyłam spodni.
– Uważam pańskie zachowanie za ordynarne i obraźliwe.
I diabelnie podniecające, ale tego nigdy bym nie powiedziała głośno. Spojrzał na mnie, mrużąc oczy.
– Jestem może nieco bezpośredni, ale szczery. Nie wyglądasz mi na kobietę, która wolałaby tanie pochlebstwa i bujdy zamiast prawdy.
– Wolałabym, by postrzegano mnie jak kogoś, kto ma więcej do zaoferowania niż dmuchana lala.
Brwi Biebera się uniosły.
– No cóż.
– Czy to już wszystko? – powiedziałam, wstając.
Oplatając palce wokół mojego nadgarstka, pociągnął mnie z powrotem w dół.
– Bynajmniej. Ustaliliśmy dopiero tematy do negocjacji. A więc czujemy do siebie silny pociąg seksualny i żadne z nas nie ma czasu na randki. Czego zatem dokładnie oczekujesz? Uwiedzenia, Evo? Chcesz być uwodzona?
Byłam zarówno zbulwersowana, jak i zafascynowana tą rozmową. I tak, kusiło mnie. Musiałoby być ze mną coś grubo nie w porządku, żeby nie kusiło mnie, gdy tak wspaniały, pełen temperamentu samiec był gotów mnie rozpalić i posunąć. Konsternacja jednak
zwyciężyła.
– Myśl o seksie zaplanowanym niczym transakcja biznesowa wydaje mi się odrażająca.
– Jasne wyznaczenie zasad na początku pozwala na uniknięcie wygórowanych oczekiwań czy rozczarowania przy rozstaniu.
– Czy pan sobie żartuje? – żachnęłam się. – Niech pan siebie posłucha. Dlaczego w ogóle nazywać to seksem? Dlaczego nie być bardziej dosłownym i nie nazwać tego emisją nasienia do wyselekcjonowanej waginy?
Odchylił głowę do tyłu i zaniósł się śmiechem. Głęboki gardłowy dźwięk spłynął na mnie niczym strumień gorącej wody. Osiągnęłam stan, w którym odczuwałam niemal fizyczny ból na myśl o jego bliskości. To, że potrafił tak zwyczajnie odczuwać radość, uczyniło tego boga seksu bardziej ludzkim. Człowiekiem z krwi i kości. Prawdziwym.
Skoczyłam na nogi i odsunęłam się, by nie mógł mnie dosięgnąć.
– Przygodny seks nie musi koniecznie zawierać w pakiecie wina i róż, ale, na miłość boską, jakikolwiek by był, musi mieć charakter osobisty. Nawet przyjacielski. A przynajmniej kochankowie powinni czuć do siebie szacunek.
Gdy wstał, jego dobry humor gdzieś się ulotnił.
– W moich prywatnych relacjach nie ma miejsca na sprzeczne sygnały. Chcesz, żebym zatarł te granice. Nie widzę powodu, dla którego warto byłoby to zrobić.
– Nikt nie każe panu nic robić, gówno mnie to obchodzi. Byle pozwolił mi pan w końcu wrócić do pracy. – Podeszłam zdecydowanym krokiem do drzwi i szarpnęłam za klamkę, ale ani drgnęły. Zaklęłam pod nosem.
– Wypuść mnie, Bieber.
Poczułam, jak zachodzi mnie od tyłu. Oparł dłonie na szybie z dwóch stron, zamykając mnie w klatce swych ramion. Mój instynkt samozachowawczy zawodził, gdy był tak blisko.
Siła i kategoryczność jego woli roztaczały niemal namacalne pole siłowe. Kiedy postąpił krok bliżej, otoczyło mnie i zamknęło z nim w swym ciasnym kręgu. Świat na zewnątrz przestał istnieć, a wewnątrz każda cząstka mego ciała rwała się ku niemu. To zaś, że
wywierał na mnie tak dogłębny, przemożny wpływ, było jednocześnie na tyle wkurzające, że aż mózg mi kipiał. Jak to możliwe, że byłam tak podniecona przez mężczyznę, którego zachowanie powinno budzić we mnie wstręt?
– Odwróć się.
Przymknęłam oczy wobec napływu pobudzenia, które wyczułam w jego władczym tonie. Boże, pachniał tak nieziemsko. Mocarna rama, w którą mnie ujął, promieniowała żarem i głodem, potęgując moje pożądanie wobec niego. Ta niekontrolowana reakcja była
zintensyfikowana przez moją frustrację po spotkaniu ze Stantonem i najnowszą potyczkę z samym Bieberem.
Pragnęłam go. Szaleńczo. Ale wiedziałam, że był draniem. Szczerze mówiąc, mogłam sobie przez to spieprzyć życie. Na własne życzenie.
Moje rozpalone czoło dotknęło zimnej szyby.
– Daj mi spokój, Bieber.
– To właśnie zamierzam. Sprawiasz za dużo trudności. – Musnął wargami wrażliwe miejsce za moim uchem. Jego otwarta dłoń przylgnęła mocno do mojego brzucha, by przyciągnąć mnie jeszcze bliżej. Był równie pobudzony jak ja, czułam napór jego potężnej
erekcji nad moimi pośladkami. – Odwróć się i powiedz do widzenia.
Zawiedziona i pełna żalu odwróciłam się w jego uścisku, opierając bezwładnie rozpalone lędźwie o zimne szkło, by je ostudzić. Bujne włosy opadały na jego piękną twarz, gdy tak pochylał się nade mną z przedramieniem wspartym o drzwi, osaczając mnie jeszcze
bardziej. Z trudem łapałam powietrze. Dłoń, którą wcześniej trzymał mnie w pasie, powędrowała na biodro, głaszcząc je miarowo i doprowadzając mnie do szału. Wpatrywał się we mnie płonącym wzrokiem.
– Pocałuj mnie – powiedział ochryple. – Daj mi chociaż tyle.
Lekko dysząc, oblizałam suche wargi. Zamruczał, nachylił głowę i zamknął usta na moich. Zaskoczyło mnie, jak miękkie w dotyku były jego mocne wargi i jak delikatnie naciskały na moje. Westchnęłam, lekko je rozchylając, a wtedy jego język wtargnął
pomiędzy nie i zanurzył się głębiej, liżąc i smakując mnie od środka długimi, powolnymi ruchami. Jego pocałunek był śmiały i perfekcyjny. Zawierał odpowiednią dawkę drapieżności, by rozbudzić we mnie dziką żądzę.
Kątem oka zauważyłam na wpół świadomie, że moja torebka upada na podłogę, potem moje dłonie zanurzyły się w jego włosach. Chwyciłam te jedwabiste pasma, by przyciągnąć jego głowę i pokierować ustami. Wydał z siebie głośny pomruk, po czym
zaczął całować jeszcze mocniej i jeszcze głębiej, łapczywie eksplorując i oplatając mój język swoim. Czułam szaleńcze bicie jego serca na moich piersiach, namacalny dowód na to, że nie był nieosiągalnym ideałem zrodzonym przez rozpaloną wyobraźnię.
Odepchnął się od drzwi. Jedną ręką podtrzymał mi z tyłu głowę, a drugą chwycił pod pośladki i uniósł mnie z ziemi.
– Pragnę cię, Eva. Bez względu na to, ile sprawiasz trudności, nie mogę się powstrzymać.
Obejmowałam go mocno, rozpaczliwie łaknąc każdego rozgrzanego, twardego centymetra jego ciała. Oddałam pocałunek z taką siłą, jakbym chciała zjeść go żywcem. Skórę miałam wilgotną i nadmiernie wrażliwą, piersi nabrzmiałe i czułe na dotyk. Moja
łechtaczka domagała się pieszczot, pulsując w tym samym rytmie, co rozszalałe serce. Wszystko działo się jakby w zwolnionym tempie, aż poczułam pod sobą kanapę. Bieber pochylał się nade mną, z jedną nogą na podłodze i kolanem drugiej wspartym o poduszki
kanapy. Oparł się na lewej ręce, prawą zaś wsunął pod wewnętrzną stronę mojego kolana. Zaczął przesuwać dłoń w górę uda zdecydowanym, władczym ruchem, niczym konkwistador podbijający nowy ląd. Kiedy dotarł do miejsca, w którym podwiązka łączyła
się z elastyczną koronką pończochy, jego oddech aż zasyczał. Oderwał wzrok od mojej twarzy i spojrzał w dół, równocześnie podciągając mi spódnicę do góry i obnażając biodra.
– Boże, Eva. – Z jego piersi wyrwał się wibrujący głęboki pomruk, zwierzęcy odgłos, który przyprawił mnie o gęsią skórkę na całym ciele. – Twój szef ma cholerne szczęście, że jest gejem.
W zamroczeniu patrzyłam, jak jego ciało opuszcza się coraz niżej i moje nogi rozchylają się bezwolnie, by je przyjąć. Moje mięśnie naprężyły się, aby chłonąć jego bliskość, aby przyspieszyć zespolenie, którego pragnęłam od pierwszego przelotnego spotkania. Nachylił się nad moją twarzą i ponownie zaanektował wargi, szarpiąc je i gryząc w eksplozji agresywnej namiętności.
Nagle, zupełnie niespodziewanie, poderwał się chwiejnie na równe nogi. Ja zaś leżałam, zdyszana i wilgotna, tak chętna i gotowa na niego. I wówczas zdałam sobie sprawę, dlaczego zareagował tak gwałtownie.
Ktoś był w pokoju.

11 komentarzy:

  1. ja tu się podniecam, czekam, aż coś więcej sie stanie, a tu... jakaś cipa śmie im przeszkadzać >< no najgorzej! :c mam nadzieję, że nie będę musiała czekać na następny tak długo :*

    OdpowiedzUsuń
  2. O...M...G....! O.O
    @Danger12345678

    OdpowiedzUsuń
  3. potrafisz podsycić głód czytania XD cóż, pozostaje tylko czekać na więcej

    OdpowiedzUsuń
  4. OMG!!!!
    Rozdział bomba...ciekawe kto jest w pokoju ;D <333
    @_MrsSwagger69
    Xoxo

    OdpowiedzUsuń
  5. OMG kto to moze byc... kurwa w takim momencie noo. Swoja droge masz zajebisty talent do pisania / @idontlikexx

    OdpowiedzUsuń
  6. sdrgyhnbvfrthbvfrtg kurwa ryjesz mi psychikę haha. ja tu już się napaliłam a tu nic, pisz szybciutko kolejny bo chcę wiedzieć kto tam wszedł!

    OdpowiedzUsuń
  7. Woah, końcówka mnie rozwaliła na łopatki. Jestem ciekawa kto wszedł do pokoju :D
    Czekam nn :)
    @fflyfmc

    OdpowiedzUsuń
  8. O BOŻE! JAK JA TO KOCHAM JEZUS MARIA! CZEKAM NA WIĘCEJ HAHA OMG ♥

    OdpowiedzUsuń
  9. Jezu nie moge sie doczekac nastepnego/. idontlikexx

    OdpowiedzUsuń