sobota, 8 marca 2014

XIII

Justin nerwowo przeczesał dłonią włosy i gwałtownie wypuścił powietrze z płuc.
– Wcale tak nie myślisz.
Nagle poczułam się bardzo zmęczona, wyczerpana wewnętrzną walką z jego powodu.
– Mówię poważnie. Ty i ja... to był błąd.
Zacisnął zęby.
– Nie, to nie był błąd. Błędem było to, jak zachowałem się po wszystkim.
Wpatrywałam się w niego zaskoczona porywczością, z jaką zaprzeczył moim słowom.
– Nie miałam na myśli seksu, Justin. Mówię o mojej zgodzie na ten szalony układ między nami. Nieznajomi z łóżkowym bonusem. Od początku wiedziałam, że to nie wypali. Powinnam kierować się instynktem.
– Chcesz być ze mną, Eva?
– Nie. To właśnie...
– Nie w taki sposób, o jakim mówiliśmy w barze. Czy chcesz więcej?
Serce zaczęło mi walić jak młot.
– O czym ty mówisz?
– O wszystkim. – Ruszył w moim kierunku. – Chcę być z tobą.
– W sobotę wyglądało to zupełnie inaczej. – Jeszcze mocniej objęłam się ramionami.
– Byłem... zdezorientowany.
– No i? Ja także.
Oparł dłonie na biodrach, po czym skrzyżował je na piersi, tak jak ja.
– Chryste, Eva.
Wyglądał na zmieszanego. Nie wiedział, co zrobić z rękami ani co powiedzieć. Obserwując go w takim stanie, dostrzegłam światełko nadziei.
– Jeśli to wszystko, co dla mnie przygotowałeś, to kończymy tę szopkę.
– Niczego nie kończymy, cholera jasna.
– Jeśli za każdym razem, kiedy będziemy uprawiać seks, zamierzasz odstawiać takie jazdy, to właśnie doszliśmy do końca ślepej uliczki.
Wyczułam, że kolejne wyznanie nie przyszło mu łatwo.
– Jestem przyzwyczajony do tego, że mam nad wszystkim kontrolę. Potrzebuję tego. W limuzynie zburzyłaś ten porządek i wszystko potoczyło się cholernie szybko, jakby poza mną. Nie przyjąłem tego zbyt dobrze.
– No co ty?
– Eva. – Podszedł do mnie. – Nigdy wcześniej niczego takiego nie doświadczyłem. Nie przypuszczałem nawet, że coś takiego może wydarzyć się w moim życiu. Teraz, kiedy już tego zaznałem... nie mogę tego stracić. Nie mogę stracić ciebie.
– To tylko seks, Justin. Przyznaję, mega obłędny seks, lecz jeśli uprawiający go ludzie nie pasują do siebie, może im to nieźle namieszać w głowach.
– Gówno prawda. Przyznaję, że spaprałem sprawę. Nie mogę zmienić tego, co się stało, ale możesz być pewna, że doprowadzisz mnie do kurwicy, jeśli będziesz próbowała olać mnie właśnie z tego powodu. Przedstawiłaś swoje reguły gry i dostosowałem się do nich, ale ty nie jesteś skłonna do żadnych ustępstw wobec mnie. Musisz spróbować wyjść mi
naprzeciw. – Na jego zaciętej twarzy malowała się frustracja. – Przynajmniej te kilka centymetrów w moją stronę.
Wpatrywałam się w niego, próbując dociec, o co mu chodziło i dokąd to zmierzało.
– Czego tak naprawdę chcesz, Justin? – zapytałam łagodnie.
Przyciągnął mnie do siebie i położył dłoń na moim policzku.
– Chcę nadal czuć się tak, jak się czuję, gdy jestem z tobą. Tylko powiedz mi, co muszę zrobić. I pozwól mi od czasu do czasu coś spieprzyć, zaakceptuj to, że mogę od czasu do czasu popełnić jakiś błąd. Nigdy wcześniej tego nie robiłem. Zrozum, jestem na poziomie dla początkujących.
Położyłam dłoń na jego sercu i poczułam dudniący rytm. Był pełen pasji i niepokoju, przez co miałam nad nim pewną przewagę. Jak powinnam na to zareagować? Kierować się libidem czy zdrowym rozsądkiem?
– Czego wcześniej nie robiłeś?
– Nie stawałem na głowie, aby spędzić z kobietą tyle czasu, ile to tylko możliwe. W łóżku i poza nim.
Przebiegła przeze mnie potężna, niemal absurdalna erupcja radości.
– Czy zdajesz sobie sprawę, jak wiele czasu i wysiłku kosztowałby nas ten związek, Justin? Ja już teraz jestem wypompowana z energii i wyczerpana psychicznie. W dodatku ciągle zmagam się z pewnymi osobistymi sprawami, mam wiele wyzwań w nowej pracy... Do tego jeszcze moja zwariowana matka...
Położyłam dłoń na jego ustach, zanim zdążył się odezwać.
– Ale jesteś tego wart i szalenie cię pragnę. A więc chyba nie mam wyboru, prawda?
– Eva, niech cię diabli. – Justin uniósł mnie, podsuwając dłoń pod moje pośladki, w ten sposób zachęcając mnie, bym owinęła nogi wokół jego talii. Pocałował mnie namiętnie i z czułością trącił nosem mój nos. – Coś wymyślimy.
– Mówisz tak, jakby to miało być łatwe. – Zdawałam sobie sprawę, że mam trudny charakter, wymagam od partnera ciągłej uwagi i miewam swoje humory, a Justin wydawał się pod tym względem dokładnie taki sam.
– Łatwe rzeczy szybko się nudzą. – Zaniósł mnie do baru i posadził na krześle. Podniósł pokrywkę mojego talerza, pod którą ukrywał się ogromny cheeseburger z frytkami.
Posiłek był ciągle ciepły dzięki podgrzewanej granitowej płycie pod spodem.
– Pychota – zamruczałam, uświadamiając sobie, jak bardzo byłam głodna. Teraz, gdy wszystko już sobie wyjaśniliśmy, apetyt powrócił ze zdwojoną siłą.
Strzepnął serwetkę i rozłożył mi na kolanach, nie omieszkając przy tym dotknąć moich ud. Następnie przysiadł obok mnie.
– A więc jak zamierzamy to zrobić? – zapytał.
– No cóż, chwytasz go obiema rękami i wkładasz do ust.
Spojrzał na mnie krzywo, co sprawiło, że się uśmiechnęłam. Dobrze było się uśmiechać. Dobrze było być z nim. I zwykle trwało to... krótką chwilę. Ugryzłam kęs burgera i jęknęłam, gdy poznałam pełnię jego smaku. Był to tradycyjny cheeseburger, ale smakował nieziemsko.
– Niezły, prawda?
– Bardzo dobry. Faceta, który zna się tak dobrze na burgerach, warto byłoby zachować na własność. – Wytarłam usta i dłonie. – Jak bardzo oporny jesteś wobec zasady wyłączności?
Odłożył swojego burgera i zamarł w dziwacznym bezruchu. Nie byłam w stanie odgadnąć, jakie myśli krążyły mu po głowie.
– Byłem pewien, że wynika to jasno z naszej umowy. Żeby jednak uniknąć wszelkich wątpliwości, powiem otwarcie i bez ogródek, że nie będzie w twoim życiu innych mężczyzn, Evo.
Jego kategoryczny, nietolerujący sprzeciwu ton i lodowate spojrzenie sprawiły, że przeszył mnie zimny dreszcz, a krew zamarła w żyłach. Wiedziałam, że ma swoją mroczną stronę; dawno temu nauczyłam się rozpoznawać i omijać mężczyzn, w których oczach błąkają się niebezpieczne cienie. Ale z jakiegoś powodu znajome ostrzegawcze dzwony nie biły na alarm w pobliżu Justina, chociaż może powinny.
– Ale zgadzasz się na inne kobiety? – zażartowałam, by rozładować atmosferę. Podniósł brwi.
– Wiem, że twój współlokator jest biseksualny. Ty również?
– Czy przeszkadzałoby ci to?
– Przeszkadzałoby mi dzielenie się tobą. Nie ma takiej opcji. Twoje ciało należy do mnie, Evo.
– A czy twoje należy do mnie? Wyłącznie do mnie?
Jego spojrzenie zapłonęło.
– Tak, i oczekuję, że będziesz korzystała z niego często i z rozmachem.
No, skoro tak...
– Ale ty widziałeś mnie już nago – drażniłam się z nim, modulując głos, by zabrzmiał szczególnie zmysłowo. – Wiesz, co dostajesz w wyniku tej umowy. Ja nie. Uwielbiam te fragmenty twojego ciała, które miałam już okazję zobaczyć, ale to wciąż niewiele.
– Możemy to natychmiast naprawić.
Na samą myśl o jego prywatnym striptizie dla mnie zaczęłam wiercić się niecierpliwie na krześle. Zauważył to i na jego usta wypłynął swawolny, kusicielski uśmiech.
– Lepiej nie – powiedziałam z żalem. – Wystarczy, że spóźniłam się w piątek.
– A więc dziś wieczorem.
Z trudem przełknęłam ślinę.
– Zgoda.
– Postaram się uporać z moimi sprawami do piątej. – Kontynuował jedzenie, zupełnie beztroski i spokojny wobec faktu, że właśnie wpisaliśmy w myślach w nasz dzisiejszy grafik „rozsadzający mózg, ekstatyczny seks”.
– Nie musisz. – Otworzyłam miniaturową buteleczkę ketchupu, która stała przy moim talerzu. – Chciałabym wpaść po pracy na siłownię.
– Wybierzemy się razem.
– Naprawdę? – Odwróciłam buteleczkę do góry nogami i próbowałam wytrząsnąć ketchup, klepiąc dłonią w denko.
Wziął ją ode mnie i użył noża, by wydobyć sos na talerz.
– To chyba dobry pomysł, żebym spalił trochę energii, zanim dobiorę się do twojego nagiego ciała. Przypuszczam, że byłoby dla ciebie nieco krępujące, gdybyś miała jutro poważne problemy z utrzymaniem się na nogach.
Wpatrywałam się w niego, nie mogąc ukryć zaskoczenia wobec swobody, z jaką wypowiedział to zdanie, jak również wyrazu nieco ponurego rozbawienia na jego twarzy, który sugerował, że nie do końca żartował. Mój srom ścisnął się w rozkosznym
oczekiwaniu. Łatwo mogłam sobie wyobrazić, jak staję się poważnie uzależniona od przyjemności, jaką dawał mi Justin Bieber. Zjadłam kilka frytek i nagle przypomniałam sobie o innej kobiecie, która była uzależniona od Biebera.
– Mogę mieć pewien problem z Magdalene.
Przełknął kęs burgera i popił łykiem wody z butelki.
– Mówiła mi, że z tobą rozmawiała i że rozmowa nie poszła zbyt dobrze.
W myślach pogratulowałam Magdalene jej intryganctwa i sprytnego pomysłu, by mnie zdyskredytować. Musiałam być przy niej niezwykle ostrożna, a Justin musiał coś z nią zrobić – na przykład zostawić ją w cholerę.
– To prawda, rozmowa nie poszła zbyt dobrze – zgodziłam się. – Ale chyba tylko dlatego, że nie do końca podoba mi się, gdy ktoś próbuje mnie przekonać, że nie szanujesz kobiet, które posuwasz, i że ledwie wyjąłeś ze mnie fiuta, przestałam dla ciebie cokolwiek znaczyć.
Justin zamarł.
– Ona tak ci powiedziała?
– Słowo w słowo. Dodała również, że ją zachowujesz sobie na deser, gdy będziesz chciał się w końcu ustatkować.
– A to ciekawe. – W jego niskim głosie zabrzmiała chłodna nuta.
Poczułam skurcz w żołądku, świadoma tego, że sprawy mogły potoczyć się albo bardzo dobrze, albo bardzo kiepsko, w zależności od jego reakcji na moje słowa.
– Nie wierzysz mi? – zaryzykowałam.
– Oczywiście, że ci wierzę.
– Mogę mieć z nią problem – nie odpuszczałam.
– Nie będziesz mieć żadnego problemu. Porozmawiam z nią.
Ten pomysł nie wzbudził we mnie entuzjazmu, gdyż na samą myśl, że Justin i Magdalene się spotkają, skręciłam się z zazdrości. Doszłam do wniosku, że w tej kwestii powinnam być z nim szczera od samego początku.
– Justin...
– Tak? – Skończył swojego burgera i zabrał się do frytek.
– Jestem z natury zazdrosna. Do tego stopnia, że w pewnych sytuacjach mogę reagować irracjonalnie. – Dziobnęłam mojego burgera frytką. – Może wolałbyś zawczasu się zastanowić, czy chcesz mieć do czynienia z osobą, która ma problemy z poczuciem własnej wartości. To był mój główny dylemat, gdy po raz pierwszy złożyłeś mi propozycję seksu. Nie mogłam zaakceptować tego, że wokół ciebie kręcą się tabuny kobiet śliniących się na twój widok, a ja nie będę miała prawa w ogóle na to reagować.
– Teraz masz to prawo.
– Nie bierzesz tego, co mówię, na poważnie. – Pokręciłam głową i ugryzłam kolejny kęs cheeseburgera.
– Nigdy w życiu nie brałem niczego poważniej. – Wyciągnął dłoń i przejechał koniuszkiem palca w kąciku moich ust, po czym zlizał odrobinkę zebranego sosu. – Nie jesteś jedyną osobą, która potrafi stać się bardzo zaborcza. Ja bacznie strzegę tego, co należy do mnie.
Nie wątpiłam w to ani przez chwilę. Wzięłam kolejny kęs i pomyślałam o nocy, która rysowała się przed nami. Byłam
pobudzona. Wręcz niedorzecznie. Nie mogłam się doczekać, żeby zobaczyć Justina nagiego, by poznawać jego ciało za pomocą dłoni i ust. Nie mogłam doczekać się kolejnej okazji do doprowadzenia go do szaleństwa. I rozpaczliwie pragnęłam znaleźć się pod nim, czuć, jak pręży się i napiera na mnie z całej siły, jak najeżdża i bombarduje mnie od
wewnątrz, jak dochodzi mocno i głęboko we mnie...
– Snuj te fantazje dalej – powiedział bezceremonialnie – a znowu spóźnisz się do pracy.
Spojrzałam na niego, nie kryjąc osłupienia.
– Skąd wiesz, o czym myślałam?
– Masz to spojrzenie, kiedy jesteś podniecona. Postaram się, żeby pojawiało się ono tak często, jak się da.
Przykrył swój talerz i wstał, wyciągając z kieszeni wizytówkę i kładąc ją przede mną. Zauważyłam, że dopisał numer telefonu domowego oraz komórki.
– Głupio mi o to prosić, zważywszy na naszą rozmowę, ale chciałbym dostać numer twojej komórki.
– Och. – Z wysiłkiem wyciągnęłam myśli z sypialni. – Najpierw muszę ją sobie kupić.
To jest na mojej liście zadań w tym tygodniu.
– A co się stało z telefonem, z którego wysyłałaś wiadomości w zeszłym tygodniu?
Zmarszczyłam nos.
– Moja matka używała go, żeby śledzić moje ruchy i sprawdzać miejsca, w których bywam. Ona jest odrobinę... nadopiekuńcza.
– Rozumiem. – Musnął wierzchem dłoni mój policzek. – To do tego nawiązywałaś, mówiąc, że twoja matka cię prześladuje.
– Tak, niestety.
– No dobrze. Zajmiemy się sprawą telefonu po pracy, zanim pójdziemy na siłownię. To ważne dla twojego bezpieczeństwa. No i chciałbym mieć możliwość dzwonienia do ciebie, kiedy tylko będę miał na to ochotę.
Odłożyłam na talerz ćwiartkę burgera, której nie mogłam już w siebie wepchnąć, po czym wytarłam usta i dłonie.
– To było pyszne. Dziękuję.
– Cała przyjemność po mojej stronie. – Pochylił się i na krótką chwilę przyłożył swoje usta do moich.
– Chciałabyś skorzystać z łazienki?
– Tak. I potrzebuję też mojej szczoteczki do zębów z torebki.
Kilka minut później znalazłam się w łazience ukrytej za drzwiami, które wtapiały się niezauważalnie w mahoniowe panele na ścianie z płaskimi monitorami. Czyściliśmy zęby, stojąc obok siebie, przy toaletce z dwiema umywalkami, a nasze spojrzenia spotykały się w lustrzanym odbiciu. To była taka zwyczajna domowa scenka, a wydawało się, że oboje
czerpaliśmy z niej rozkosz.
– Odprowadzę cię na dół – powiedział, kierując się przez akry podłogi do wieszaka. Podążyłam za nim, zbaczając z kursu, gdy mijaliśmy jego biurko. Podeszłam do blatu i przejechałam dłonią po pustej powierzchni przed krzesłem Justina.
– Czy to tutaj spędzasz większość dnia?
– Tak. – Narzucił na siebie marynarkę, a ja miałam ochotę go zjeść. Wyglądał tak apetycznie.
Zamiast tego wskoczyłam na biurko dokładnie naprzeciw jego krzesła. Według mojego zegarka miałam jeszcze pięć minut. Ledwie starczało, by wrócić na czas do biura, ale co mi tam, zaryzykowałam. Nie mogłam oprzeć się pokusie, by wyegzekwować nowo nabyte prawa. Wskazałam na krzesło.
– Siadaj.
Uniósł brwi, ale podszedł do mnie bez słowa protestu i usiadł z gracją na krześle. Rozsunęłam nogi i przywabiłam go ruchem palca.
– Bliżej.
Przysunął się, wypełniając przestrzeń między moimi udami. Objął ramionami moje biodra i spojrzał mi w oczy.
– Pewnego dnia, już niedługo, zamierzam przelecieć cię dokładnie w tym miejscu.
– Na razie musi nam wystarczyć tylko pocałunek – wyszeptałam, pochylając się do przodu, by dosięgnąć jego ust. Chwytając go za ramiona dla utrzymania równowagi, polizałam rozchylone wargi, po czym wsunęłam język między nie i kusiłam go delikatnością pieszczot. Pomrukując, pogłębił pocałunek, pożerając moje usta w taki sposób, że zrobiłam się
mokra i boleśnie nabrzmiała.
– Pewnego dnia, już niedługo – powtórzyłam za nim, tuż przy jego ustach – zamierzam zsunąć się na kolana pod tym biurkiem i ssać twoją pałę. Może wtedy, gdy będziesz akurat gadał przez telefon i grał swoimi milionami jak w Monopolu. Panie Bieber, zakończy pan rundę i zgarnie swoje dwieście dolarów.
Czułam, jak jego usta wygięły się w uśmiechu.
– Już chyba wiem, jak to będzie wyglądać. Doprowadzisz mnie do utraty zmysłów, żądając, bym brał cię w najbardziej szalonych miejscach i szczytował w twoim napiętym, seksownym ciele.
– Czyżbyś narzekał?
– Aniołku, ślinka cieknie mi na samą myśl o tym.
Speszyłam się, słysząc to czułe określenie, chociaż urzekła mnie kryjąca się za nim słodycz.
– Aniołku?
Wymruczał łagodne potwierdzenie i znów skupił się na moich ustach. Nie mogłam uwierzyć, jak wiele mogło zmienić się w ciągu godziny. Opuściłam biuro Justina w zupełnie innym nastroju, niż gdy do niego wchodziłam. Dotyk jego ręki na
moich plecach sprawiał, że całe ciało miałam przepełnione radosnym oczekiwaniem. Godzinę wcześniej, kiedy prowadził mnie do swego biura, ten sam gest wypełniał mnie cierpieniem. Pomachałam na pożegnanie Scottowi i uśmiechnęłam się do recepcjonistki o kamiennym wyrazie twarzy.
– Chyba mnie nie lubi – zwierzyłam się Justinowi, gdy czekaliśmy na windę.
– Kto?
– Twoja recepcjonistka.
Odwrócił się i spojrzał w stronę rudowłosej, która odpowiedziała mu promiennym uśmiechem.
– No cóż – mruknęłam pod nosem. – Ciebie najwyraźniej lubi.
– Trudno się dziwić. W końcu co miesiąc przelewam pensję na jej konto.
Uśmiechnęłam się pobłażliwie.
– Tak, z pewnością o to chodzi. I z całą pewnością nie ma to nic wspólnego z faktem, że jesteś najseksowniejszym facetem na ziemi.
– Jestem, naprawdę? – Przygwoździł mnie do ściany i utkwił we mnie palący wzrok. Położyłam dłonie na jego brzuchu. Gdy poczułam, jak jego twarde mięśnie napinają się pod wpływem dotyku, musiałam zwilżyć dolną wargę.
– Takie drobne spostrzeżenie.
– Podobasz mi się. – Z dłońmi opartymi płasko o ścianę po obu stronach mojej głowy pochylił się i delikatnie pocałował mnie w usta.
– Ty też mi się podobasz. Ale zdajesz sobie sprawę, że jesteś w pracy, prawda?
– A co to by była za atrakcja być szefem, jeśli nie mógłbym robić, co tylko zechcę?
– Hmm.
Gdy przyjechała winda, dałam nura pod ramieniem Justina i wskoczyłam do środka. Rzucił się za mną w pogoń, po czym okrążył mnie niczym drapieżnik i zakradł się, by przyciągnąć mnie do siebie od tyłu. Jego dłonie wtargnęły do moich przednich kieszeni i wbiły się rozczapierzonymi palcami w biodra, przyszpilając mnie nieruchomo do jego ciała. Ciepło jego dotyku tak niedaleko miejsca, które aż konało z tęsknoty za nim, było najbardziej wyszukaną torturą. W akcie zemsty zaczęłam poruszać pośladkami, ocierając się o niego. Uśmiechnęłam się, gdy syknął i stwardniał.
– Zachowuj się – upomniał mnie szorstko. – Mam spotkanie za piętnaście minut.
– Będziesz o mnie myślał, siedząc za biurkiem?
– Bez dwóch zdań. A ty będziesz myślała o mnie, siedząc przy swoim. To polecenie służbowe, panno Brooks.
Oparłam głowę o jego pierś, zachwycona siłą jego rozkazującego tonu.
– Nie wyobrażam sobie, żeby mogło być inaczej, panie Bieber, biorąc pod uwagę, że myślę o panu na okrągło.
Wyszedł ze mną, gdy dojechaliśmy na dwudzieste piętro.
– Dziękuję za lunch.
– To ja powinnam ci dziękować. – Zaczęłam się wycofywać. – Do zobaczenia później, Mroczny i Niebezpieczny.
Uniósł ze zdziwienia brwi, słysząc, jaki wymyśliłam dla niego przydomek.
– Punkt piąta. Nie każ mi czekać.
Przyjechała kolejna winda. Wysiadła z niej Megumi, a Justin wszedł do kabiny, patrząc mi w oczy, dopóki nie zamknęły się drzwi.
– Fiu, fiu – wyraziła swoją aprobatę Megumi. – Ale ci się trafiło. Zielenieję z zazdrości.
Nie wiedziałam, co na to odpowiedzieć. Ta sytuacja była zbyt świeża i nie chciałam zapeszać. Gdzieś w głębi duszy czaiła się myśl, że to uczucie szczęścia nie będzie trwać zbyt długo. Wszystko szło aż za dobrze. Pospieszyłam do swojego biurka i zabrałam się do pracy.
– Eva. – Podniosłam wzrok i zobaczyłam Harrego, stojącego na progu swojego biura. – Możemy chwilę porozmawiać?
– Oczywiście. – Chwyciłam swój tablet, chociaż jego ponura mina i grobowy ton podpowiadały mi, że raczej nie będzie mi potrzebny. Kiedy Harry zamknął za mną drzwi, moje obawy się nasiliły.
– Wszystko w porządku?
– Tak. – Poczekał, aż zajmę miejsce, po czym usiadł obok mnie, a nie, jak zwykle na swoim miejscu za biurkiem. – Nie bardzo wiem, jak to powiedzieć...
– Po prostu powiedz. Jakoś to zniosę.
Spojrzał na mnie wzrokiem pełnym współczucia i aż skręcił się z zażenowania.
– To nie jest moja sprawa i nie powinienem się wtrącać. Jestem w końcu tylko twoim szefem i ten układ wyznacza pewną granicę, ale postanowiłem ją przekroczyć, ponieważ cię lubię, Evo, i mam nadzieję, że nasza współpraca potrwa dłużej.
Poczułam skurcz w żołądku.
– To wspaniale. Uwielbiam tę pracę.
– Świetnie. Świetnie, cieszę się. – Posłał mi przelotny uśmiech. – Tylko... uważaj z Bieberem, dobra?
Zamrugałam zaskoczona kierunkiem, jaki obrała nasza rozmowa.
– Dobra.
– Jest błyskotliwy, bogaty i seksowny, więc oczywiście rozumiem, że może się podobać. Mnie samemu w jego towarzystwie robi się gorąco, choć bardzo kocham Louisa. On tak po prostu działa na ludzi. – Harry szybko wyrzucał z siebie słowa, wyraźnie skrępowany. – I całkowicie rozumiem, dlaczego zainteresował się akurat tobą. Jesteś piękna, bystra,
szczera, taktowna... Mógłbym wymieniać dalej, bo naprawdę uważam, że jesteś wspaniała.
– Dziękuję – powiedziałam cichym głosem, z nadzieją, że nie wyglądałam tak koszmarnie, jak się czułam. Właśnie tego typu sytuacje, przyjacielskie dobre rady czy świadomość, że inni będą mnie postrzegać jako „zdobycz tygodnia”, były pożywką dla mojego braku pewności siebie.
– Po prostu nie chciałbym widzieć, jak cierpisz – wymamrotał, wyglądając tak marnie, jak ja się czułam. – W pewnym sensie jest to samolubne, przyznaję. Nie chciałbym stracić wspaniałej asystentki tylko dlatego, że nie będzie chciała pracować w budynku, którego właścicielem jest jej były.
– Harry, to wiele dla mnie znaczy, że się o mnie troszczysz i że cenisz mój wkład w działanie tej firmy. Ale naprawdę nie musisz się o nic martwić. Jestem dużą dziewczynką. Poza tym nic nie jest w stanie zmusić mnie do rzucenia tej pracy.
Wypuścił powietrze z głębi płuc, jakby kamień spadł mu z serca.
– W porządku. A więc dajmy temu spokój i wracajmy do pracy.
Tak też zrobiliśmy, ale znalazłam również chwilę, by skazać się na przyszłe tortury, subskrybując codzienne powiadomienia z Google'a o wszystkich newsach związanych z Justinem Bieberem. Kiedy wybiła piąta, świadomość moich niedoskonałości wciąż kładła się cieniem na moim szczęściu.
Justin zjawił się tak błyskawicznie, jak zapowiadał, i zdawał się nie zauważać mojego introspektywnego nastroju, gdy zjeżdżaliśmy na dół zatłoczoną windą. Kilka kobiet gapiło się na niego ukradkiem, ale to mi akurat nie przeszkadzało. Był taki seksowny. Zdziwiłabym się, gdyby nie patrzyły.
Złapał mnie za rękę, gdy znaleźliśmy się między bramkami kontrolnymi, i splótł palce z moimi. Ten prosty intymny gest znaczył dla mnie w tej chwili tak wiele, że uścisnęłam mocniej jego dłoń. Naprawdę musiałam uważać. Gdybym zaczęła naciskać na niego, żebyśmy spędzali razem więcej czasu, i byłabym mu za to wdzięczna, to byłby początek końca. Straciłabym do siebie szacunek, a i on przestałby mnie szanować, gdyby do tego doszło. Bentley SUV czekał przed budynkiem, a kierowca stał już w gotowości przy tylnych drzwiach. Justin spojrzał na mnie i powiedział:
– Spakowałem i wziąłem ze sobą strój do treningu na wypadek, gdybyś wolała iść do swojej siłowni. Equinox, prawda? Albo możemy pójść do mojej.
– A gdzie się znajduje twoja?
– Zwykle chodzę do BieberTrainer na Trzydziestej Piątej.
Byłam zaintrygowana, skąd wiedział, do którego centrum fitnessu uczęszczałam, ale ciekawość ta odeszła na dalszy plan, gdy usłyszałam słowo „Bieber” w nazwie jego siłowni.
– Czy mówiąc „moja siłownia”, miałeś może na myśli, że ona należy do ciebie?
Błysnął zębami, uśmiechając się szeroko.
– To cała sieć. Zwykle trenuję różne sztuki walki z osobistym trenerem, ale okazjonalnie korzystam też z tej siłowni.
– Cała sieć – powtórzyłam. – Oczywiście.
– A więc wybór należy do ciebie – powiedział uprzejmie. – Pójdziemy tam, gdzie będziesz miała ochotę.
– Wobec tego jedźmy do twojej siłowni.
Sam otworzył przede mną tylne drzwi, a ja wślizgnęłam się do środka, kładąc torebkę i torbę sportową na kolanach. Gdy samochód ruszył, spojrzałam w okno. Sedan jadący obok nas był tak blisko, że nie musiałabym wychylać się daleko, by go dotknąć. Ciągle nie mogłam przyzwyczaić się do godzin szczytu na Manhattanie. W południowej Kalifornii również mieliśmy korki, ale tam sznury samochodów poruszały się w ślimaczym tempie. Tutaj, w Nowym Jorku, gdzie na ulicach królowała prędkość, a widok stłuczek nie był niczym niezwykłym, podczas jazdy samochodem często zamykałam oczy i modliłam się,
by dotrzeć do celu w jednym kawałku. Przeniosłam się do zupełnie innego świata. Nowe miasto, nowe mieszkanie, nowa praca i nowy mężczyzna. To całkiem sporo, jak na tak krótki okres. Nic dziwnego, że czułam się lekko wytrącona z równowagi. Zerknęłam na Justina i odkryłam, że przyglądał mi się cały czas z nieprzeniknionym wyrazem twarzy. Wszystko we mnie zawirowało w chaosie dzikiego pożądania i niecierpliwego oczekiwania. Nie miałam pojęcia, gdzie razem z nim podążam, wiedziałam tylko, że nie mogę tego zatrzymać, nawet gdybym chciała.

16 komentarzy:

  1. Bardzo fajny rozdział...ciekawe co się stanie na siłowni :)
    @_MrsSwagger69
    Xoxo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

      Usuń
  2. I znow nie moge doczekac sie noewego! Dziewczyno jak ty to robisz?

    OdpowiedzUsuń
  3. JEZU,JEZU CUDOWNY !! CZEKAM NA KOLEJNY ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. O rany! Tak! Są razem! jsadhasjkdhaskjdhakjsd niesamowicie się cieszę!

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie mogę się od tego oderwać, ta historia porwała mnie zupełnie, jest inna od wszystkich, i potrafi zaskoczyć, nie jest przewidywalna jak reszta, że na samym początku już można stwierdzić jak to się skończy. Nie wiem czy tłumaczy to jedna osoba czy kilka, ale chciałabym bardzo podziękować. Doceniam wkład pracy i czasu w tłumaczenie. Oby tak dalej, i niech przybywa coraz więcej czytelników ;)
    Z niecierpliwością czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń
  6. tak bardzo to kocham <3 szkoda że rozdziały są co tydzień ;c

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli chcesz wiedzieć co jest dalej, sięgnij po książkę "dotyk crossa" sylwii day. Zostałam poproszona o przerobienie tego na jb/1d fanfiction, ponieważ niektórym osobom tak po prostu lepiej się czyta :)

      Usuń
  7. A będziesz pisała z perspektywy Justina ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie będzie pisała bo to opowiadanie nawet nie jest jej. Ona tylko zmienia imiona

      Usuń
    2. a czy gdzieś napisałam, że jest moje? NIE. Gdybyś poświęciła kilka sekund na odwiedzenie mojego profilu, tam dokładnie pisze, że jest to przeróbka.

      Usuń
  8. Nie jest ci chociaż troche głupio że kopiujesz czyjeś tłumaczenie oraz książke "dotyk crossa" zmieniając tylko kilka imion?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, ponieważ zostałam poproszona o przerobienie tej książki na fanfiction z justinem i 1D. Gdyby nie to, nawet bym tego nie zaczęła. Wszystko jest napisane w opisie profilu, gdybyś poświęciła kilka sekund na sprawdzenie, wiedziałabyś.

      Usuń
    2. hjghjsdhfkjshfkjshfksh h świetny rozdział *o*
      @kidrawhxo

      Usuń