poniedziałek, 6 stycznia 2014

X

ROZDZIAŁ ZAWIERA WULGARYZMY ORAZ SCENY EROTYCZNE PRZEZNACZONE DLA OSÓB POWYŻEJ 18 ROKU ŻYCIA. CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ.

W sobotni poranek obudził mnie gigantyczny kac, ale przyjęłam go z pokorą jako zasłużoną karę za moje uczynki poprzedniej nocy. Mimo szczerej odrazy do metod Justina, który negocjował seks z równym zaangażowaniem, z jakim omawia się propozycję fuzji, koniec końców wdałam się z nim w te negocjacje. Pragnęłam go bowiem wystarczająco mocno, by podjąć wkalkulowane ryzyko i złamać własne zasady. Pocieszało mnie nieco, że on też musiał zdobyć się na pewne ustępstwa wobec mnie. Po długim gorącym prysznicu udałam się do salonu, gdzie znalazłam Nialla z jego netbookiem na kanapie. Wyglądał na odświeżonego i gotowego, by rozpocząć nowy dzień.
Z kuchni niósł się zapach kawy. Pospieszyłam tam i napełniłam największy kubek, jaki udało mi się znaleźć.
– Dzień dobry, słoneczko! – zawołał Niall.
Obejmując dłońmi cenną porcję kofeiny, niezbędną, by postawić mnie na nogi, dołączyłam do niego na kanapie.
Niall wskazał na małe pudełko na stole.
– To przyszło do ciebie, gdy byłaś pod prysznicem.
Odstawiłam kubek na stolik i podniosłam pudełeczko. Było owinięte szarym papierem przewiązanym sznurkiem, a na górze, napisane ukośnie, widniało moje imię, wykaligrafowane ręcznie z ozdobnymi zawijasami. W środku znajdowała się bursztynowa buteleczka z napisem wymalowanym białą, staroświecką czcionką: Remedium na kaca. Do szyjki miała doczepioną rafią karteczkę, która zachęcała: „Wypij mnie”. We wgnieceniu, odciśniętym w bibułce wyściełającej pudełko przytaiła się wizytówka Justina.
Przyjrzawszy się bliżej upominkowi, uznałam go za niezwykle trafny. Od czasu gdy poznałam Justina, czułam się właśnie jak Alicja w Krainie Czarów, jakbym przez króliczą norę trafiła do fascynującego świata pełnego pokus, gdzie nie obowiązywały żadne ogólnie przyjęte reguły. Wypływałam na nieznane wody w ekscytującą, a zarazem przerażającą podróż.
Zerknęłam na Nialla, który przyglądał się buteleczce podejrzliwie.
– Zdrówko. – Odkorkowałam ją i nie zastanawiając się długo, wypiłam całą zawartość. Remedium smakowało jak mdły, słodkawy syrop na kaszel. Wstrząsnęło mną, po czym poczułam, jak pali mnie w żołądku. Wytarłam usta wierzchem dłoni i zakorkowałam z powrotem pustą buteleczkę.
– Co to, do diabła, było?
– Czuję pożar w żołądku, więc chyba wypiłam klina.
Zmarszczył nos.
– Skuteczne, acz nieprzyjemne.
I faktycznie poskutkowało. Już czułam się dużo lepiej. Niall wziął pudełko i wygrzebał wizytówkę Justina. Odwrócił ją, po czym wyciągnął w moim kierunku. Z tyłu kartonika widniało „Zadzwoń do mnie”, skreślone śmiałym charakterem pisma, plus numer telefonu. Wzięłam wizytówkę i zamknęłam ją w dłoni. Ten podarunek był dowodem, że myślał o mnie. Jego nieustępliwość i adoracja były kuszące. Schlebiało mi, że poświęcał mi tyle uwagi. Trudno zaprzeczyć, iż byłam bezradna wobec poczynań Justina. Łaknęłam jego dotyku i ekscytował mnie sposób, w jaki on reagował na mój dotyk. Gdy zastanawiałam się, na co skłonna byłbym przystać, by znów móc poczuć jego dłonie na moim ciele, niewiele rzeczy przychodziło mi na myśl.
Kiedy Niall chciał podać mi telefon, powstrzymałam go.
– Nie teraz, ciągle jeszcze trochę kręci mi się w głowie. W stosunkach z Justinem trzeźwy umysł jest moją jedyną bronią.
– Wczoraj wyglądaliście jak dwa gruchające gołąbki. Zdecydowanie ma do ciebie słabość.
– Zdecydowanie ja mam do niego słabość. – Zwinęłam się w kłębek w rogu kanapy, obejmując dłońmi kolana, i przyłożyłam policzek do poduszki. – Postanowiliśmy, że spędzimy ze sobą trochę czasu, żeby lepiej się poznać. Układ obejmuje również niezobowiązujący, aczkolwiek fizycznie intensywny seks. Żadnych oczekiwań, żadnych obowiązków, żadnych pretensji.
Niall nacisnął klawisz na swoim netbooku i z drukarki po drugiej stronie pokoju zaczęły wypadać kartki. Następnie zamknął komputer, odłożył go na stolik i poświęcił mi całą uwagę.
– Może przerodzi się to w coś poważniejszego.
– Już szykuję welon – zadrwiłam.
– Nie bądź cyniczna.
– Niall, nie spodziewam się, że finałem tej historii będzie „i żyli długo i szczęśliwie”, tym bardziej że chodzi o takiego krezusa jak Bieber. Na przykładzie mamy widzę, co to znaczy być związaną z wpływowym mężczyzną. To praca w pełnym wymiarze godzin
z partnerem na pół etatu. Dla mamy rekompensatą są pieniądze, ale dla mnie to za mało.
Tata kochał moją mamę. Poprosił ją o rękę z nadzieją, że będzie chciała dzielić z nim życie. Odrzuciła jego oświadczyny, gdyż ani nie zajmował ważnego stołka, ani nie mógł się pochwalić pokaźnym kontem w banku, co ona postrzegała jako niezbędne atrybuty
przyszłego męża. W rozumieniu Moniki Stanton miłość nie była warunkiem koniecznym, by zawrzeć małżeństwo. A skoro mało który mężczyzna mógł oprzeć się jej urodzie, z tymi jej uwodzicielskimi oczętami i zmysłowym, lekko chropowatym głosem, nigdy nie była
zmuszona zejść poniżej swoich standardów. Niestety, mój tata nie był dla niej dostatecznie atrakcyjną zdobyczą.
Zerknęłam na zegar i okazało się, że jest już wpół do jedenastej.
– Chyba powinnam zacząć się szykować.
– Uwielbiam spa z twoją mamą. – Uśmiech Nialla przegonił chmury zbierające się w mojej głowie. – Po wszystkim czuję się jak młody bóg.
– Ja też. Jak bogini w ludzkiej skórze.
Nie mogliśmy się doczekać błogich chwil w spa, dlatego zamiast nasłuchiwać dzwonka telefonu z recepcji, zbiegliśmy na dół, by stamtąd wyglądać limuzyny. Portier powitał nas uśmiechem, gdy wyszliśmy na zewnątrz – ja w sandałkach na obcasach i długiej powiewnej sukni, Niall w dżinsach osuwających się na biodra i T-shircie z długim rękawem.
– Dzień dobry, panno Brooks, panie Horan. Czy potrzebują państwo dzisiaj taksówki?
– Nie, dziękujemy, Paul. Czekamy na samochód. – Cary uśmiechnął się szeroko. – Dzisiaj dzień rozkoszy w Perrini’s!
– Ach, Perrini’s Day Spa. – Paul pokiwał głową z pełnym zrozumieniem. – Kupiłem tam żonie bon upominkowy z okazji naszej rocznicy. Tak jej się podobało, że chyba uczynię z tego tradycję.
– Dobrze zrobiłeś, Paul – powiedziałam. – Rozpieszczanie kobiet nigdy nie wychodzi z mody.
Wkrótce zajechała czarna limuzyna z Clancym za kółkiem. Paul otworzył nam tylne drzwi i wpakowaliśmy się do środka, piszcząc z radości jak małe dzieci, gdy znaleźliśmy pudełko obłędnie drogich ekskluzywnych czekoladek na tylnym siedzeniu. Pomachaliśmy
Paulowi na do widzenia, rozsiedliśmy się wygodnie i rzuciliśmy na słodkości, małymi kęsami i powoli, z rozkoszą smakując każdą bajeczną pralinkę. Clancy zawiózł nas prosto do Perrini’s, miejsca, za którego drzwiami rozciągała się pełna przepychu kraina piękna i błogiego odpoczynku. Niezwykłą atmosferę czuć było od samego wejścia. Przestępując próg tej świątyni relaksu, czuliśmy się, jakbyśmy wyjechali na egzotyczne wakacje w odległym zakątku świata. Na łukowych ościeżach każdych drzwi udrapowane były prążkowane kotary z jedwabiu o nasyconych barwach, a na stylowych szezlongach i fotelach królewskich rozmiarów leżały haftowane poduszki. W wiszących pozłacanych klatkach ćwierkały ptaki, a doniczkowe rośliny rozpościerały bujne liście w każdym rogu. W miniaturowych ozdobnych fontannach szumiała woda, a z dyskretnie ukrytych głośników płynęła instrumentalna muzyka. Powietrze przesycała woń wschodnich przypraw i kadzideł. Czułam się, jakbym trafiła do krainy z Baśni z tysiąca i jednej nocy.
Cały efekt balansował na granicy kiczu, ale jej nie przekraczał. Perrini’s oferował luksus i egzotykę, wyrafinowaną przyjemność dla tych, którzy mogli sobie na to pozwolić. Takich jak moja matka, która właśnie kończyła kąpiel w mleku i miodzie, gdy dotarliśmy na miejsce.
Po przeanalizowaniu karty dostępnych zabiegów zdecydowałam się zastąpić mój standardowy wybór „kobiety wojownika” zabiegiem o kuszącej nazwie „zmysłowa pielęgnacja”. Wprawdzie miałam robioną depilację ledwie tydzień temu, ale pozostała część zabiegu – „opracowana, by uczynić cię tak seksowną, że nikt nie zdoła ci się oprzeć” – wydawała się dokładnie tym, czego potrzebowałam.
Kiedy w końcu udało mi się skierować myśli na bezpieczny tor tematów związanych z pracą, z krzesła do pedikiuru zza moich pleców dobiegł mnie głos Nialla.
– Pani Stanton, czy poznała pani Justina Biebera?
Rzuciłam mu spojrzenie pełne nienawiści. Skurczybyk dobrze wiedział, że matka miała świra na punkcie moich spraw sercowych oraz – jak to miało miejsce w tym wypadku – tych bardziej łóżkowych.
Jak mogłam się spodziewać, na wzmiankę o bogatym, przystojnym mężczyźnie moja matka wychyliła się ze swojego stanowiska po mojej drugiej stronie, zaaferowana niczym podlotek.
– Oczywiście. Jest jednym z najzamożniejszych ludzi na świecie. Jeśli mnie pamięć nie myli, na dwudziestym piątym miejscu na liście „Forbesa”, czy coś koło tego. Niezwykle zdeterminowany i rzutki młody człowiek, bez dwóch zdań, i hojny darczyńca na rzecz
wielu organizacji charytatywnych dla dzieci, w których się udzielam. Świetna partia, to oczywiste, ale obawiam się, Niall, że nie gustuje w mężczyznach. Ma zdecydowanie reputację kobieciarza.
– Mój pech. – Na twarzy Nialla igrał szelmowski uśmiech. Udawał, że nie widzi, jak daję mu znaki, gwałtownie kręcąc głową. – Ale i tak byłaby to nieodwzajemniona miłość, bo on najwyraźniej czuje miętę do naszej Evy.
– Eva! Nie mogę uwierzyć, że nic mi nie powiedziałaś! Jak mogłaś ukrywać przede mną coś takiego?
Spojrzałam na swoją matkę. Jej odświeżona zabiegami twarz wyglądała na młodą, gładką i tak podobną do mojej. Byłam nieodrodną córką mamy, nosiłam nawet jej nazwisko. Jedynym ustępstwem, na które zgodziła się wobec mojego ojca, było nadanie mi
imienia po jego matce.
– Naprawdę nie ma o czym mówić – wykręcałam się. – Jesteśmy tylko... znajomymi.
– Stać nas na więcej – powiedziała Monica, a jej oczy przybrały wyraz chłodnej kalkulacji, co przyprawiło mnie o ciarki. – Nie wiem, jak mogło umknąć mojej uwadze, że pracujesz w tym samym budynku, co on. Jestem pewna, że stracił dla ciebie głowę
w momencie, kiedy cię zobaczył. Chociaż mówią, że preferuje blondynki... Hmm... Tak czy inaczej, mówią też, że ma doskonały gust. I to się w takim razie jak najbardziej sprawdza.
– Mylisz się. Proszę, tylko się nie wtrącaj. Zrobisz mi wstyd.
– Nonsens. Nikt nie umie obchodzić się z mężczyznami lepiej niż ja.
Skuliłam się, wciągając głowę w ramiona. Gdy nadszedł czas na mój masaż, potrzebowałam go bardziej niż kiedykolwiek. Wyciągnęłam się na stole i zamknęłam oczy, licząc na drzemkę, gdyż miałam przed sobą wizję długiej i męczącej nocy. Jak każda dziewczyna uwielbiałam wystroić się od czasu do czasu, ale bankiety dobroczynne pociągały za sobą wiele przykrych obowiązków. Kurtuazyjna wymiana uprzejmości była męką, paradowanie z przyklejonym uśmiechem prawdziwą katorgą, a wysłuchiwanie obcych ludzi wygłaszających tyrady na temat prowadzenia interesów nudne jak flaki z olejem. Gdyby nie to, że chciałam pomóc Niallowi w karierze, prawdopodobnie stawiłabym większy opór, żeby wymigać się od tej wieczornej gali. Zdawałam sobie jednak sprawę, że dla niego udział w tego typu wydarzeniach był świetną okazją do autopromocji. Westchnęłam. Kogo ja chciałam oszukać? I tak skończyłoby się na tym, że poszłabym bez słowa skargi. Moja mama i Stanton wspierali organizacje walczące z wykorzystywaniem dzieci, gdyż było to ważne dla mnie. Przebrnięcie raz na jakiś czas przez sztywniacką imprezę było niewielką ceną za ich pomoc dla tej inicjatywy. Wzięłam głęboki oddech, aby się zrelaksować. Zapisałam w pamięci, aby po powrocie do domu zadzwonić do taty, i zaczęłam się zastanawiać, w jaki sposób podziękować Justinowi za lekarstwo na kaca. Mogłam wprawdzie wysłać mu wiadomość
z podziękowaniem na adres mejlowy widniejący na wizytówce, nie byłoby to jednak w dobrym guście. Poza tym nie wiedziałam przecież, kto miał dostęp do jego służbowej skrzynki.
Postanowiłam, że po prostu zadzwonię do niego po powrocie do domu. Czemu nie?
Poprosił mnie o to – a nie, przepraszam – kazał mi. Uamiłeścił swoje żądanie na wizytówce. Tak czy inaczej, dzięki temu znowu mogłambym usłyszeć jego uwodzicielski głos.
Drzwi się otworzyły i do pokoju wkroczyła masażystka.
– Witaj, Evo. Gotowa?
Nie do końca. Ale zmierzałam w dobrym kierunku.
*
Po kilku bajecznych godzinach w spa moja mama i Niall odwieźli mnie do domu, po czym sami ruszyli szukać nowych spinek do mankietów dla Stantona. Wykorzystałam tę chwilę prywatności, by zadzwonić do Biebera. Sytuacja była niby wymarzona, ale kilka
razy zawahałam się, zanim odważyłam się nawiązać połączenie.
Odebrał po pierwszym sygnale.
– Eva.
Byłam zaskoczona, że wiedział, kto dzwoni, zanim jeszcze zdążyłam się odezwać.
Miałam mętlik w głowie. W jaki sposób moje imię i numer znalazły się na jego liście kontaktów?
– Uhm... Cześć, Justin.
– Jestem przecznicę od twojego domu. Powiadom recepcję, że zaraz będę.
– Słucham? – Czułam się, jakbym przegapiła jakąś część konwersacji. – Gdzie będziesz?
– U ciebie. Właśnie skręcam w twoją ulicę. Zadzwoń na recepcję, Eva.
Rozłączył się, a ja wlepiałam oczy w telefon, próbując uświadomić sobie, że za kilka chwil znów znajdę się w jego towarzystwie. Nieco oszołomiona podeszłam w końcu do domofonu i zawiadomiłam recepcję, że czekam na pana Justina Biebera. Nie zdążyłam
odwiesić słuchawki, kiedy był już w lobby, a za chwilę pukał do drzwi. Dopiero wówczas zdałam sobie sprawę, że mam na sobie jedynie szlafroczek sięgający mi do połowy uda, podczas gdy moja twarz była w pełnym makijażu, a włosy wystylizowane na wieczorny bankiet. Mógł z mojego wyglądu wysnuć nieco pochopne wnioski.
Zanim mu otworzyłam, zakryłam się szczelniej, mocniej zaciskając pasek. Nie chciałam, by pomyślał sobie, że wpuszczam go do środka, by go uwieść. Justin zatrzymał się na dłuższą chwilę w progu, taksując mnie wzrokiem, począwszy od mojej ułożonej fryzury aż po paznokcie z francuskim manikiurem. Byłam równie olśniona jego wyglądem. W znoszonych dżinsach i T-shircie prezentował się tak oszałamiająco, że miałam ochotę zedrzeć z niego ubranie zębami.
– Warto było odbyć tę podróż, by zastać taki widok. – Wszedł do środka, zamykając za sobą drzwi. – Jak się czujesz?
– Dobrze. Dzięki tobie. Dziękuję. – Był tutaj, przy mnie. Poczułam, jak coś ściska mnie w żołądku i zaczyna kręcić mi się w głowie. – Ale to chyba nie powód, dla którego tutaj jesteś.
– Jestem tutaj, ponieważ zajęło ci zbyt wiele czasu, by do mnie oddzwonić.
– Nie sądziłam, że jest jakiś nieprzekraczalny termin.
– Mam do ciebie pilną sprawę, ale przede wszystkim chciałem sprawdzić, czy wszystko u ciebie w porządku po wczorajszej nocy. – Jego twarz, którą okalały bujne kosmyki brązowych włosów, zapierała dech w piersiach. Wpatrywał się we mnie ciemnymi oczami, pożerając mnie wzrokiem. – Boże. Wyglądasz tak pięknie, Eva. Nie pamiętam, bym kiedykolwiek pragnął kogoś tak bardzo.
To jedno proste zdanie sprawiło, że stałam się rozpalona i pragnąca. I co za tym idzie, zbyt bezbronna.
– A więc cóż to za pilna sprawa?
– Chcę, żebyś towarzyszyła mi dzisiaj podczas kolacji dobroczynnej.
Cofnęłam się z wrażenia, zarazem osłupiała i podekscytowana tą propozycją.
– Idziesz tam?
– Podobnie jak ty. Sprawdziłem, bo wiedziałem, że twoja matka tam będzie. Chodźmy razem.
Położyłam dłoń na piersi w geście zaskoczenia. W głowie miałam mętlik. Nie byłam pewna, czy bardziej przerażające było jego niezdrowe, obsesyjne zainteresowanie moim życiem, czy sama propozycja i wszystkie konsekwencje, które mogła za sobą pociągnąć.
– Nie to miałam na myśli, gdy mówiłam, że powinniśmy spędzać razem czas.
– Dlaczego nie? – W tym prostym pytaniu kryło się wyzwanie. – Dlaczego nie mielibyśmy udać się razem na imprezę, na którą każde z nas zamierzało przyjść z osobna?
– To nie byłoby zbyt dyskretne. To wydarzenie jest mocno nagłaśniane przez media.
– I co z tego? – Justin podszedł bliżej i dotknął kosmyka moich włosów. Jego zmysłowy, niebezpiecznie prowokujący głos sprawił, że cała zadrżałam. Czułam żar bijący od jego atletycznego, nabitego ciała i odurzający, niezwykle męski zapach. Z każdą chwilą coraz bardziej ulegałam jego urokowi.
– Ludzie będą snuć domysły, szczególnie moja matka. Już zwęszyła w wodzie twoją kawalerską krew.
Pochylając głowę, Justin dotknął ustami wgłębienia między moją szyją a ramieniem.
– Nie obchodzi mnie, co myślą ludzie. My wiemy, co jest między nami. I potrafię poradzić sobie z twoją matką.
– Jeśli myślisz, że potrafisz – powiedziałam bez tchu – to nie znasz jej za dobrze.
– Przyjadę po ciebie o siódmej. – Jego język wytropił pulsującą dziko tętnicę na mojej szyi, stapiając resztki oporu. Moje ciało rozluźniło się i poddało bezwolnie, gdy przyciągnął mnie bliżej.
Ostatkiem sił zdołałam wydyszeć:
– Nie powiedziałam tak.
– Ale nie powiesz nie. – Chwycił zębami płatek mojego ucha. – Nie pozwolę ci.
Otworzyłam usta, by zaprotestować, ale uciszył mnie namiętnym, wilgotnym pocałunkiem. Jego język wykonywał powolne ruchy, liżąc mnie z rozkoszą, tak że zapragnęłam, by zrobił dokładnie to samo między moimi nogami. Moje dłonie powędrowały do jego włosów, gładząc je, a potem chwytając mocno. Gdy mnie objął, wygięłam się w łuk i zatonęłam w jego ramionach. Tak jak wtedy w jego biurze, nawet nie zorientowałam się, kiedy przeniósł mnie na kanapę i położył na plecach, tłumiąc mój okrzyk zdziwienia łapczywym pocałunkiem. Materiał szlafroczka rozsunął się pod jego zręcznymi dłońmi. Utorował sobie drogę do piersi i zaczął ugniatać je delikatnymi, rytmicznymi ruchami.
– Justin...
– Cii... – uciszył mnie, ssąc moją dolną wargę, podczas gdy jego palce drażniły i ściskały sutki, nadwrażliwe i nabrzmiałe z podniecenia. – Wariowałem na myśl, że jesteś naga pod tą szmatką.
- Przyszedłeś zupełnie bez uprzedze... Och! O Boże...
Jego wargi zamknęły się wokół brodawki. Moim ciałem wstrząsnął gorący spazm, aż kropelki potu wystąpiły na rozpalonej skórze.
Błądząc rozpaczliwie rozgorączkowanym wzrokiem, spojrzałam na wyświetlacz zegara w dekoderze kablówki.
– Justin, nie.
Podniósł głowę i popatrzył na mnie roziskrzonymi karmelowymi oczami.
– To czyste szaleństwo, wiem. Nie mogę, nie potrafię tego wytłumaczyć, ale muszę, muszę sprawić, żebyś doszła. Myślę o tym nieustannie od tych paru dni.
Jedna z jego dłoni wdarła się między moje uda. Rozchyliłam je, nie czując już wstydu, poczerwieniała i rozgorączkowana w erotycznym uniesieniu. Drugą dłonią nie przestawał ugniatać moich piersi, które stawały się coraz bardziej nabrzmiałe i nieznośnie wrażliwe pod wpływem jego nieustępliwych pieszczot.
– Zwilgotniałaś dla mnie – wyszeptał, przesuwając wzrok w dół mego ciała, aż do miejsca, w którym rozchylał dolne wargi palcami. – Tu też jesteś piękna. Aksamitna i różowa. Taka delikatna. Nie depilowałaś się dzisiaj, prawda?
Pokręciłam głową.
– Całe szczęście. Nie mógłbym wytrzymać kolejnych dziesięciu minut, nie dotykając cię tutaj, nie mówiąc już o dziesięciu godzinach. – Wsunął we mnie ostrożnie jeden palec.
Przymknęłam oczy, uzmysławiając sobie, jak bezbronna byłam wobec tego mężczyzny, gdy leżałam tak przed nim, naga i pobudzona, podczas gdy on penetrował mnie palcami, klęcząc na podłodze, wciąż w pełni ubrany. Mężczyzny, którego znajomość tajników
brazylijskiej depilacji zdradzała głęboką wiedzę na temat kobiet i kobiecego ciała.
– Jesteś taka ciepła i wąska. – Justin cofnął palec i pchnął go we mnie z powrotem zdecydowanym, a zarazem finezyjnym ruchem. Wygięłam się w łuk, zaciskając się wokół niego łapczywie, niecierpliwie, zachłannie. – I taka nienasycona. Kiedy ostatnim razem
ktoś zrobił ci dobrze?
Gorączkowo przełknęłam ślinę.
– Byłam bardzo zajęta. Moja praca magisterska, poszukiwanie pracy, przeprowadzka...
– A więc zgaduję, że upłynęło trochę czasu. – Wycofał się, po czym natarł z powrotem dwoma palcami. Nie udało mi się powstrzymać jęku rozkoszy. Miał niezwykle utalentowane dłonie, zdecydowane i wprawne, i zgarniał nimi wszystko, na co miał ochotę.
– Stosujesz antykoncepcję?
– Tak. – Moje palce wbiły się w poduszki kanapy. – Oczywiście.
– Dowiodę ci, że jestem w porządku. Ty zrobisz to samo, a potem pozwolisz mi, żebym w ciebie wszedł.
– Boże, Justin! – Dyszałam rozgorączkowana, bezwstydnie krążąc biodrami wokół jego poruszających się rytmicznie palców. Miałam wrażenie, że za chwilę samoistnie zajmę się ogniem i zginę w płomieniach, jeśli nie przestanie się tak bawić i szybko mnie nie
rozładuje. Nigdy wcześniej nie byłam równie podniecona. Niemal traciłam rozum z desperackiej potrzeby orgazmu. Gdyby do pokoju wszedł teraz Niall, stając się świadkiem spektaklu w naszym salonie, gdzie ja naga wiję się w konwulsjach na kanapie, podczas gdy Justin robi mi palcówkę, chyba nawet by mnie to nie obeszło.
Justin również oddychał z trudem. Jego twarz była rozpalona pożądaniem. Pożądaniem mnie. Ja zaś nie robiłam niczego więcej, prócz bezradnego poddawania się jemu. Jego dłoń powędrowała z mojej piersi na policzek, muskając go delikatnie.
– Zarumieniłaś się. Zawstydziłem cię.
– Tak.
Na jego twarzy pojawił się uśmiech, łajdacki i triumfalny zarazem, na którego widok moje piersi napięły się jeszcze bardziej.
– Chcę czuć w tobie moją spermę, kiedy pieprzę cię palcami. Chcę, żebyś ty czuła w sobie tę spermę, żebyś myślała o mnie, o tym, jak wyglądałem i jakie dźwięki wydawałem z siebie, gdy spuszczałem się w tobie. Będziesz myślała o tym i pragnęła, bym
robił to jeszcze i jeszcze.
Moja cipka nabrzmiewała pod wpływem stymulacji jego zręcznych palców, a nieprzyzwoite słowa wyrzucane ochrypłym głosem z jego ust sprawiły, że byłam o krok od orgazmu.
– Powiem ci o wszystkich sposobach, na jakie chcę, żebyś mnie zaspokajała. I zrobisz wszystko, co ci każę, zgodzisz się na wszystko, co będę chciał z tobą zrobić. I będziemy pieprzyć się głośno i nieprzytomnie, jak zwierzęta, bez żadnych zahamowań. Wiesz o tym, prawda? Przeczuwasz już, jak będzie wyglądał nasz seks.
– Tak – wydyszałam, chwytając kurczowo piersi, by złagodzić ból stwardniałych sutków. – Błagam, Justin.
– Cii... Zajmę się tobą. – Opuszkiem kciuka łagodnie masował łechtaczkę kolistymi ruchami. – Patrz mi w oczy, kiedy będziesz dla mnie szczytować.
Wewnątrz mnie narastało niewyobrażalne napięcie, każdy centymetr ciała się naprężał, gdy masował mój guziczek i jednocześnie penetrował mnie palcami, wsuwając je i wysuwając w stałym, niespiesznym rytmie.
– Pokaż mi, jak dochodzisz, Eva – rozkazał. – Natychmiast.
Szczytowałam, wydając z siebie ekstatyczny jęk, z całej siły wbijając paznokcie w poduszkę, podczas gdy moje biodra pompowały w przód i w tył na jego dłoni, daleka od onieśmielenia czy poczucia wstydu. Przywarłam wzrokiem do jego twarzy, niezdolna
patrzeć gdzie indziej, zahipnotyzowana okrutnym samczym triumfem, który płonął w jego oczach. W tym momencie należałam do niego, posiadł mnie całkowicie. Zrobiłabym wszystko, czego by zapragnął. I on dobrze o tym wiedział.
Cała drżałam, targana spazmami zniewalającej rozkoszy. Wydawało mi się, że przez ryk krwi w uszach słyszę jego zachrypnięty głos, lecz nim cokolwiek zrozumiałam, on zadarł moje nogi aż na oparcie kanapy, rozchylił je i przywarł ustami do mojej szczeliny.
– Nie. – Naparłam na jego głowę rękami. – Nie wytrzymam.
Byłam zbyt opuchnięta, zbyt czuła. Ale gdy jego wibrujący język dotknął mojej łechtaczki, znów poczułam ten głód, odradzający się z każdą chwilą. Jeszcze intensywniej niż za pierwszym razem. Prowadził język wzdłuż mojego rozedrganego sromu, drażniąc
i nęcąc obietnicą kolejnego orgazmu, a ja wiedziałam, że nie będę mogła mieć go znowu tak szybko.
Nagle jego język wdarł się we mnie, a ja zagryzłam wargi, by stłumić krzyk, kiedy dochodziłam po raz drugi. Wiłam się desperacko, czułe mięśnie zaciskały się wokół wibrującego języka, moje ciało drżało od zmysłowych pomruków Justina. Nie miałam siły
go odepchnąć, gdy powrócił do łechtaczki i zaczął ssać ją delikatnie... wytrwale... aż eksplodowałam kolejnym orgazmem, wykrzykując zdyszanym głosem jego imię. Byłam jak z gumy, gdy wreszcie mnie uwolnił, i wciąż nie mogłam złapać tchu, kiedy
całował mnie od brzucha aż po piersi. Na koniec polizał moje brodawki, po czym chwycił mnie pod plecy i gwałtownie przyciągnął do siebie. Leżałam w jego ramionach bezwładna i uległa, podczas gdy on napierał na moje wargi ze stłumioną furią, gniotąc je
i zdradzając, jak blisko krawędzi był on sam.
Kiedy oderwał się od moich ust, zakrył mnie, zbierając z powrotem poły szlafroczka, po czym wstał i spojrzał na mnie z góry.
– Justin...?
– Będę o siódmej. – Wyciągnął dłoń i dotknął mojej kostki, pieszcząc palcami miejsce, gdzie zapięty był diamentowy łańcuszek, który założyłam z myślą o wieczornym przyjęciu. – I nie zdejmuj tego. Gdy będę cię ujeżdżać, masz mieć na sobie tylko to.

środa, 1 stycznia 2014

IX

Wstrząśnięta siłą własnej reakcji wyrwałam się z tego pocałunku, dysząc ciężko. Justin rzucił się za mną, muskając wargami ucho i policzek. On także oddychał z trudem. Grzechot kostek lodu w szklance, którą przez cały czas trzymał w dłoni, przedarł się przez moje rozpalone zmysły.
– Muszę być w tobie, Eva – wyszeptał dziko. – Tęsknię za tobą.
Mój wzrok zatrzymał się na szklance z drinkiem na stole. W głowie wirowały tysiące myśli, pieprzona plątanina odczuć, wspomnień i wątpliwości.
– Skąd to wszystko wiesz?
Jego język przesunął się wzdłuż muszli mego ucha, wywołując dreszcz rozkoszy. Miałam wrażenie, jakby wszystkie mięśnie mojego ciała napinały się, spragnione dotyku. Opieranie się jego pieszczotom kosztowało mnie niewyobrażalną ilość energii. Czułam się
wypompowana i zmęczona.
– Co takiego?
– Co zwykle piję w barze? Jak nazywa się mój współlokator?
Wciągnął głęboko powietrze, po czym puścił mnie i trochę się odsunął. Odstawił szklankę na stolik, po czym zmienił pozycję i podciągnął kolano na poduszkę między nami, by móc patrzeć mi prosto w twarz. Ponownie wyciągnął ramię wzdłuż oparcia, rysując
palcami niewidzialne koła na łuku mojego ramienia.
– Odwiedziłaś już wcześniej jeden z moich klubów. W systemie była odnotowana twoja karta kredytowa z wyszczególnionymi transakcjami. A Niall Horan widnieje w umowie wynajmu twojego apartamentu.
Wszystko wokół zaczęło wirować. Nie wierzę... Moja komórka. Moja karta kredytowa. Mój pieprzony apartament. Nie mogłam oddychać. Pomiędzy szaleństwem mojej matki i napastliwością Justina czułam się jak w potrzasku.
– Eva. Jezu, jesteś blada jak śmierć. – Wcisnął drinka w moją dłoń. – Napij się.
Wlałam wódkę z sokiem do ust, opróżniając szklankę do dna. Żołądek podszedł mi do gardła, ale po chwili się uspokoił.
– Jesteś właścicielem budynku, w którym mieszkam? – Z trudem łapałam powietrze.
– To niesamowity zbieg okoliczności, ale tak. – Podniósł się i usiadł na blacie twarzą do mnie, tak że znalazłam się w pułapce jego nóg. Odebrał mi szklankę i odstawił na bok, po czym ogrzał moje lodowate dłonie w swoich.
– Justin, czy cierpisz na jakąś chorobę psychiczną?
Jego usta się zacisnęły.
– Pytasz poważnie?
– Tak, jak najbardziej. Moja matka, która regularnie odwiedza psychiatrę, prześladuje mnie w podobny sposób. Czy ty też masz swojego psychiatrę?
– Jeszcze nie, ale doprowadzasz mnie do szaleństwa wystarczająco skutecznie, by ta wizja stała się realna.
– Czyli to nie jest twoje standardowe zachowanie? – Serce waliło mi jak oszalałe. Słyszałam, jak w tętnicach pulsowała mi krew. – A może jest?
Przeczesał dłonią włosy, by uporządkować fryzurę, którą zmierzwiłam podczas naszego pocałunku.
– Wykorzystałem informacje, które mi dobrowolnie udostępniłaś.
– Nie tobie! I nie w celu, do jakiego ich użyłeś. To jest z pewnością naruszenie prawa do prywatności. – Wpatrywałam się w niego, zdezorientowana jak nigdy dotąd. – Dlaczego to zrobiłeś?
Miał na tyle przyzwoitości, by wreszcie okazać zmieszanie.
– Żeby cię rozgryźć, jeśli już, kurwa, musisz wiedzieć.
– Dlaczego mnie po prostu nie zapytałeś, Justin? Czy to jest, kurwa, takie trudne w dzisiejszych czasach?
– W twoim wypadku tak. – Chwycił swojego drinka i wychylił niemal w całości. – Nie mam okazji pobyć z tobą sam na sam dłużej niż kilka minut za każdym razem.
– Ponieważ jedyne, o czym chcesz rozmawiać, to rozważania na temat, co takiego musisz zrobić, żeby mnie wyruchać!
– Jezu, Eva – syknął, ściskając moją dłoń. – Bądź ciszej!
Przyglądałam się uważnie, studiując każdą linię i płaszczyznę jego twarzy. Niestety ta szczegółowa analiza nie zmniejszyła mojego podziwu ani o jotę. Zaczynałam podejrzewać, że jego uroda nigdy nie przestanie mnie olśniewać. I nie byłam w tym osamotniona. Widziałam reakcje innych kobiet w jego towarzystwie. Do tego był nieprzyzwoicie bogaty, a wiadomo, że bogactwo dodaje atrakcyjności nawet facetom starym, łysym i brzuchatym. Nic dziwnego, że Bieber przyzwyczajony był do tego, że wystarczyło pstryknąć palcami, gdy miał ochotę na numerek.
Jego wzrok błądził niespokojnie po mojej twarzy.
– Dlaczego tak mi się przyglądasz?
– Zastanawiam się.
– Nad czym? – Jego szczęka napięła się mocniej. – Ostrzegam cię, że jeśli chociaż wspomnisz o wyselekcjonowanych waginach czy umieszczaniu nasienia, nie ręczę za siebie.
Jego słowa omal nie wywołały uśmiechu na mojej twarzy.
– Chciałabym lepiej zrozumieć kilka spraw. Możliwe przecież, że oceniam cię niesprawiedliwie.
– Sam chciałbym lepiej zrozumieć kilka spraw – wymamrotał.
– Zgaduję, że metoda „mam ochotę cię przelecieć” ma w twoim wykonaniu dużą skuteczność?
Twarz Justina oblekła się w maskę nieodgadnionej obojętności.
– Nie zamierzam o tym rozmawiać.
– Okej. Chcesz dowiedzieć się, co musisz zrobić, żeby zaciągnąć mnie do łóżka. Dlatego właśnie jesteś teraz w tym klubie, tak? Z mojego powodu? Tylko nie mów mi czegoś, co według ciebie chciałabym usłyszeć.
Jego spojrzenie było ostre i pewne.
– Tak, jestem tutaj z twojego powodu. Zaaranżowałem wszystko.
Nagle wyjaśniła się sprawa stylowych ciuchów naganiacza. Zostaliśmy zwerbowani przez kogoś opłacanego przez Bieber Industries.
– Wykalkulowałeś sobie, że ściągnięcie mnie tutaj pomoże ci mnie zaliczyć?
Jego usta zadrżały, gdy próbował ukryć rozbawienie.
– Nigdy nie należy tracić nadziei, ale spodziewałem się, że będzie mnie to kosztowało nieco więcej wysiłku niż zorganizowanie przypadkowego spotkania przy drinku.
– Bardzo słusznie. Więc po co to całe przedstawienie? Dlaczego nie mogłeś poczekać do poniedziałkowego lunchu?
– Ponieważ szlajasz się po mieście w piątkową noc, zarzucając przynętę. Nie mogę nic poradzić w sprawie twoich kontaktów z chłopakiem na baterie, ale mogę cię powstrzymać przed wyrwaniem jakiegoś dupka z baru. Jak masz ochotę kogoś zaliczyć, Evo, jestem do twojej dyspozycji.
– Nie zarzucam żadnej przynęty. Rozładowuję napięcie po stresującym dniu.
– Nie tylko ty. – Zaczął bawić się moimi srebrnymi wiszącymi kolczykami. – Czyli kiedy jesteś spięta, upijasz się i odreagowujesz na parkiecie. Ja przede wszystkim staram się rozwiązać problem, który wywołuje u mnie stres.
Jego głos przybrał łagodniejszy ton, budząc niepokojące pragnienia.
– Czy tym właśnie dla ciebie jestem? Problemem?
– Oczywiście – odparł, ale na jego ustach zadrgał cień uśmiechu.
Wiedziałam, że na tym w dużej mierze polegał jego urok. Justin Bieber nie osiągnąłby tak wiele w równie młodym wieku, gdyby potrafił z godnością przyjąć porażkę.
– Jaka jest twoja definicja randki?
Zmarszczył brwi.
– Przydługie spotkanie towarzyskie z kobietą, podczas którego nie dochodzi do aktu seksualnego.
– Nudzi cię towarzystwo kobiet?
Jego czoło zmarszczyło się jeszcze bardziej, a twarz przybrała wyraz jawnego niezadowolenia.
– Ależ nie, chyba że pojawiają się wygórowane oczekiwania czy przesadne żądania wobec mojej dyspozycyjności. Doszedłem do wniosku, że najlepszym wyjściem, aby tego uniknąć, jest wytyczenie wyraźnej granicy między relacjami seksualnymi a przyjaźnią. Te
dwa układy wzajemnie się wykluczają.
Znów wspomniał te nieznośne „wygórowane oczekiwania”. Najwyraźniej leżało mu to na sercu.
– A więc zdarza ci się miewać relacje z kobietami bez podłoża seksualnego?
– Oczywiście. – Jego nogi zacisnęły się wokół moich jak potrzask. – Do czego zmierzasz?
– Nie widzisz związku między seksem a resztą twojego życia. Oddzielasz go od przyjaźni, pracy... od wszystkiego.
– I mam ku temu dobre powody.
– Jestem tego pewna. Dobra, z mojej strony sprawy wyglądają tak. – Trudno było mi zebrać myśli, gdy Justin siedział tak blisko. – Powiedziałam ci, że nie mam ochoty na randki i to podtrzymuję. Moja praca jest teraz dla mnie głównym priorytetem, nie chcę
też rezygnować z mojej niezależności i uroków życia singielki. Nie chcę tego poświęcać dla związku. Te dwie sprawy pochłaniają tak dużo mojego czasu, że nie pozostaje wiele miejsca na nic stałego.
– Doskonale to rozumiem.
– Ale lubię seks.
– Świetnie. Uprawiajmy go razem. – Jego uśmiech był niczym zaproszenie do krainy cielesnych rozkoszy.
Trzepnęłam go w ramię.
– Muszę czuć bliskość, pewną osobistą więź z mężczyzną, z którym idę do łóżka. Nie musi to być głębokie czy intensywne, ale seks jest dla mnie czymś więcej niż pozbawioną emocji transakcją.
– Dlaczego?
Z tonu jego głosu wywnioskowałam, że pytał zupełnie serio. Zatem, choć ta rozmowa musiała wydawać mu się dziwaczna, Justin podchodził do niej z całą powagą.
– Powiedzmy, że leży to w mojej naturze, taki mój mały kaprys, ale uwierz mi, nie żartuję. Nienawidzę czuć się wykorzystana przez mężczyznę. Jest to dla mnie upokarzające.
– A nie możesz do tego podejść w taki sposób, że to ty wykorzystujesz mnie wyłącznie dla seksu?
– Akurat w twoim wypadku to nie działa. – Był zbyt silny, zbyt władczy.
Kiedy obnażyłam przed nim swoje słabości, w jego rozjarzonych oczach błysnęły iskry, jak u drapieżnika.
– Zresztą – dodałam szybko – nie próbuj bawić się ze mną w słowne gierki. Lubię, gdy w moich relacjach seksualnych jest równy układ sił. Albo gdy to ja mam przewagę.
– Okej.
– Okej? Przystałeś na to z zaskakującą łatwością, biorąc pod uwagę fakt, że dla mnie niezwykle ważne jest połączenie dwóch sfer, które ty tak stanowczo rozdzielasz.
– Nie czuję się z tym komfortowo i nawet nie zamierzam udawać, że to rozumiem, ale widzę, że to może być pewną przeszkodą. Poradź mi, jak ją ominąć.
Wstrzymałam oddech. Tego się nie spodziewałam. Był mężczyzną, który nie chciał, aby seks powodował jakiekolwiek komplikacje w jego życiu, a ja byłam kobietą, dla której seks z natury rzeczy był skomplikowany, a jednak on wciąż się nie poddawał. Przynajmniej na razie.
– Justin, chcę, żeby nasze stosunki były przyjazne. Nie oznacza to, że musimy od razu być najlepszymi kumplami czy powiernikami, ale przynajmniej dwojgiem ludzi, których wiedza na swój temat nie ogranicza się do anatomii. To oznacza, że powinniśmy spędzać
ze sobą czas również wtedy, gdy, jak to ująłeś, nie dochodzi do aktu seksualnego. Obawiam się, że będziemy spędzać czas w miejscach, w których będziemy zmuszeni powstrzymać się od aktów seksualnych.
– Czyż nie to właśnie robimy?
– Tak. Widzisz, właśnie o tym mówię. W tej kwestii źle cię oceniłam. Szkoda tylko, że zaaranżowałeś to spotkanie w sposób typowy dla psychopaty z thrillera – położyłam dłoń na jego ustach, gdy chciał mi przerwać – ale przyznaję, że próbowałeś umówić się ze mną w konwencjonalny sposób, a ja za bardzo ci w tym nie pomogłam.
Skubnął zębami moje palce, tak że krzyknęłam i szybko cofnęłam dłoń.
– Hej, a to za co?
Podniósł pokrzywdzoną dłoń do swoich ust i pocałował ugryzione miejsce. Przesuwał językiem po skórze, kojąc ból. I podniecając mnie przy tym niesamowicie. W odruchu samoobrony wyrwałam rękę i położyłam ją z powrotem na kolanach. Ciągle nie byłam pewna, czy wszystko sobie wyjaśniliśmy.
– Nie obawiaj się, że moje oczekiwania są wygórowane. Gdy będziemy spędzać czas razem, nie uprawiając seksu, nie będę tego postrzegała jako randki. W porządku?
– Umowa stoi. – Justin wyszczerzył zęby, a ja utwierdziłam się w przekonaniu, że chcę z nim zaryzykować. Jego uśmiech był niczym błyskawica na nocnym niebie, oślepiający, piękny i enigmatyczny. Pragnęłam go tak bardzo, że ta tęsknota wywoływała we mnie
niemal fizyczny ból. Jego dłonie ześlizgnęły się niżej, by objąć z zewnątrz moje uda. Delikatnie je ściskając, przyciągnął mnie odrobinę bliżej. Brzeg mojej krótkiej czarnej sukienki, która odsłaniała plecy i ramiona, podniósł się wyżej, niemal nieprzyzwoicie wysoko, obnażając nagą skórę ud. Widok ten całkowicie pochłonął Justina.
Z parkietu pod nami dobiegł nas głos Duffy, która zaczęła melodyjnie błagać tajemniczego mężczyznę o litość. Poczułam w piersi bolesne ukłucie. Mimo że tej nocy wlałam już w siebie cebrzyk alkoholu, z moich ust, jakby bez udziału woli, popłynęły słowa:
– Mam ochotę na jeszcze jednego drinka.


---
szczęśliwego nowego roku :) kolejny rozdział za mniej niż tydzień. xo