sobota, 22 lutego 2014

XI

ROZDZIAŁ NIEODPOWIEDNI DLA OSÓB PONIEŻEJ 18 ROKU ŻYCIA. CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ.


– Cześć, tato. Cieszę się, że cię złapałam. – Ujęłam wygodniej słuchawkę i przystawiłam stołek do kuchennego kontuaru. Bardzo tęskniłam za ojcem. Przez ostatnie cztery lata mieszkaliśmy na tyle blisko siebie, że mogliśmy widywać się przynajmniej raz w tygodniu. Obecnie od jego domu w Oceanside dzieliła mnie szerokość kontynentu. – Jak się czujesz?
Usłyszałam, jak ścisza telewizor.
– Teraz, gdy dzwonisz, o wiele lepiej. Jak ci minął pierwszy tydzień w pracy?
Zdałam mu relację z ostatnich dni, pomijając te części z Justinem.
– Bardzo lubię mojego szefa, Harrego – powiedziałam na zakończenie. – A w agencji panuje bardzo energetyczna atmosfera, na swój sposób nawet pokręcona. Każdego ranka chętnie idę do pracy i wcale nie rwę się do powrotu do domu.
– Mam nadzieję, że tak zostanie. Ale pamiętaj też o odpoczynku. Musisz mieć jakąś odskocznię. Wyjdź na miasto, ciesz się młodością, baw się dobrze. Byle nie za dobrze.
– Taaa, właśnie wczoraj było ciut za dobrze. Odwiedziliśmy z Niallem kilka klubów i dzisiaj rano miałam paskudnego kaca.
– Nawet mi nie mów takich rzeczy – jęknął. – Czasami budzę się w nocy zlany potem, gdy dopada mnie świadomość, że wałęsasz się gdzieś sama po Nowym Jorku. Ale jakoś się z tym godzę, gdy tłumaczę sobie, że jesteś zbyt rozsądna, by popełnić jakieś głupstwo. Nie po tym, jak dwójka rodziców zakodowała w twoim DNA zasady bezpieczeństwa.
– Święta prawda – powiedziałam, śmiejąc się. – A skoro o tym mowa... Zamierzam uczyć się krav magi.
– Naprawdę? – Nastąpiła pełna zadumy przerwa. – Jeden z moich kolegów z policji ma bzika na tym punkcie. Może popytam go i porównamy notatki, gdy przyjadę do ciebie z wizytą.
– Zamierzasz mnie odwiedzić w Nowym Jorku? – Nie kryłam podekscytowania. – Och, tato, to byłoby cudowne. Bardzo tęsknię za południową Kalifornią, ale Manhattan też jest obłędny. Myślę, że ci się spodoba.
– Spodoba mi się każde miejsce na świecie, jeśli ty tam będziesz.
Zawahał się przez chwilę, po czym zapytał:
– Jak tam twoja mama?
– No cóż... jak to ona. Piękna, czarująca i obsesyjno-kompulsywna. -Zrobiło mi się ciężko na sercu. Pomyślałam, że tata może nadal kochać mamę. Nigdy nie zdecydował się na małżeństwo z inną kobietą. To był jeden z powodów, dla których
nigdy nie powiedziałam mu o tym, co się stało. Jako gliniarz, naciskałby, żeby wnieść oskarżenie. Nie dałoby się uniknąć skandalu, a ten zniszczyłby matkę. Bałam się również, że straci do niej szacunek albo, co gorsza, obarczy ją odpowiedzialnością za wszystko, co się stało, podczas gdy ja wiedziałam, że to nie była jej wina. Kiedy tylko się dowiedziała, co robił mi jej pasierb, natychmiast odeszła od męża i bez żalu wniosła sprawę o rozwód. Niall zastał mnie wciąż wiszącą na telefonie. Pomachałam mu, gdy wpadł do mieszkania z małą niebieską torbą od Tiffany & Co.
– Dzisiaj spędziłyśmy dzień w spa. Cudowne ukoronowanie całego tygodnia.
Po jego głosie poznałam, że uśmiechał się, gdy mówił:
– Cieszę się, że udaje wam się spędzać razem trochę czasu. Jakie masz plany na resztę weekendu?
Postanowiłam odpowiedzieć wymijająco, przemilczając nasz udział w gali dobroczynnej, wiedziałam bowiem, że cały ten blichtr czerwonego dywanu i astronomicznie drogie bilety wstępu podkreślą jeszcze przepaść dzielącą statusy społeczne moich rodziców.
– Razem z Niallem wychodzimy wieczorem coś zjeść, a jutro zamierzam odpoczywać w domu. Pospać do południa, powałęsać się po mieszkaniu w piżamie przez cały dzień, obejrzeć jakiś film, może zamówić coś do jedzenia. Trochę słodkiego lenistwa przed poniedziałkiem, zanim znów wpadnę w wir pracy.
– Brzmi dla mnie jak dzień w raju. Chyba pójdę za twoim przykładem następnym razem, gdy będę miał wolne.
Zerkając na zegar, zorientowałam się, że wskazówki pokazują kilka minut po szóstej.
– Tato, muszę się szykować. Uważaj na siebie na służbie, dobrze? Ja też się o ciebie martwię.
– Będę uważał. Na razie, dziecinko.
Te znajome słowa pożegnania ścisnęły mnie za gardło.
– Ach, poczekaj! Zmieniam komórkę. Wyślę ci numer, jak tylko będę miała.
– Znowu? Dopiero co go zmieniłaś, zaraz po przeprowadzce.
– To długa i nudnawa historia.
– Hmm... Nie odkładaj tego zbyt długo. Komórki są bardzo przydatne ze względów bezpieczeństwa, no i do grania w Angry Birds.
– Już się wyleczyłam z tej gry! – Roześmiałam się na cały głos i zrobiło mi się ciepło na sercu, słysząc, że on również się śmiał. – Zadzwonię do ciebie za kilka dni. Bądź grzeczny.
– Hej, ukradłaś mi kwestię.
Rozłączyliśmy się. Posiedziałam chwilę w ciszy, czując, że jak na razie wszystko w moim świecie jest na swoim miejscu, co nigdy nie trwało długo. Zastanawiałam się nad tym przez parę minut, po czym Niall podkręcił Hindera na stereo w swojej sypialni, co dało i mnie kopa, bym w końcu ruszyła tyłek.
Pospieszyłam do mojego pokoju, by przygotować się na wieczór z Justinem.
*
– Z naszyjnikiem czy bez? – zapytałam Nialla, gdy przyszedł mnie przynaglać,
prezentując się olśniewająco. W nowym smokingu wyglądał czarująco i wytwornie.
Z pewnością zwróci na siebie uwagę.
– Hmm. – Przechylił głowę na bok, przyglądając mi się uważnie. – Przyłóż go jeszcze raz.
Przytrzymałam naszyjnik obrożę ze złotych monet powyżej dekoltu krwistoczerwonej sukni od mamy. Była stylizowana na strój greckiej bogini, z odsłoniętym ramieniem i asymetrycznym cięciem. Zaczepiona na jednym barku, przecinała ukośnie linię piersi, spływając na biodro i niżej, z rozcięciem zaczynającym się na wysokości górnej części uda.
Praktycznie odsłaniała całe plecy, jeśli nie liczyć cienkiego paseczka z kryształów górskich, łączącego dwie strony sukienki, by nie zjechała w dół. Ale poza tym cały mój tył był goły, od karku aż po wcięcie w kształcie litery V, kończące się tuż powyżej pośladków.
– Zapomnij o naszyjniku – doradził Niall. – Skłaniałem się w stronę złotych kolczyków żyrandoli, ale teraz stawiam na diamentowe koła. Największe, jakie masz.
– Co? Naprawdę? – Z powątpiewaniem skrzywiłam się do naszych odbić w psyche*, patrząc jak Niall grzebie w mojej szkatułce z biżuterią.
– Te. – Niall wyłowił ze szkatułki pięciocentymetrowe diamentowe koła, które matka podarowała mi na osiemnaste urodziny. – Zaufaj mi. Przymierz je.
Zrobiłam, jak mówił, i przekonałam się, że miał rację. Dzięki złotej obroży mogłam uzyskać efekt barokowego przepychu i wytworności, ale diamentowe kolczyki nadały całej stylizacji subtelnie zmysłowy charakter. Poza tym doskonale pasowały do diamentowego łańcuszka na prawej kostce, który już nigdy nie miał być dla mnie zwykłą biżuterią po tym, co powiedział o nim Justin. Moje włosy, ściągnięte do tyłu, opadały na plecy w pozornym nieładzie kaskadą grubych niesfornych loków, nadając mi wygląd dopiero co bzykniętej, podkreślony jeszcze przez przydymione cienie wokół oczu i usta bez pomadki pociągnięte tylko bezbarwnym błyszczykiem.
– Co ja bym bez ciebie zrobiła, Niallu Horanie?
– Mała – położył mi dłonie na ramionach – nie pozwolę, żebyś musiała się o tym przekonać.
– Tak przy okazji, wyglądasz odlotowo.
– Prawda? – Zrobił krok do tyłu, puścił do mnie oko i zaczął się wygłupiać, prężąc się i wdzięcząc.
W pewien sposób Niall mógł powalczyć z Justinem o palmę pierwszeństwa... ekhm, oczywiście w konkursie piękności. Rysy miał bardziej regularne, niemal delikatne i kobiece w porównaniu z surowym pięknem Justina, ale obaj byli uderzająco
przystojnymi mężczyznami, za którymi każda się oglądała z zaślinionymi wargami, tymi i tymi.
Kiedy spotkałam Nialla po raz pierwszy, nie był takim przystojniakiem. Wychudzony i wyniszczony przez narkotyki również wtedy spoglądał na świat wielkimi turkusowymi oczami, ale nieobecnymi i zamglonymi. Coś mnie do niego ciągnęło,
dlatego zawsze starałam się usiąść obok niego na terapii grupowej. Aż w końcu ordynarnie zaproponował mi seks, bo wierzył święcie, że jedynym powodem, dla którego ludzie się do niego zbliżają, jest zerżnięcie jego albo rżnięcie się z nim. Odmówiłam stanowczo i nieodwołalnie. Wówczas przestał się jeżyć, nawiązała się między nami nić
porozumienia, aż w końcu zostaliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Był mi bratem, którego nigdy nie miałam.
Z zamyślenia wyrwał mnie gwałtownie brzęczyk domofonu. Niemal podskoczyłam na jego dźwięk, co uświadomiło mi, jak bardzo byłam podenerwowana. Zerknęłam na Nialla.
– Zapomniałam zawiadomić recepcję, że przyjedzie po mnie.
– Zejdę po niego.
– Na pewno nie przeszkadza ci, że zabierzesz się ze Stantonem i moją mamą?
– Żartujesz sobie? Oni mnie uwielbiają. – Jego uśmiech przygasł. – Masz wątpliwości, czy to dobry pomysł jechać z Bieberem?
Wzięłam głęboki oddech, przypomniawszy sobie, jak skończyłam podczas naszego ostatniego spotkania – na plecach, obnażona, oszołomiona wielokrotnym orgazmem.
– Nie, nie o to chodzi. Po prostu wszystko dzieje się tak szybko i sprawy układają się lepiej, niż oczekiwałam.
– Zastanawiasz się, gdzie w tym jest haczyk? – Wyciągnął dłoń i po przyjacielsku postukał w mój nos czubkiem palca. – Haczykiem operujesz ty i udało ci się na niego złowić niezłą sztukę. Ciesz się swoją zdobyczą.
– Staram się. – Byłam wdzięczna za to, że Niall rozumiał mnie i znał mój sposób myślenia. Czułam się tak swobodnie w jego towarzystwie, ponieważ potrafił uładzić sprawę nawet wtedy, gdy sama nie umiałam wytłumaczyć, w czym tkwi problem.
– Przeprowadziłem solidne śledztwo na jego temat dzisiejszego ranka i wydrukowałem co ciekawsze fragmenty. Wszystko jest na twoim biurku, jeśli masz ochotę dowiedzieć się o nim więcej.
Przypomniałam sobie, jak drukował coś przed naszym wyjściem do spa. Stając na palcach, pocałowałam go w policzek.
– Jesteś najlepszy. Kocham cię.
– Z wzajemnością, mała. – Skierował się do wyjścia. – Zejdę do recepcji i przyprowadzę go na górę. Pospiesz się. Przyjechał dziesięć minut za wcześnie.
Z uśmiechem na twarzy odprowadzałam go wzrokiem, gdy znikał w holu. Kiedy drzwi się za nim zatrzasnęły, przeniosłam się do małego saloniku przylegającego do mojej sypialni. Na wybitnie niepraktycznym sekretarzyku, który wybrała moja matka,
znalazłam teczkę wypełnioną artykułami i wydrukowanymi zdjęciami. Usadowiłam się w fotelu i pogrążyłam w historii Justina Biebera. Czytanie o jego dzieciństwie nie było miłą lekturą. Jego ojciec, Jeremy Bieber, był prezesem firmy zajmującej się inwestycjami papierów wartościowych, która okazała się przykrywką malwersacji finansowych. Justin miał zaledwie pięć lat, gdy jego ojciec strzelił sobie w łeb, wybierając samobójstwo zamiast więzienia.
Och, Justinie. Próbowałam wyobrazić go sobie jako małego i prawdopodobnie ślicznego brązowowłosego chłopca z pięknymi karmelowymi oczami przepełnionymi smutkiem i niepewnością. Ten obraz niemal złamał mi serce. Jak druzgocące musiało być dla niego i jego matki samobójstwo ojca i wszystkie okoliczności z tym związane. Obciążenie psychiczne i stres w tak trudnej sytuacji musiały być ogromne, szczególnie dla dziecka w tym wieku.
Jego matka poślubiła Christophera Vidala, grubą rybę w branży muzycznej, i miała z nim dwójkę dzieci, Jaxona Vidala Juniora i Jazmyn Vidal, ale najwyraźniej powiększona rodzina i stabilizacja finansowa przyszły zbyt późno, by pomóc Justinowi otrząsnąć się po tak ogromnym ciosie. Był zbyt zamknięty w sobie i pielęgnował w sercu bolesne blizny.
Wprawnym i krytycznym okiem badałam kobiety, które towarzyszyły Justinowi na fotografiach, równocześnie myśląc o jego podejściu do randkowania, spotkań towarzyskich i seksu. Mama miała rację – wszystkie były brunetkami. Kobieta, która najczęściej pojawiała się na zdjęciach, najpewniej miała w sobie hiszpańską krew. Była wyższa ode mnie i bardziej szczupła niż zaokrąglona.
– Magdalene Perez – mruknęłam pod nosem, niechętnie przyznając, że była zniewalająca. Jej sylwetka emanowała tą ostentacyjną pewnością siebie, którą podziwiałam.
– Okej, chyba już wystarczy. – Niall przerwał mi lekturę z delikatną nutką rozbawienia w głosie. Otworzył drzwi na oścież i oparł się o nie nonszalancko.
– Naprawdę? – Byłam tak zaabsorbowana lekturą, że nie zauważyłam, ile czasu minęło.
– Wydaje mi się, że jeśli będziesz zwlekać jeszcze choćby minutę, sam tu przyjdzie. Aż go nosi.
Zamknęłam teczkę i wstałam.
– Ciekawa lektura, prawda?
– Bardzo – odpowiedziałam. Nurtowało mnie, w jaki sposób ojciec Justina – a raczej jego samobójstwo – wpłynęło na życie syna.
Wiedziałam, że odpowiedzi na wszystkie dręczące mnie pytania czekały na mnie w drugim pokoju.
Wyszłam z sypialni i podążyłam przez hol do salonu. Zatrzymałam się w progu zafascynowana widokiem Justina, który stał tyłem do mnie, przy oknie, i spoglądał na panoramę miasta pogrążony w myślach. Moje serce zaczęło bić szybciej. Wydawało się, że jest w refleksyjnym nastroju. Patrzył w dal niewidzącym wzrokiem, z zaciśniętymi ustami. Jego skrzyżowane na piersi ręce zdradzały wewnętrzny niepokój, jakby czuł się nieswojo. Wydał mi się odległy i zamknięty w sobie, jak człowiek, dla którego samotność jest drugą naturą.
Zorientował się, że jestem w pokoju, a może wyczuł moje pożądanie. Odwrócił się i znów zamarł w bezruchu. Wykorzystałam tę chwilę, by upajać się jego widokiem. W każdym calu prezentował się jak potężny magnat finansowy. Był tak zmysłowo przystojny, że rozpalało mnie samo patrzenie na niego. Zacisnęłam palce, próbując powstrzymać się przed dotknięciem tych zawadiackich włosów, okalających jego twarz. I sposób, w jaki na mnie patrzył... Mój puls przyspieszył.
– Eva. – Podszedł do mnie krokiem pełnym gracji i energii. Ujął moją dłoń i podniósł ją do ust. Wzrok miał intensywny – pożądliwy i badawczy. Dotyk jego warg na skórze wywołał dreszcz biegnący od nadgarstka w górę ramienia, przywołując wspomnienie tych grzesznych ust pieszczących inne części mojego ciała. Momentalnie poczułam żar podniecenia.
– Cześć.
W jego oczach pojawiło się rozbawienie, łagodząc surowość spojrzenia.
– I wzajemnie. Wyglądasz wspaniale. Nie mogę się doczekać, żeby się tobą pochwalić.
Westchnęłam zachwycona tym komplementem.
– Mam nadzieję, że cię nie zawiodę.
Nieznacznie zmarszczył brwi.
– Czy masz wszystko, czego potrzebujesz?
Dołączył do nas Niall, z moim czarnym zwiewnym szalem i rękawiczkami za łokcie w dłoniach.
– Trzymaj. Schowałem ci błyszczyk do kopertówki.
– Jesteś niezastąpiony, Niall.
Puścił do mnie oko, dając do zrozumienia, że zauważył prezerwatywy wetknięte w wewnętrzną kieszonkę.
– Zjadę z wami na dół.
Justin wziął szal od Nialla i owinął mi go wokół ramion. Wyciągnął zaplątane włosy spod szala i dotyk jego dłoni na karku rozproszył mnie tak bardzo, iż ledwie zauważyłam, że Niall wciska mi do rąk rękawiczki.
Przejażdżka windą, w której panowała gęsta atmosfera nieznośnego seksualnego napięcia, była prawdziwą próbą silnej woli. Niall, który stał na lewo ode mnie z rękami w kieszeniach, pogwizdując beztrosko, zdawał się tego nie zauważać. Natomiast Justin po mojej drugiej stronie był niczym uśpiony wulkan. Chociaż stał nieruchomo i nie wydawał z siebie żadnego dźwięku, czułam, że gotuje się w nim z trudem poskramiana żądza. Biła od niego potężna siła. Magnetyczne przyciąganie między nami wywołało mrowienie na mojej skórze i przyspieszyło oddech. Poczułam ogromną ulgę, gdy drzwi się otworzyły, wyzwalając nas z udręki zamkniętej przestrzeni.
Na parterze czekały dwie kobiety, żeby pojechać na górę. Gdy ujrzały Justina i Nialla, szczęki im opadły. Widok ten trochę rozładował moje napięcie i sprawił, że się uśmiechnęłam.
– Drogie panie – powitał je Niall z szarmanckim uśmiechem, co było trochę wredne.
Niemal usłyszałam, jak smażą im się szare komórki.
Justin tylko skinął uprzejmie głową i skierował mnie do wyjścia, kładąc mi dłoń na obnażonych plecach. Ten dotyk zelektryzował mnie, rozlewając falę gorąca po całym ciele. Ścisnęłam dłoń Nialla.
– Zachowaj dla mnie jeden taniec.
– Masz to jak w banku. Do zobaczenia wkrótce.
Limuzyna czekała przy krawężniku. Gdy wyszliśmy z budynku, szofer otworzył przed nami drzwiczki. Prześlizgnęłam się wzdłuż długiego siedzenia na jego koniec i usiadłam w samym kącie, poprawiając suknię. Gdy Justin usadowił się obok mnie i drzwiczki się zatrzasnęły, uświadomiłam sobie, jak boski roztaczał zapach. Zaciągnęłam się nim głęboko, przekonując samą siebie w myślach, że powinnam się odprężyć i cieszyć jego towarzystwem. Ujął moją dłoń i przesunął palcami po jej wewnętrznej stronie. Ten drobny gest rozpalił we mnie gorący płomień żądzy. Po wpływem uderzenia gorąca zrzuciłam
z ramion szal.
– Eva. – Nacisnął przycisk i pomiędzy nami i kierowcą wyrosła szyba gwarantująca całkowitą prywatność. W następnej chwili przechylił mnie nad swoimi kolanami i przydusił moje usta swoimi, miażdżąc je gwałtownymi pocałunkami.
Zrobiłam to, na co miałam ochotę od chwili, gdy ujrzałam go w salonie – wczepiłam się palcami w jego włosy i odwzajemniłam pieszczoty. Uwielbiałam sposób, w jaki mnie całował, jakby musiał to zrobić, bo w przeciwnym razie postradałby zmysły od zbyt długiego czekania. Ssałam jego język, wiedząc już, jak go to podniecało, jak to podniecało
mnie, i czułam pragnienie, by ssać z równą pasją inne części jego ciała. Jego dłonie ślizgały się po moich nagich plecach. Wydałam z siebie jęk, gdy poczułam napór erekcji na biodrze. Uniosłam się i dosiadłam go okrakiem, odrzucając do tyłu materiał sukni i w myślach dziękując mamie za kieckę z tak praktycznym rozcięciem. Z kolanami po obu stronach jego bioder oplotłam mu ramionami szyję i całowałam jeszcze głębiej. Penetrowałam językiem wnętrze jego ust, gryzłam dolną wargę, lizałam język. Nagle Justin chwycił mnie w talii i odepchnął. Opadł na oparcie siedzenia z falującą
klatką piersiową, wyginając szyję, by patrzeć mi w twarz.
– Co ty ze mną robisz?
Przejechałam dłońmi po jego piersi, czując stalowe mięśnie pod materiałem koszuli. Moje palce znalazły drogę do pasma twardej muskulatury brzucha i wyobraziłam sobie, jak mógł wyglądać nago.
– Dotykam cię. Upajam się tobą. Pragnę cię, Justin.
Złapał mnie za nadgarstki, blokując ruchy.
– Nie teraz. Jesteśmy w samym środku Manhattanu.
– Nikt nas nie widzi.
– Nie o to chodzi. To nie jest miejsce ani czas, by zaczynać coś, czego nie będziemy mogli dokończyć przez następnych kilka godzin. I tak odchodzę już od zmysłów od naszego spotkania po południu.
– A więc musimy się postarać, by skończyć wszystko teraz.
Ścisnął mnie jeszcze mocniej, aż zabolało.
– Nie możemy zrobić tego tutaj.
– Dlaczego nie? – Uderzyła mnie zaskakująca myśl. – Nigdy wcześniej nie uprawiałeś seksu w limuzynie?
– Nie. – Szczęki mu się napięły. – A ty?
Odwróciłam się, pozostawiając to pytanie bez odpowiedzi, i mój wzrok padł na rzekę samochodów i przechodniów płynącą wokół nas. Tylko centymetry dzieliły nas od setek ludzi, ale dzięki intymności, którą zapewniała nam przyciemniana szyba, nie zważałam na to i dałam się ponieść fantazji. Chciałam go zadowolić. Przekonać się, czy jestem
w stanie zaspokoić Justina Biebera, dotrzeć do niego, i jedyną przeszkodą, która stała na mojej drodze, był on sam.
Zaczęłam kołysać biodrami, ocierając się o niego na całej długości jego stężałego kutasa.
Wypuścił gwałtownie powietrze przez zaciśnięte zęby.
– Potrzebuję cię, Justi – wyszeptałam bez tchu, chłonąc jego zapach, który wraz z rosnącym podnieceniem stawał się coraz intensywniejszy. Możliwe, że to przez niego zachowywałam się tak wyzywająco. – Doprowadzasz mnie do szaleństwa.
Puścił nadgarstki i chwycił w dłonie moją twarz, gwałtownie przyciskając usta do moich. Sięgnęłam do rozporka jego spodni, odpinając dwa guziki, by dostać się do ukrytego zamka. Spiął się.
– Potrzebuję tego – wyszeptałam tuż przy jego ustach. – Pozwól mi.
Nie rozluźnił się, ale też nie próbował mnie już powstrzymywać. Gdy jego fallus opadł ciężko w moją dłoń, Justin wydał z siebie jęk, bolesny i erotyczny. Wzięłam go w obie dłonie, dotykając z czułością i delikatnie ściskając. Był twardy jak kamień i rozpalony.
Trzymając go ciasno, przesuwałam dłonie wzdłuż całej jego imponującej długości, od czubka do podstawy, dysząc z podniecenia, podczas gdy Justin dygotał nade mną. Instynktownie sięgnął ku moim udom, wsunął między nie dłoń i pociągnął ją aż do czerwonej koronki stringów.
– Twoja szparka jest taka słodka – wymruczał w moje usta. – Chcę rozkraczyć cię i lizać tak długo, aż będziesz błagała o mojego fiuta.
– Już cię błagam, jeśli tego chcesz. – Masując go posuwistymi ruchami jednej ręki, drugą sięgnęłam do kopertówki, z której wyłowiłam prezerwatywę.
Just wsunął kciuk pod krawędź moich majtek i zanurzył opuszek w wilgoci mego pożądania.
– Ledwo cię dotknąłem – wyszeptał, wpatrując się we mnie, a jego oczy iskrzyły się w półmroku limuzyny – a już jesteś gotowa.
– Nic nie mogę na to poradzić.
– Nie chcę, żebyś mogła coś na to poradzić. – Wsunął we mnie kciuk i zagryzł dolną wargę, gdy zacisnęłam się instynktownie i chciwie wokół niego. – To nie byłoby fair, bo ja nie jestem w stanie powstrzymać ciebie przed tym, co mi robisz.
Rozerwałam folię zębami i podałam mu naderwane opakowanie z wystającym krążkiem prezerwatywy.
– Nie jestem w tym najlepsza.
Jego dłoń zamknęła się wokół mojej.
– Przy tobie łamię wszystkie zasady.
Powaga, która zabrzmiała w jego niskim głosie, wypełniła mnie słodyczą i dodałam z czułością i pewnością siebie:
– Zasady są po to, żeby je łamać.
W półmroku błysnęła biel jego zębów. Nacisnął przycisk na tablicy obok mnie i powiedział do kierowcy:
– Nie zatrzymuj się, dopóki nie wydam innego polecenia.
Policzki mi zapłonęły. Światła mijającego nas samochodu przebiły się przez przyciemniane szyby i prześlizgnęły po mojej twarzy, demaskując ogarniające mnie skrępowanie.
– O co chodzi, Evo? – powiedział kpiąco, zręcznie nakładając gumkę. – Skusiłaś mnie do uprawiania seksu w limuzynie, ale rumienisz się, kiedy mówię kierowcy, że nie chcę, by nam przeszkadzano, gdy będziesz mi to robiła?
Jego nagłe rozbawienie podziałało na mnie jak afrodyzjak. Desperacko pragnęłam go mieć. Kładąc mu dłonie na ramionach, by utrzymać równowagę, uniosłam się na kolanach tak, by znaleźć się nad główką sterczącego penisa Justina. Przesunął pod sukienką dłonie na moje biodra i złapał za cienkie paski majtek. Nagły dźwięk rozdzieranego materiału
i ta gwałtowność rozpaliły mnie jeszcze bardziej.
– Powoli – rozkazał ochrypłym głosem, unosząc biodra, by zsunąć niżej spodnie. Kiedy się poruszył, jego drapieżnie wzwiedziony członek otarł się o moje uda. Wydałam z siebie nieprzytomny jęk, czując taką pustkę i niezaspokojenie, jakby wszystkie orgazmy, które dał mi wcześniej, tylko podsyciły pragnienie, zamiast je zaspokoić.
Napiął się, gdy objęłam go palcami i odchyliłam, kierując jego okazałą główkę między mokre wargi okalające szparkę. W ciężkim wilgotnym powietrzu unosił się zapach naszego pożądania, uwodzicielska mieszanka namiętności i feromonów, która pobudzała każdą komórkę w moim ciele. Po rozpalonej skórze rozchodziło się rozkoszne mrowienie, piersi miałam nabrzmiałe i wrażliwe. Właśnie tego chciałam od pierwszej chwili, gdy go zobaczyłam – zdobyć, posiąść jego
wspaniałe ciało i poczuć go głęboko we mnie.
– Boże, Eva – wydyszał, dłońmi ściskając gorączkowo moje uda, gdy zaczęłam napychać się na niego.
Przymknęłam oczy, czując się zbyt wyeksploatowana. Pragnęłam intymności z nim, ale to jednak wydawało się trochę dziwne. Dzieliły nas tylko centymetry, siedzieliśmy twarzą w twarz, zamknięci na niewielkiej przestrzeni niczym w kokonie, gdy wokół, o grubość szyby, życie płynęło wartkim nurtem. Odbierałam jego niepokój i wiedziałam, że czuł się
równie niepewnie, jak ja.
– Jesteś taka ciasna. – W słowach, które wyrzucał z siebie w pośpiechu, rozbrzmiewały echa słodkiej agonii.
Wzięłam go więc w siebie więcej i opadłam niżej. Aż się zachłysnęłam, rozciągając się dla niego coraz bardziej.
– Jesteś taki wielki.
Przyciskając dłoń płasko do mojego wzgórka Wenery, położył kciuk na pulsującej łechtaczce i zaczął masować ją okrężnymi ruchami, powoli i umiejętnie. Wszystko w moim wnętrzu naprężyło się i ścisnęło, wsysając go głębiej. Otworzyłam oczy
i spojrzałam na niego spod ciężkich powiek. Był taki piękny, rozłożony pode mną w swym eleganckim smokingu, podczas gdy nad jego ciałem kontrolę przejęła pierwotna potrzeba kopulacji.
Odchylił szyję, wciskając głowę w oparcie z całej siły, jakby walczył z niewidzialnymi więzami.
– O Boże – wyrzucił zza zaciśniętych zębów. – Ależ trysnę.
Od tej bezwstydnej obietnicy pot wystąpił mi na skórze. Zrobiłam się tak wilgotna i rozgrzana, że osunęłam się wzdłuż całej długości jego członka, biorąc go w siebie niemal całkowicie. Krzyknęłam w uniesieniu, gdy wchłonęłam go całego, aż po samą podstawę. Tkwił we mnie tak głęboko, że musiałam przesuwać się na boki, by złagodzić niecodzienny, przenikliwy ucisk. Ale moje ciało zdawało się nie zważać na to, że był zbyt duży. Prężyło się wokół niego, ściskało go, drżąc na krawędzi orgazmu. Justin, dysząc gwałtownie i klnąc, chwycił moje biodro wolną ręką, zmuszając mnie,
bym odchyliła się do tyłu. Pozycja ta zmieniła kąt penetracji i otworzyłam się bardziej, przyjmując go bez bólu w całej okazałości. Temperatura jego ciała podniosła się natychmiast, od torsu buchnęło zmysłowe ciepło, które poczułam przez ubranie. Nad górną wargą pojawiły mu się kropelki potu.
Pochylając się do przodu, przesunęłam językiem po rowku nad nią i zgarnęłam tę słoność z ekstatycznym pomrukiem. Jego biodra poruszyły się niecierpliwie. Uniosłam się ostrożnie, ledwie kilka centymetrów w górę, gdy powstrzymał mnie brutalnym uściskiem na biodrze.
– Rób powoli – nakazał znów tym apodyktycznym tonem, który wzmógł kipiącą we mnie żądzę.
Opadłam więc, ponownie wsysając go do wnętrza. Poczułam osobliwie słodki ból, gdy pchnął nieco poza moją granicę wytrzymałości. Nasze spojrzenia napotkały się w momencie, gdy z miejsca, w którym byliśmy połączeni, zaczęła promieniować obezwładniająca rozkosz. Uderzyło mnie, że oboje byliśmy w pełni ubrani poza najbardziej
intymnymi częściami naszych ciał. Wydało mi się to nieznośnie zmysłowe, podobnie jak dźwięki, które wydawał, jak gdyby ekstaza była równie ekstremalna dla niego, jak i dla mnie.
Dzika dla niego i przez niego rzuciłam się na jego usta, jednocześnie chwytając wilgotne kosmyki jego włosów przy samej skórze. Całowałam go i kołysałam biodrami, ujeżdżając go w rytm drażniących ruchów jego kciuka na łechtaczce, czując, jak za każdym razem, gdy jego długi, gruby penis szturmuje moje topniejące wnętrze, jestem coraz bliższa
spełnienia.
Nie wiem dokładnie, kiedy wyłączyłam rozum, pozwalając prymitywnym instynktom przejąć całkowitą kontrolę nad moim ciałem. Nie mogłam skupić się na niczym innym poza dominującym pragnieniem, by pieprzyć się do utraty tchu, dziką potrzebą, by ujeżdżać jego kutasa tak długo, aż całe napięcie eksploduje, uwalniając mnie od tego nieznośnego głodu.
– Jest mi tak dobrze – łkałam, zatracając się w nim. – Czuję cię tak... O Boże, jak mi dobrze.
Teraz Justin obiema dłońmi nadawał mi rytm, odchylając mnie tak, że główka penisa pocierała czuły, drażliwy punkt wewnątrz mnie. Zaciskając się i podrygując, poczułam, że to doprowadzi mnie za sekundę do szczytowania, te wprawne pchnięcia jego prącia we mnie spowodują, że dojdę. Ju-u-stiin.
Chwycił mnie za kark, gdy orgazm wstrząsał moim ciałem, rozchodząc się ekstatycznymi spazmami z jądra żądzy na zewnątrz, kiedy dygotałam na całym ciele. Wpatrywał się we mnie, gdy rozpadałam się na części, przytrzymując mój wzrok, abym nie zamknęła oczu. Obezwładniona jego spojrzeniem doszłam mocniej niż kiedykolwiek, targana konwulsjami rozkoszy.
– Jeb, jeb, jeb – zawył, dźgając biodrami w górę i jednocześnie pociągając mnie w dół, by poraziła mnie pełna siła jego zabójczej szarży. Docierał do samego krańca każdym głębokim pchnięciem, smagając mnie, bombardując moje wnętrze, zmuszając do uległości. Czułam, jak nabrzmiewa, jak rośnie wszerz i wzdłuż, do granic możliwości. Obserwowałam go zachłannie, żarłocznie, by widzieć, jak doprowadzam go do ostateczności. W oczach płonęło mu pożądanie, jego spojrzenie stawało się coraz bardziej rozmyte, gdy tracił kontrolę i pozwalał nieść się emocjom, a na jego pięknej twarzy
malowała się wściekła pogoń za orgazmem.
– Eva! – Wytrysnął ze zwierzęcym rykiem ekstazy, którego dzikość wręcz mnie unieruchomiła. Drgał i wyginał się w spazmach wytrysku, po czym jego rysy złagodniały w jednej chwili, ukazując nieoczekiwaną bezbronność.
Trzymając w dłoniach twarz Justina, musnęłam ustami jego wargi, próbując przynieść mu ukojenie. Na policzkach wciąż czułam jego szaleńczy, zdyszany oddech.
– Eva. – Objął mnie ramieniem i przyciągnął do siebie, kryjąc wilgotną twarz w zagłębieniu mego obojczyka.
Wiedziałam dokładnie, jak się czuł. Nagi. Obnażony.
Trwaliśmy tak przez dłuższą chwilę, tuląc się kurczowo i dochodząc do siebie po tym potężnym wstrząsie. Podniósł głowę i pocałował mnie delikatnie, czułymi ruchami języka kojąc moje rozedrgane emocje.
– Łał. – Sapnęłam wstrząśnięta.
Jego usta zadrżały.
– Tak, wiem.
Uśmiechnęłam się, czując oszołomienie i euforię równocześnie. Justin odgarnął mi wilgotne kosmyki włosów ze skroni. Jego palce dotykały mojej twarzy niemal nabożnie. Sposób, w jaki mi się przyglądał, sprawił, że poczułam ucisk
w piersiach. Wyglądał, jakby był olśniony i... wdzięczny, a w oczach miał ciepło i czułość.
– Nie chcę psuć tej chwili.
Ponieważ czułam, że niewypowiedziane „ale” wisi w powietrzu, zapytałam na głos:
– Ale?
– Ale nie mogę wymigać się od tej kolacji. Mam wygłosić przemówienie.
– Och. – Rzeczywiście, chwilę szlag trafił.
Podniosłam się ostrożnie z jego kolan, przygryzając dolną wargę, gdy wysuwał się ze mnie, opływając wilgocią. Samo tarcie wystarczyło, bym zapragnęła więcej. Prawie wcale nie zwiotczał.
– Cholera – powiedział ostrym głosem. – Znowu mam na ciebie ochotę.
Złapał mnie, nim zdążyłam się odsunąć, wyciągając skądś chusteczkę, i wytarł mnie delikatnie między nogami. Było to niemal równie intymne, jak nasze zespolenie przed chwilą.
Gdy byłam już sucha, przeniosłam się na siedzenie obok niego i wygrzebałam błyszczyk z kopertówki. Zerkałam znad kompaktowego lusterka na Justina, kiedy zdejmował prezerwatywę i zawiązywał jej koniec. Owinął ją w serwetkę i wyrzucił do zmyślnie ukrytego kosza na śmieci. Po przywróceniu się do porządku powiedział kierowcy, żeby wiózł nas do celu naszej podróży. Potem usiadł głębiej i patrzył przez okno. Czułam, jak z każdą mijającą sekundą zamykał się w sobie coraz bardziej, jak zanikało to cenne połączenie między nami. Wcisnęłam się w róg siedzenia, z dala od niego,
podświadomie odzwierciedlając dystans, który narastał między nami. Całe ciepło, które dopiero co czułam, przeszło w wyczuwalny chłód, takie że zarzuciłam na ramiona szal. Kiedy sięgnęłam przez niego, by odłożyć lusterko, nawet się nie poruszył, jakby nie zauważał mojej obecności.
Raptem Justin otworzył barek i wyciągnął butelkę. Nie patrząc na mnie, zapytał:
– Brandy?
– Nie, dziękuję. – Mój głos był cichy, zgaszony, ale on zdawał się tego nie dostrzegać.
Nalał sobie i wypił jednym haustem.
Naciągając rękawiczki, zmieszana i dotknięta, próbowałam zrozumieć, co poszło nie tak.
-----
*Psyche – wysokie przechylne lustro w prostokątnej lub owalnej ruchomej ramie,
dające możliwość oglądania całej postaci pod różnym kątem (przyp. przer.).

--
WRÓCIŁAM! PRZEPRASZAM, ŻE MNIE TAK DŁUGO NIE BYŁO, MIAŁAM TROCHĘ PROBLEMÓW! NO ALE JESTEM JUŻ :)
BTW POLECAM BLOGA, KTÓREGO WSPÓŁTWORZĘ -> SERIALKILLER-FANFICTION.BLOGSPOT.COM
DO NASTĘPNEGO! XX

4 komentarze:

  1. jeej,świetny hehe o Boże...>>>>>

    OdpowiedzUsuń
  2. l;v;sjkgnvkl;zSKDjbkvl;czjn świetny rozdział *O* już myślałam że przestałaś pisać, nawet nie wiesz jak się ucieszyłam że jednak nadal piszesz <3
    nie mogę sie doczekać nn ;)
    @Danger12345678

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny czekam na następny...Boże hahahahaha

    OdpowiedzUsuń