sobota, 1 marca 2014

XII

ROZDZIAŁ NIEODPOWIEDNI DLA OSÓB PONIEŻEJ 18 ROKU ŻYCIA. CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ. (jak zwykle)


Nie pamiętam wiele z tego, co działo się, gdy dotarliśmy na miejsce. Błyski fleszy strzelały wokół nas niczym fajerwerki, kiedy kroczyliśmy po czerwonym dywanie wzdłuż szeregu fotoreporterów. Ledwie zwracałam na nich uwagę. Szłam ze sztucznym uśmiechem przyklejonym do twarzy, zamknięta w sobie, desperacko wyglądając momentu, w którym uda mi się uciec od magnetyzmu Justina, promieniującego od niego falami. Kiedy zbliżaliśmy się do budynku, ktoś z tyłu zawołał jego imię. Odwrócił się, a ja skorzystałam z tego i wymknęłam mu się ukradkiem, wciskając się w tłum gości
tarasujących wejście. Dotarłszy do sali recepcyjnej, chwyciłam dwa kieliszki szampana z tacy przechodzącego
kelnera i z miejsca wychylając jeden do dna, ruszyłam na poszukiwania Nialla. Dojrzałam go w drugiej części sali z moją mamą i Stantonem. Zaczęłam przedzierać się w ich stronę, po drodze odstawiając pusty kieliszek na stół.
– Eva! – Twarz matki rozpromieniła się, gdy tylko mnie zobaczyła. – Ta suknia wygląda na tobie oszałamiająco!
Ucałowała mnie, cmokając w powietrzu obok policzków. Prezentowała się fantastycznie w połyskliwej dopasowanej sukni w kolorze mroźnego błękitu. W jej uszach, na szyi i nadgarstku błyszczały szafiry, podkreślając błękit jej oczu i alabastrową cerę.
– Dziękuję. – Napoczęłam drugi kieliszek szampana, pociągając spory łyk.
Przypomniałam sobie, że zamierzałam podziękować za suknię. Chociaż jednak nadal byłam wdzięczna za podarunek, już się tak nie zachwycałam praktycznym rozcięciem na udzie.
Niall podszedł bliżej i ujął mnie pod ramię. Wystarczyło mu jedno spojrzenie, by domyślić się, że byłam roztrzęsiona. Pokręciłam dyskretnie głową, dając mu do zrozumienia, że nie chciałabym teraz poruszać tego tematu.
– W takim razie więcej szampana? – zapytał łagodnie.
– Poproszę.
Wyczułam, że gdzieś z tyłu zbliża się do nas Justin, zanim jeszcze twarz matki rozświetliła się niczym noworoczna iluminacja na Times Square. Wydawało mi się, że Stanton również sprężył się i zebrał w sobie.
– Evo. – Justin położył mi dłoń na nagiej skórze pleców, wywołując przenikliwy dreszcz, który wstrząsnął moim ciałem. Jego palce się poruszyły i zastanawiałam się, czy on również coś poczuł. – Uciekłaś mi.
Zesztywniałam, słysząc wyrzut w jego głosie. Rzuciłam mu spojrzenie mówiące wszystko, czego nie mogłam powiedzieć głośno w miejscu publicznym.
– Richard, znasz Justina Biebera?
– Tak, oczywiście. – Mężczyźni podali sobie dłonie.
Justin przyciągnął mnie bliżej siebie.
– Łączy nas to, że obaj mamy szczęście towarzyszyć dzisiejszego wieczoru dwóm najpiękniejszym kobietom w Nowym Jorku.
Stanton przytaknął, spoglądając na moją matkę jak wniebowzięty. Wychyliłam resztę szampana i z wdzięcznością wymieniłam pusty kieliszek na nowy, który wręczył mi Niall. W moim brzuchu rozpływało się miłe uczucie ciepła wywołane
alkoholem, powoli rozluźniając zaciśnięty tam węzeł. Justin pochylił się i wysyczał szorstko w moje ucho:
– Pamiętaj, że przyszłaś tu ze mną.
On był wściekły? Co, u diabła? Moje oczy się zwęziły.
– Ciekawe, że akurat ty masz mi coś do zarzucenia.
– Nie tutaj, Eva. – Ukłonił się wszystkim i odprowadził mnie na bok. – Nie teraz.
– Raczej nigdy – burknęłam pod nosem, dając się mu prowadzić tylko dlatego, by oszczędzić wstydu matce.
Sącząc szampana, przeszłam w automatyczny tryb instynktu samozachowawczego, którego nie używałam od lat. Justin przedstawiał mnie wielu osobom i wydawało mi się, że odgrywałam swoją rolę całkiem dobrze – odzywałam się w odpowiednich momentach i uśmiechałam, kiedy trzeba – ale tak naprawdę nie byłam skupiona na tym, co działo się
wokół. Za bardzo dręczyła mnie świadomość, że między nami wyrosła ściana lodu, i wściekłość z powodu zranionej dumy. Jeśli potrzebowałam dowodu na to, że Justin nie żartował, mówiąc, iż nie utrzymuje przyjacielskich kontaktów z kobietami, z którymi sypia, to właśnie go dostałam.
Gdy poproszono gości do stołu, jak w transie podążyłam za nim do sali bankietowej. Podczas kolacji grzebałam widelcem w talerzu, markując jedzenie. Wypiłam kilka kieliszków czerwonego wina serwowanego do posiłku i słuchałam Justina
rozmawiającego z sąsiadami przy stole. Nie zwracałam uwagi na słowa, słyszałam tylko intonację i uwodzicielską głębię jego głosu. Nie podjął najmniejszej próby, żeby wciągnąć mnie w rozmowę, z czego byłam zadowolona. Nie sądzę, bym potrafiła powiedzieć coś mądrego.
Zaczęłam zwracać uwagę na otoczenie dopiero wtedy, gdy Justin wstał z miejsca pośród burzy oklasków i ruszył ku podium. Odwróciłam się na krześle i patrzyłam, jak zmierza ku mównicy, podziwiając jego zwierzęcą grację i olśniewającą prezencję. Każdy jego krok nakazywał uwagę i respekt, co było nie lada wyczynem, zważywszy na to, jak niespiesznie i swobodnie szedł.
Mimo naszego rozpasanego seksu w samochodzie ubiór miał nieskazitelny. W rzeczywistości patrzyłam na zupełnie innego człowieka. Znów był mężczyzną, którego spotkałam w lobby Bieberfire, doskonale opanowanym i powściągliwie władczym.
– W Ameryce Północnej – zaczął – co czwarta kobieta i co szósty mężczyzna byli w dzieciństwie wykorzystywani seksualnie. Rozejrzyjcie się uważnie wokół siebie. Ktoś przy waszym stoliku może być ofiarą molestowania albo zna kogoś, kto doświadczył tego w dzieciństwie. Jest to fakt, który trudno nam zaakceptować.
Słuchałam go jak zaczarowana. Justin przygotował doskonałą przemowę, a jego wibrujący baryton działał na publiczność hipnotyzująco. Ale co poruszyło mnie najbardziej, to przedmiot jego wystąpienia, tak dla mnie bolesny, a także pełen pasji, miejscami szokujący sposób, w jakim o nim mówił. Ślepa furia i zraniona duma zaczęły we mnie topnieć, ustępując miejsca podziwowi. Mój stosunek do niego uległ zmianie, kiedy nasza relacja utraciła osobisty charakter, gdy stałam się po prostu częścią zasłuchanej widowni. Nie widziałam w nim już mężczyzny, który dopiero co zranił moje uczucia, teraz
był wytrawnym mówcą omawiającym temat, który był dla mnie naprawdę ważny. Kiedy skończył, zerwałam się z miejsca, żarliwie go oklaskując, czym wprawiłam w zdumienie i jego, i siebie. Szczęśliwie inni zaraz przyłączyli się do mojej owacji na stojąco. Wokół mnie słyszałam szum rozgorączkowanych dyskusji i wypowiadane szeptem, w pełni zasłużone komplementy.
– Ależ z pani szczęściara.
Odwróciłam się na dźwięk tych słów, stając twarzą w twarz z uroczą rudowłosą kobietą po czterdziestce, która mnie zagadnęła.
– Jesteśmy tylko... przyjaciółmi – sprostowałam.
Jej pogodny uśmiech zdawał się mówić, że mogłaby o tym podyskutować. Goście zaczęli odchodzić od stołów. Właśnie miałam zabrać swoją torebkę i ruszyć do domu, gdy podszedł do mnie młody człowiek. Jego niesforne kasztanowe włosy
natychmiast budziły zazdrość, a szarozielone oczy patrzyły łagodnie i przyjaźnie. Przystojny i wysportowany, szczerzący się w chłopięcy sposób, wywołał na mojej twarzy uśmiech, pierwszy od czasu przejażdżki limuzyną.
– Siemanko – zagadnął.
Zdawał się wiedzieć, kim jestem, co postawiło mnie w niezręcznej sytuacji, gdyż nie miałam pojęcia, kim on jest.
– Cześć.
Zaśmiał się beztrosko i czarująco.
– Jestem Christopher Vidal, brat Justina.
– Ach, oczywiście. – Oblałam się rumieńcem. Nie mogłam uwierzyć, że tak pochłonęło mnie użalanie się nad sobą, iż nie zorientowałam się od razu.
– Czerwienisz się – zauważył.
– Sorry. – Posłałam mu uśmiech pełen zakłopotania. – Nie byłam pewna, w jaki sposób przekazać ci, że czytałam o tobie artykuł, by nie zabrzmiało to niezręcznie.
Zaśmiał się.
– Jestem zaszczycony, że o tym pomyślałaś. Tylko nie mów mi, że to było w rubryce „Z życia gwiazd”.
Kolumna plotkarska była znana z artykułów o nowojorskich celebrytach i śmietance towarzyskiej.
– Nie – zaprzeczyłam szybko. – Bodajże w „Rolling Stone”.
– Chyba jakoś to przeżyję. – Wyciągnął dłoń w moją stronę. – Miałabyś ochotę zatańczyć?
Spojrzałam ku Justinowi stojącemu na stopniach schodków prowadzących na scenę. Otaczała go grupa osób pragnących z nim porozmawiać, wiele z nich to były kobiety.
– Jak widzisz, to może chwilę potrwać – powiedział Christopher z nutką rozbawienia.
– Fakt. – Już miałam odwrócić głowę, gdy rozpoznałam kobietę stojącą u boku Justina. Magdalene Perez.
Zgarnęłam torebkę i zmusiłam się do uśmiechu.
– Uwielbiam tańczyć.
Podążyliśmy ramię w ramię do sali balowej i gdy wkraczaliśmy na parkiet, zespół zaczął grać pierwsze takty walca. Lekko i naturalnie wpasowaliśmy się w muzykę. Był dobrym tancerzem, zwinnym i prowadzącym z wyczuciem.
– A więc skąd znasz Justina?
– Szczerze mówiąc, nie znam go zbyt dobrze. – Kiwnęłam głową Niallowi, który sunął nieopodal po parkiecie z posągową blondynką. – Pracuję w Bieberfire i wpadliśmy na siebie raz czy dwa.
– Pracujesz dla niego?
– Nie. Jestem asystentką w Waters Field & Leaman.
– Aha. – Uśmiechnął się. – Agencja reklamowa.
– Zgadza się.
– Justin musi cię naprawdę lubić, skoro po wpadnięciu na ciebie raz czy drugi wyciągnął cię na taką randkę.
Zaklęłam w myślach. Zdawałam sobie sprawę, że ludzie wysnują pewne wnioski, ale bardziej niż kiedykolwiek pragnęłam uniknąć kolejnego upokorzenia.
– Justin zna moją matkę, która już wcześniej zaprosiła mnie na ten bankiet, dlatego nie chodzi o nic więcej poza tym, że dwoje ludzi przyjechało na przyjęcie jednym samochodem, zamiast w dwóch oddzielnych.
– A więc jesteś wolna?
Zaczerpnęłam tchu, czując się niezręcznie pomimo płynności naszych ruchów na parkiecie.
– No cóż, nie jestem z nikim związana.
Christopher zaprezentował swój urzekający chłopięcy uśmiech.
– Mój wieczór nagle zaczął zmierzać ku lepszemu.
Resztę tańca wypełnił zabawnymi anegdotami z branży muzycznej, rozśmieszając mnie i pozwalając mi zapomnieć o Justinie.
Ledwie muzyka ucichła, Niall już był przy mnie, by przejąć pałeczkę. Tańczyło nam się świetnie, ponieważ w przeszłości braliśmy razem lekcje. Zrelaksowałam się w jego objęciach, wdzięczna, że mam w nim moralne wsparcie.
– Dobrze się bawisz? – zapytałam.
– Musiałem się uszczypnąć podczas kolacji, gdy stwierdziłem, że siedzę obok głównej koordynatorki Tygodnia Mody. I wyobraź sobie, flirtowała ze mną. – Uśmiechnął się, ale jego oczy zdradzały, że coś nie dawało mu spokoju. – Za każdym razem, gdy znajduję się w miejscach takich jak to... ubrany w ten sposób... z trudem mogę w to uwierzyć. Ocaliłaś
mnie, Evo. A potem kompletnie odmieniłaś moje życie.
– Ty ratujesz moje zdrowie psychiczne każdego dnia. Uwierz mi, jesteśmy kwita.
Jego dłoń zacisnęła się na mojej, a twarz spoważniała.
– Wyglądasz na nieszczęśliwą. W jaki sposób spieprzył sprawę?
– Możliwe, że to moja wina. Pogadamy o tym później.
– Boisz się, że skopię mu tyłek na oczach wszystkich?
Westchnęłam.
– Wolałabym, żebyś tego nie robił ze względu na moją matkę.
Niall przyłożył na chwilę usta do mojego czoła.
– Ostrzegałem go wcześniej. Wie, że czeka go łomot.
– Och, Niall. – Moje serce ścisnęło się z miłości do niego, a na twarzy, trochę wbrew mojej woli, pojawiło się rozbawienie. Mogłam się domyślić, że Niall odbył z Justinem ostrzegawczą pogawędkę, odgrywając rolę starszego brata. To było do niego podobne.
Nagle obok nas wyrósł Justin.
– Odbijany.
To nie była prośba.
Justin zatrzymał się i spojrzał na mnie. Skinęłam głową. Wycofał się z ukłonem i z płonącym, zawziętym spojrzeniem utkwionym w twarzy Justina. Justin przyciągnął mnie blisko do siebie, przejmując kontrolę nad tańcem, tak jak nad
wszystkim – z dominującą pewnością siebie. Taniec z nim był całkowicie innym doświadczeniem niż z dwoma poprzednimi partnerami. Z jednej strony Justin posiadał kunszt swojego brata, z drugiej, podobnie jak Niall, znał sposób, w jaki się poruszałam, ale miał śmiały, agresywny styl, dla mnie głęboko seksualny. Nie pomagało i to, że bliskość mężczyzny, z którym dzieliłam tak niedawno intymne chwile, kusiła moje zmysły pomimo całego smutku i upokorzenia. W jego zniewalającym zapachu czułam wspomnienie naszego seksu, a sposób, w jaki mnie prowadził śmiałym, szerokim krokiem, wywołał bolesny ucisk głęboko w moim wnętrzu, przypominając mi, że był tam nie tak dawno temu.
– Ciągle mi uciekasz – mruknął, patrząc na mnie z wyrzutem.
– Wydawało mi się, że Magdalene dosyć szybko wypełniła tę pustkę.
Podniósł brwi i przyciągnął mnie bliżej.
– Zazdrosna?
– Poważnie? – Uciekłam od niego wzrokiem.
Wydał z siebie westchnięcie pełne frustracji.
– Trzymaj się z daleka od mojego brata, Eva.
– Dlaczego?
– Bo tak mówię.
Zapłonął we mnie gniew, przez co poczułam się znacznie lepiej. Każdy stan psychiczny był lepszy od nurzania się w kałuży wyrzutów i wątpliwości, co robiłam od czasu, gdy skończyliśmy się pieprzyć jak zwierzęta w rui. Postanowiłam sprawdzić, czy w świecie Justina Biebera dopuszczalna była zasada wzajemności.
– Trzymaj się z daleka od Magdalene, Justin.
Zacisnął szczęki.
– Jest tylko znajomą.
– Co oznacza, że z nią nie spałeś...? Jeszcze.
– Nie, cholera jasna. I nie mam zamiaru. Posłuchaj... – Utwór dobiegał końca i Justin zwolnił. – Muszę iść. Przywiozłem cię tutaj i wolałbym również odwieźć cię z powrotem, ale nie chcę ciągnąć cię na siłę i psuć ci zabawy. Czy wolałabyś zostać dłużej i wrócić do domu ze Stantonem i matką?
Zabawy? Czy on drwił, czy był po prostu ślepy? Albo gorzej. Może skreślił mnie tak gruntownie, że już w ogóle nie zwracał na mnie uwagi. Odepchnęłam go. Potrzebowałam więcej przestrzeni, gdyż jego zapach mieszał mi w głowie.
– Dam sobie radę. Zapomnij o mnie.
– Eva. – Wyciągnął dłoń w moją stronę, a ja szybko cofnęłam się o krok.
Poczułam, jak ktoś obejmuje mnie ramieniem, i usłyszałam głos Nialla.
– Zabieram ją, Bieber.
– Nie wchodź mi w drogę, Horan – ostrzegł Justin. – Wprowadzasz tylko zamieszanie.
– Coś mi się zdaje, że sam świetnie sobie z tym radzisz – parsknął Niall.
Z trudem przełknęłam ślinę.
– Wygłosiłeś wspaniałe przemówienie, Justin. To był szczyt mojego wieczoru.
Wciągnął gwałtownie powietrze, słysząc tę ukrytą zniewagę, i przeciągnął dłonią po włosach. Nagle zaklął. Zrozumiałam dlaczego, gdy wyjął z kieszeni wibrujący telefon i spojrzał na wyświetlacz.
– Muszę iść. – Spojrzał mi w oczy przeciągle i musnął palcami mój policzek. – Zadzwonię.
I odszedł.
– Chcesz zostać? – zapytał łagodnie Niall.
– Nie.
– W takim razie zabiorę cię do domu.
– Nie, nie trzeba. – Chciałam trochę pobyć sama. Zanurzyć się w ciepłej kąpieli z butelką chłodnego wina i leczyć się z depresji. – Powinieneś zostać. To może pomóc twojej karierze. Porozmawiamy, kiedy wrócisz, albo jutro rano. Planuję lenić się przez cały dzień.
Przyjrzał się badawczo mojej twarzy.
– Jesteś pewna?
Skinęłam głową.
– W porządku. – Ale nie wyglądał na przekonanego.
– Gdybyś mógł tylko wyjść i poprosić, by podstawili limuzynę Stantona, a ja skoczę na sekundkę do łazienki.
– Nie ma sprawy. – Niall pogładził mnie po ramieniu. – Wezmę twój szal i zobaczymy się na zewnątrz.
Dojście do damskiej toalety zajęło mi więcej czasu, niż przypuszczałam. Po pierwsze zadziwiająco dużo osób zatrzymywało mnie po drodze na słówko, co prawdopodobnie miało związek z tym, że przyszłam jako osoba towarzysząca Justinowi Bieberowi. Po drugie ominęłam najbliższą toaletę, przez której drzwi płynęły nieprzerwanie dwa sznureczki
wchodzących i wychodzących kobiet, aż w końcu udało mi się znaleźć drugą, leżącą nieco dalej. Zamknęłam się w kabinie i spędziłam w niej więcej czasu, niż potrzebowałam. W łazience nie było nikogo poza kobietą z obsługi, zatem nikt mnie nie popędzał. Justin zranił mnie tak bardzo, że z trudem mogłam oddychać. Byłam kompletnie zdezorientowana jego huśtawkami nastrojów. Dlaczego dotknął w ten sposób mojej twarzy? Dlaczego wściekł się, że nie towarzyszyłam mu przez cały czas? I dlaczego, do diabła, groził Niallowi? Justin nadał nowe znaczenie staremu powiedzonku „być jak pies
ogrodnika”, nie dbał o mnie, ale też nie chciał zostawić w spokoju. Zamknęłam oczy, próbując odzyskać panowanie nad sobą. Boże. Na co mi to wszystko było?
Otworzyłam się przed nim w limuzynie, ujawniłam swoje emocje i teraz czułam się strasznie bezbronna – stan, z którego próbowałam się wyleczyć podczas niezliczonych godzin terapii. Teraz pragnęłam tylko wrócić do domu i ukryć się przed światem, uwolnić od presji i konieczności udawania, że czuję się świetnie, podczas gdy było dokładnie na odwrót.
Sama się w to wpakowałaś, przypomniałam sobie, więc sama się z tego wygrzeb. Westchnąwszy głęboko, otworzyłam drzwi kabiny i z rezygnacją odkryłam, że byłam skazana na towarzystwo nie kogo innego jak Magdalene Perez, która opierała się o blat toaletki ze skrzyżowanymi ramionami. Było jasne, że przyszła tu za mną, wyczekując okazji, kiedy mój system obronny będzie osłabiony. Zachwiałam się, ale odzyskałam równowagę i podeszłam do umywalki.
Zwróciła się twarzą do lustra, przy którym stałam, by widzieć moje odbicie. Ja również jej się przyglądałam. Na żywo była jeszcze bardziej zachwycająca niż na zdjęciach. Wysoka i szczupła, z wielkimi ciemnymi oczami i prostymi brązowymi włosami opadającymi ciężką falą na plecy. Jej wargi były pełne, czerwone, a wysoko sklepione kości policzkowe mocno zarysowane. Miała na sobie subtelnie seksowną sukienkę z kremowej satyny, która opływała jej idealną figurę i kontrastowała przepięknie z oliwkową skórą. Wyglądała jak pieprzona supermodelka, emanująca egzotycznym seksapilem.
Wzięłam ręcznik, który podała mi kobieta z obsługi, po czym Magdalene zażądała po hiszpańsku, żeby zostawiła nas same. Wtrąciłam się, uzupełniając jej prośbę słowami „Por favor, gracias”, na co Magdalene uniosła brew i przyjrzała mi się uważniej. Zrewanżowałam jej się równie opanowanym spojrzeniem.
– No, no, proszę – mruknęła, gdy tylko tamta nie mogła jej już słyszeć. Cmoknęła pogardliwie językiem i odgłos ten, porównywalny do dźwięku kredy przyciskanej do tablicy, sprawił, że przeszył mnie nieprzyjemny dreszcz. – Już zdążyłaś zaciągnąć go do wyra.
– W przeciwieństwie do ciebie.
Zdawała się zaskoczona tą złośliwą uwagą.
– Masz rację, w przeciwieństwie do mnie. A wiesz dlaczego?
Wyciągnęłam z kopertówki pięciodolarówkę i rzuciłam na srebrną tacę na napiwki.
– Bo cię nie chce.
– Bo ja tego nie chcę, ponieważ on nie lubi zobowiązań. Jest młody, cudowny, bogaty i przyjemnie spędza czas.
– Tak. – Skinęłam głową. – Z całą pewnością przyjemnie spędził czas.
Zmrużyła oczy i wyraz jej twarzy stał się mniej sympatyczny.
– Dla twojej wiadomości, on nie szanuje kobiet, które posuwa. Gdy tylko wsadził w ciebie fiuta, przestałaś dla niego cokolwiek znaczyć. Tak jak wszystkie inne, które były przed tobą. A ja ciągle jestem obecna w jego życiu, ponieważ to właśnie ze mną chce być na stałe, gdy już się wyszumi.
Zachowałam spokój, choć cios został wymierzony w czuły punkt.
– To żałosne – powiedziałam.
Wyszłam z łazienki i nie zatrzymując się po drodze, dotarłam do limuzyny Stantona. Wsiadając, ścisnęłam dłoń Nialla. Ostatkiem sił powstrzymywałam się, dopóki samochód nie ruszył z miejsca, po czym natychmiast wybuchnęłam płaczem.
*
– Hej, mała! – zawołał Niall, gdy przywlokłam się następnego ranka do salonu. Ubrany w stare, luźne spodnie dresowe rozwalał się na kanapie, opierając wyciągnięte skrzyżowane w kostkach nogi na stoliku do kawy. Był cudownie rozmemłany i wydawał się czuć świetnie w takim stanie. – Jak ci się spało?
Podniosłam kciuki do góry i udałam się do kuchni po kawę. Zatrzymałam się przy kontuarze na widok imponującej kompozycji z czerwonych róż stojącej na blacie.
W powietrzu unosił się cudowny zapach, którym zaciągnęłam się głęboko.
– A to co?
– Przyszły do ciebie jakąś godzinę temu. Niedzielna przesyłka. Ładniutka i warta sporą kasę.
Zerwałam bilecik z przezroczystego drucika i otworzyłam go.
Ciągle o Tobie myślę.
Justin

– Od Biebera? – zapytał Cary.
– Tak. – Opuszkiem palca przejechałam po, jak przypuszczałam, jego odręcznym piśmie, śmiałym, męskim i seksownym. Romantyczny gest ze strony mężczyzny, w którego repertuarze nie było miejsca na romantyzm. Upuściłam bilecik na kontuar, jakby parzył moje dłonie, i nalałam sobie kubek kawy w nadziei, że kofeina doda mi energii i przywróci zdrowy rozsądek.
– Wyglądasz, jakby ten gest nie zrobił na tobie najmniejszego wrażenia. – Ściszył dźwięk telewizora, na którego ekranie toczył się mecz futbolowy.
– Ten facet jest moim przekleństwem. To jeden wielki katalizator problemów. Muszę trzymać się od niego z daleka. – Niall chodził ze mną na terapię, dzięki czemu znał te szablonowe oceny i całą terminologię. Nie patrzył na mnie jak na wariatkę, gdy analizowałam wszystko, używając terapeutycznego żargonu, i bez problemu odpowiadał mi w ten sam sposób.
– Telefon dzwonił od rana. Wyłączyłem dźwięk, żebyś mogła spokojnie się wyspać.
Ciągle czułam uporczywą bolesność między nogami. Zwinęłam się na kanapie i walczyłam z pokusą, by odsłuchać pocztę głosową i sprawdzić, czy Justin faktycznie dzwonił. Chciałam usłyszeć jego głos. Chciałam poznać jakieś logiczne wytłumaczenie tego, co stało się wczorajszego wieczoru.
– Bardzo dobry pomysł – uznałam. – Nie włączajmy go przez resztę dnia.
– Co się stało?
Podmuchałam na kawę w moim kubku, po czym ostrożnie pociągnęłam łyk.
– Pieprzyliśmy się jak opętani w jego limuzynie, a po wszystkim zamienił się w sopel lodu.
Niall przyglądał mi się tymi swoimi szmaragdowymi oczami pełnymi życiowej mądrości, którymi widział więcej, niż człowiek powinien oglądać.
– Wstrząsnęłaś jego światem, prawda?
– Taa, chyba tak. – Byłam zirytowana samym myśleniem o tym. Nawiązaliśmy więź. Wiedziałam to. Wczorajszej nocy pragnęłam go bardziej niż czegokolwiek na świecie, a dzisiaj nie chciałam mieć z nim nic wspólnego. – To było intensywne, głębokie. Najlepsze doświadczenie seksualne mojego życia, i dla niego to też było coś wielkiego. Wiem, że tak było. Po raz pierwszy robił to w samochodzie. Na początku trochę się opierał, ale tak go rozpaliłam, że nie był w stanie się powstrzymać.
– Serio? Nigdy nie robił tego w samochodzie? – Przeciągnął dłonią po porannym zaroście. – Większość facetów odhacza ten punkt na liście doświadczeń seksualnych już w liceum. Szczerze mówiąc, trudno mi znaleźć kogoś, kto by tego nie zrobił, no może z wyjątkiem nerdów* i totalnych pasztetów, ale on raczej nie należy do żadnej z tych kategorii.
Wzruszyłam ramionami.
– Najwidoczniej dymanie w aucie robi ze mnie dziwkę.
Niall zamarł w bezruchu.
– Tak ci powiedział?
– Nie. Tak naprawdę to gówno powiedział. Wysnułam to z wypowiedzi jego „przyjaciółeczki” Magdalene. Pamiętasz tę laskę z większości zdjęć, które wydrukowałeś dla mnie z internetu? Postanowiła pokazać pazurki podczas uszczypliwej babskiej
pogawędki w toalecie. Suka.
– Ździra jest zazdrosna.
– Seksualnie sfrustrowana. Nie może się z nim bzykać, ponieważ rzekomo wszystkie panny, które dadzą mu dupy, trafiają do kosza z brudną bielizną.
– On tak powiedział? – Ponownie za spokojnym pytaniem Nialla kryła się wściekłość.
– Nie tymi słowami. Powiedział, że nie sypia z kobietami, z którymi się przyjaźni. Nie lubi, gdy baby żądają od niego czegoś więcej niż tylko dobrej zabawy w pakiecie, dlatego dzieli je na dwie kategorie, te od dymania i te od dotrzymywania mu towarzystwa. – Pociągnęłam kolejny łyk kawy. – Ostrzegłam go, że taki układ mi nie pasuje, i obiecał, że w naszym przypadku zmieni to podejście, ale teraz wydaje mi się, że jest jednym z tych kolesi, którzy sprzedadzą ci każdy bajer, żeby tylko móc dobrać ci się do majtek.
– Albo napędziłaś mu niezłego stracha.
Rzuciłam mu piorunujące spojrzenie.
– Przestań go bronić. Po czyjej ty w ogóle jesteś stronie?
– Po twojej, mała. – Wyciągnął dłoń i poklepał mnie po kolanie. – Zawsze po twojej.
Objęłam dłonią jego umięśnione przedramię i pogłaskałam lekko wewnętrzną część, w ten milczący sposób okazując swoją wdzięczność. Nie wyczuwałam wprawdzie dotykiem mnóstwa drobnych białych blizn, szpecących śladów cięcia na jego skórze, ale nigdy nie zapomniałam, że tam są. Każdego dnia dziękowałam losowi, że żyje, jest zdrowy i odgrywa tak ważną rolę w moim życiu.
– A jak tobie minął wieczór?
– Nie mogę narzekać. – W jego oczach pojawiły się psotne iskierki. – Ta cycata blondi zaciągnęła mnie do schowka na szczotki. Wyruchałem ją jak się patrzy. A dodatkowym bonusem było to, że cycki okazały się prawdziwe.
– Cóż mogę powiedzieć. – Uśmiechnęłam się. – Na pewno sprawiłeś, że jej wieczór był wyjątkowy.
– Starałem się. – Puścił do mnie oko i chwycił za słuchawkę telefonu. – Co zamawiamy?
Na co masz ochotę? Kanapki z Subwaya? Chińszczyzna? Coś indyjskiego?
– Nie jestem głodna.
– Zawsze jesteś głodna. Jeśli czegoś nie wybierzesz, to sam ugotuję i będziesz musiała to zjeść.
Podniosłam dłonie w geście kapitulacji.
– Dobra, dobra. Ty wybierz.
*
W poniedziałek przyszłam do pracy dwadzieścia minut wcześniej, aby przypadkiem nie natknąć się na Justina. Kiedy bez przygód dotarłam do swojego biurka, poczułam wielką ulgę, bo wiedziałam, że w jego obecności byłabym w dużych tarapatach. Mój nastrój wrócił do normy.
Harry zjawił się w świetnym humorze, wciąż niesiony falą wielkiego sukcesu z zeszłego tygodnia, i od razu zabraliśmy się do roboty. W niedzielę pracowałam trochę nad raportem porównawczym na temat rynku wódki i byłam mu bardzo wdzięczna, że znalazł czas, by przeanalizować zebrane przeze mnie materiały i wysłuchać wniosków. Oprócz
tego został przydzielony do projektu dla nowego producenta czytników książek elektronicznych, więc zaczęliśmy również wdrażać się w ten temat. W tak pracowity poranek czas płynął szybko i nie miałam nawet sekundy, by roztrząsać
moje życie osobiste. Bardzo mi to pasowało. Do czasu, gdy odebrałam telefon i po drugiej stronie usłyszałam Justina. Na to nie byłam przygotowana.
– Jak ci mija poniedziałkowe przedpołudnie? – zapytał, a na dźwięk jego głosu ciało przeszył mi dreszcz.
– W szalonym tempie. – Zerknęłam na zegar i zaskoczyło mnie, że za dwadzieścia minut miało wybić południe.
– Świetnie. – Nastała dłuższa cisza. – Wczoraj próbowałem się do ciebie dodzwonić. Zostawiłem ci kilka wiadomości. Chciałem usłyszeć twój głos.
Wzięłam głęboki oddech i zamknęłam oczy. Przetrwanie wczorajszego dnia bez odsłuchania sekretarki wymagało ode mnie heroicznego wysiłku i zaangażowania wszystkich zapasów silnej woli. W tę sprawę wciągnęłam nawet Nialla, który miał
przykazane, by powstrzymać mnie choćby siłą, gdybym chciała ulec pokusie.
– Bawiłam się w pustelnika i pracowałam trochę.
– Dostałaś kwiaty, które ci wysłałem?
– Tak. Są cudowne. Dziękuję.
– Kiedy je zobaczyłem, przypomniały mi twoją sukienkę.
Co on, u diabła, wyprawiał? Zaczynałam podejrzewać, że cierpi na rozdwojenie jaźni.
– Niektóre kobiety mogłyby uznać to za romantyczne.
– Dbam tylko o twoje zdanie. – Jego fotel zaskrzypiał, jakby podniósł się z miejsca. – Myślałem wczoraj, czyby nie wpaść do ciebie... Bardzo chciałem to zrobić.
Westchnęłam, całkowicie zdezorientowana.
– Cieszę się, że tego nie zrobiłeś.
Nastąpiła kolejna dłuższa przerwa.
– Zasłużyłem sobie na to.
– Nie powiedziałam tego, bo jestem suką. To po prostu prawda.
– Wiem. Posłuchaj... Zorganizowałem dla nas lunch w moim biurze, żebyśmy nie musieli tracić czasu na wychodzenie, a potem powrót.
Po jego sobotnim „Zadzwonię” rzuconym na odchodnym zastanawiałam się, czy gdy wróci już z tego odległego miejsca, w którym zamknął się po naszym seksie w limuzynie, będzie chciał jeszcze się ze mną spotkać. Możliwość ta napawała mnie lękiem od tamtej nocy. Wiedziałam, że powinnam całkowicie z nim zerwać, ale z drugiej strony czułam, że w pewien sposób uzależniłam się od jego obecności jak od narkotyku. Chciałam ponownie przeżyć ten moment prawdziwej, doskonałej bliskości, której razem doświadczyliśmy. Ale przecież nie mogłam stawiać na szali tego jednego momentu zniewalającej rozkoszy przeciwko tym wszystkim, kiedy czułam się przez niego jak szmata.
– Justin, nie ma żadnego powodu, dla którego musielibyśmy jeść razem lunch. Omówiliśmy biznes w piątek i... zakończyliśmy transakcję w sobotę. I nie wracajmy już do tego.
– Eva. – Jego głos stał się szorstki. – Wiem, że spieprzyłem sprawę. Pozwól mi wszystko wytłumaczyć.
– Nie musisz. Wszystko jest okej.
– Nieprawda. Muszę się z tobą zobaczyć.
– Ale ja nie chcę...
– Możemy załatwić to prosto, Eva. Albo możesz to utrudniać. – W jego głosie pobrzmiewał ten nieustępliwy ton, który przyspieszał mi puls. – Ale tak czy owak, będziesz musiała mnie wysłuchać.
Zamknęłam oczy, uświadamiając sobie, że nie będę miała tyle szczęścia, by zakonczyć sprawę za pomocą szybkiej pożegnalnej pogawędki przez telefon.
– Dobra. Przyjdę.
– Dziękuję. – Słyszałam, jak wypuszcza powietrze. – Nie mogę się doczekać, żeby cię zobaczyć.
Odłożyłam słuchawkę na miejsce i zapatrzyłam się na fotografie na biurku, obracając w myślach wszystkie kwestie, które zamierzałam wygłosić, i przygotowując psychiczny pancerz, by uchronić się przed wstrząsem kolejnego spotkania z Justinem. Siła i żywiołowość, z jaką moje ciało reagowało na niego, były tak potężne, że nie potrafiłam nad nimi zapanować. Musiałam sobie z tym jakoś poradzić i doprowadzić sprawę do końca. Później będę się martwić, jak dam sobie radę z jego obecnością w budynku przez następne dni, tygodnie i miesiące. Teraz musiałam skoncentrować się tylko na tym, jak przebrnąć przez lunch.
Poddając się z rezygnacją temu, co nieuniknione, postanowiłam skupić się na pracy. Zaczęłam porównywać wizualny efekt próbek różnego rodzaju wkładek do magazynów.
– Eva.
Podskoczyłam i obróciłam się na krześle, ku ogromnemu zaskoczeniu spotykając wzrok Justina, który stał przy moim boksie. Jak zwykle jego widok był jak cios, aż poczułam w piersi nieznośne ukłucie. Szybkie zerknięcie na zegarek potwierdziło, że kwadrans minął jak z bicza strzelił.
– Ju... Panie Bieber. Nie musiał pan po mnie schodzić.
Jego twarz była spokojna, niewzruszona, ale oczy mu płonęły.
– Gotowa?
Otworzyłam szufladę i pochyliłam się, by wyciągnąć torebkę. Wykorzystywałam tę cenną chwilę, by wziąć kilka głębszych, choć wciąż drżących oddechów. Pachniał fenomenalnie, a wyglądał jeszcze lepiej.
– Panie Bieber – usłyszałam głos Harrego. – Cieszę się, że pana widzę. Czy mógłbym panu w czymś...
– Przyszedłem do Evy. Wychodzimy razem na lunch.
Zdążyłam wyprostować się w porę, by dostrzec, jak brwi Harrego się unoszą, zdradzając zdumienie. Szybko jednak opanował się i jego przystojna twarz przybrała swój zwykły, dobroduszny wyraz.
– Będę z powrotem o pierwszej – zapewniłam.
– Do zobaczenia zatem. Miłego lunchu.
Justin położył dłoń na moich plecach i poprowadził w stronę wind, wprawiając Megumi w osłupienie, gdy mijaliśmy recepcję. Poruszyłam się niespokojnie, kiedy nacisnął przycisk, by przywołać windę. Zastanawiałam się, jak zdołam funkcjonować, unikając mężczyzny, od którego dotyku byłam wręcz uzależniona. Tymczasem on stanął naprzeciwko i przesunął palce wzdłuż rękawa mojej satynowej bluzki.
– Za każdym razem, gdy zamykam oczy, widzę cię w tej czerwonej sukni. Słyszę dźwięki, które wydajesz z siebie, kiedy jesteś podniecona. Czuję, jak podnosisz się i opuszczasz na moim kutasie, ściskasz go sobą tak mocno i zachłannie, doprowadzasz mnie do tak intensywnego orgazmu, że to aż boli.
– Przestań. – Odwróciłam wzrok, nie mogąc znieść tego znajomego sposobu, w jaki na mnie patrzył.
– Nic nie mogę na to poradzić.
Z ulgą stwierdziłam, że nadjechała winda. Złapał mnie za rękę i wciągnął do środka. Włożył klucz do panelu sterującego, po czym przyciągnął mnie ku sobie.
– Zamierzam cię pocałować, Eva.
– Nie...
Wziął mnie w ramiona i przywarł ustami do moich. Opierałam się, jak długo zdołałam, ale gdy poczułam jego język pieszczący mój powolnymi, pełnymi słodyczy ruchami, poddałam się bez reszty. Pragnęłam jego pocałunku od czasu, gdy uprawialiśmy seks. Potrzebowałam zapewnienia, że cenił to, co wspólnie przeżyliśmy, że miało to dla niego
jakieś znaczenie, tak jak miało dla mnie. Kiedy w końcu się odsunął, poczułam pustkę.
– Chodź. – Wyjął klucz i drzwi się otworzyły.
Rudowłosa recepcjonistka tym razem nie odezwała się słowem, chociaż nie omieszkała obrzucić mnie wymownym spojrzeniem. Z kolei Scott, asystent Justina, na nasz widok wstał z miejsca i przywitał mnie uprzejmie z użyciem nazwiska.
– Dzień dobry, panno Brooks.
– Cześć, Scott.
Justin rzucił mu szorstko:
– Nie łącz mnie z nikim.
– Tak, oczywiście.
Wkroczyłam do imponującego biura Biebera, a mój wzrok bezwiednie spoczął na kanapie, na której po raz pierwszy dotykał mnie w intymny sposób. Lunch czekał przygotowany na barze – dwa talerze nakryte metalowymi pokrywkami.
– Mogę wziąć twoją torebkę? – zapytał.
Spojrzałam na niego i zauważyłam, że zdjął marynarkę i przewiesił ją przez ramię. Stał przede mną w swych szytych na miarę spodniach, kamizelce, nieskazitelnie białej koszuli i krawacie, z brązowymi gęstymi włosami okalającymi jego zjawiskową twarz, z oczami intensywnie karmelowymi, ale niczym niespokojne błękitne jeziora. Jednym słowem, oczarował mnie. Nie mogłam uwierzyć, że kochałam się z tak zachwycającym mężczyzną. A jednak dla niego nasz seks nie miał takiego znaczenia, jak dla mnie.
– Eva?
– Jesteś piękny, Justin. – Słowa wymknęły mi się mimo woli.
Podniósł brwi, po czym jego spojrzenie złagodniało.
– Miło mi, że podoba ci się to, co widzisz.
Podałam mu torebkę i odsunęłam się, by zwiększyć dystans między nami. Odwiesił marynarkę i moją torebkę na wieszak, po czym podszedł do baru.
Skrzyżowałam ramiona na piersi.
– Miejmy to już za sobą. Nie chcę cię już więcej widywać.
***
*Nerd – z ang. obraźliwe określenie osoby pasjonującej się informatyką, naukami
ścisłymi, grami komputerowymi, fantastyką i komiksami. Nerd to introwertyk, który nie
potrafi odnaleźć się w grupie i nie dba o formę fizyczną, przez co często staje się obiektem
drwin i przemocy ze strony rówieśników (przyp.)

kolejny rozdział, CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ :)

10 komentarzy:

  1. jdsfknbvkmvnbnjskmjkdls jezu, zajeeebiiiisty rozdział *o* świetnie piszesz ;3
    czekam na nn ;)
    @kidrawhxo

    OdpowiedzUsuń
  2. ISFUDCVDNVCIURHUVFGHRUVNRUVNUDJRFGHVIUJDCFRUHJOFUVFRIJU...
    Super rozdział...Czekam na kolejny ;D
    @_MrsSwagger69
    Xoxo

    OdpowiedzUsuń
  3. co ???? jak to nie chce już jej więcej widywać ???? omg nie wiedziałam że to tak się wszystko potoczy !!!! asdfghjkl czekam na kolejny. nie moge sie już doczekać jej reakcji :)

    OdpowiedzUsuń
  4. rany, Eva jest tak irytującą kobietą, hahahaha, jak Justin z nią wytrzymuje hahaha ale na koniec to dowaliła, że nie chce go już więcej widywać, że co? co?! czekam na kolejny! ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. chyba sie uzaleznilam ok dzieki @gucibieber

    OdpowiedzUsuń
  6. fajna fabuła i wgl wszystko takie fajne :D /weronika

    OdpowiedzUsuń
  7. skończyłaś w takim momencie.... :c

    OdpowiedzUsuń
  8. ijuhygtbjsk świetny !!!!! ♥

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak zwykle umiesz trzymac w napieciu / idontlikexx

    OdpowiedzUsuń
  10. Jeny, chyba jeden z najlepszych rozdziałów na tym blogu, naprawdę. Cieszę się, że wena ci się odblokowała i znowu zaczęłaś pisać :) Mam nadzieję, że Eva i Justin staną się przynajmniej przyjaciółmi ogh @cyrusix

    OdpowiedzUsuń