czwartek, 28 listopada 2013

VI

– Nie ma szans, żeby twoja mama i Stanton pozwolili ci włóczyć się tutaj wieczorami, kiedy tylko będziesz miała ochotę – powiedział Niall, otulając się szczelnie stylową dżinsową kurteczką, jakby temperatura była znacznie niższa niż w rzeczywistości. Na potrzeby swojej szkoły Liam Payne przystosował dawny magazyn mieszczący się w jednym z ceglanych gmachów w niegdyś przemysłowej dzielnicy Brooklynu, w której w ostatnich latach powoli można było zaobserwować pewne ożywienie. Patrząc z ulicy na masywną metalową bramę wjazdową, nie sposób było odgadnąć, co tak naprawdę kryje
się wewnątrz budynku. Przestrzeń była imponująca. Siedzieliśmy wraz z Niallem na aluminiowych ławkach na trybunie i przyglądaliśmy się kilku adeptom krav magi walczącym na matach na dole.
– Auć! – Skrzywiłam się ze współczucia dla zawodnika płci męskiej, który zainkasował solidnego kopniaka prosto w genitalia. Nawet z ochraniaczem musiało zaboleć. – A w jaki sposób Stanton miałby się dowiedzieć, Niall?
– Ponieważ wylądujesz w szpitalu? – Zerknął w moją stronę. – Poważnie. Krav maga to brutalny, w pełni kontaktowy sport. Treningi polegają przeważnie na sparingach, gdzie niemal wszystkie ciosy są dozwolone. Jeśli nawet nie zdradzą cię siniaki, twój ojczym i tak wszystko wywęszy. Znasz go.
– To przez mamę, która zawsze musi mu wszystko wypaplać. Ale o tym akurat nie zamierzam jej nic mówić.
– Dlaczego nie?
– Nie zrozumie tego. Ubzdura sobie, że chcę nauczyć się samoobrony z powodu tego, co zaszło, uzna, że to jej wina, i będzie mi tym zatruwać życie. Nie uwierzy, że moją jedyną motywacją jest poprawa kondycji i rozładowanie stresów.
Z podbródkiem opartym na dłoniach przyglądałam się, jak Liam Payne ćwiczy z jakąś kobietą. Był dobrym instruktorem, cierpliwym i skrupulatnym. Potrafił przekazywać wiedzę w bardzo przystępny sposób. Jego szkoła miała nieciekawe sąsiedztwo, ale pasujące do tego, czego uczył, uznałam. Nie można było znaleźć niczego bardziej realnego
niż ten wielki opuszczony magazyn.
– Ten cały Liam jest naprawdę seksowny – wyszeptał Niall.
– I w seksowny sposób nosi obrączkę na palcu.
– Zauważyłem. Najlepsze towary zawsze znikają z rynku jako pierwsze.
Kiedy trening dobiegł końca, Liam dołączył do nas. Jego ciemne oczy promieniały, a uśmiech miał jeszcze jaśniejszy.
– Jak wrażenia, Evo?
– Gdzie mogę się zapisać?
Jego zmysłowy uśmiech sprawił, że Niall chwycił mnie za rękę i ścisnął, niemal zatrzymując krążenie krwi w dłoni.
– Zapraszam tędy.
*
Piątek zaczął się fantastycznie. Harry wciągnął mnie w proces pozyskiwania informacji do oferty przetargowej, a także opowiedział nieco więcej o Bieber Industries i o Justinie Bieberze, podkreślając, że on i Justin są w tym samym wieku.
– Zawsze muszę to sobie przypominać – powiedział. – Łatwo zapomnieć, że jest tak młody, gdy siedzi naprzeciwko ciebie podczas negocjacji.
– To prawda – zgodziłam się, skrycie zawiedziona, że nie zobaczę Biebera przez kolejne dwa dni. Powiedziałam sobie, że to nic ważnego, ale czułam rozczarowanie. Nie chciałam przyznać sama przed sobą, że podniecała mnie możliwość wpadnięcia na niego przypadkowo, dopóki ta możliwość nie została mi odebrana. Jego bliskość doprowadzała
mnie do wrzenia. Nie mówiąc o tym, że tak cholernie fajnie było patrzeć na niego. Moje plany na weekend nie zapowiadały się nawet w połowie tak ekscytująco. Sporządzałam notatki w pokoju Harrego, gdy usłyszałam dzwonek mojego biurowego
telefonu. Przeprosiłam szefa i popędziłam do boksu, by odebrać.
– Biuro Marka Garrity’ego...
– Eva, kochanie, jak się miewasz?
Opadłam na krzesło na dźwięk głosu ojczyma. Stanton zawsze brzmiał dla mnie jak arystokrata pieniądza – kulturalny, apodyktyczny i arogancki.
– Richardzie, czy coś się stało? Z mamą wszystko w porządku?
– Oczywiście, w jak najlepszym. Twoja matka jest cudowna, jak zawsze.
Ton jego głosu stawał się łagodniejszy, gdy mówił o żonie, i byłam mu za to wdzięczna. W gruncie rzeczy dziękować mu mogłam za wiele rzeczy, chociaż czasami ciężko było mi znaleźć równowagę między wdzięcznością wobec ojczyma a lojalnością wobec taty. Zdawałam sobie sprawę, że kolosalna różnica w grubości ich portfeli była dla tego
drugiego niezwykle krępująca.
– To dobrze – odetchnęłam z ulgą. – Cieszę się. Otrzymaliście kartkę z podziękowaniami za sukienkę i smoking Nialla?
– Tak, ładnie z twojej strony, że pamiętałaś, ale wiesz przecież, że nie musisz nam dziękować za takie drobiazgi. Przepraszam cię na sekundę. – Odezwał się do kogoś z boku, prawdopodobnie do sekretarki, po czym wrócił do naszej rozmowy. – Eva, kochanie, chciałbym, żebyśmy zjedli razem lunch. Przyślę Clancy’ego, żeby cię odebrał.
– Dzisiaj? Ale przecież zobaczymy się jutro wieczorem. Czy to nie może poczekać?
– Nie, powinniśmy spotkać się dzisiaj.
– Ale moja przerwa na lunch trwa tylko godzinę.
Klepnięcie w ramię kazało mi się odwrócić. Ujrzałam Harrego stojącego przy moim stanowisku pracy.
– Weź dwie – szepnął. – Zasłużyłaś na nie.
Westchnęłam i podziękowałam bezgłośnie.
– Może być dwunasta, Richard?
– Doskonale. Będę czekał niecierpliwie.
Ja nie miałam zbyt wielu powodów, by cieszyć się na prywatną pogawędkę ze Stantonem, ale karnie wyszłam z biura tuż przed południem. Limuzyna już czekała, zaparkowana przy krawężniku. Przywitałam się z Clancym, kierowcą i ochroniarzem
Stantona, który otworzył mi drzwi, a następnie usiadł za kółkiem i zawiózł mnie do centrum. Po dwudziestu minutach siedziałam przy stole konferencyjnym w biurze Stantona, patrząc na pięknie podany lunch dla dwóch osób.
Stanton pojawił się wkrótce po moim przybyciu, dystyngowany i elegancki. Włosy miał zupełnie białe, a twarz naznaczoną zmarszczkami, ale wciąż bardzo atrakcyjną. Jego oczy o barwie spranego dżinsu spoglądały z błyskotliwą inteligencją. Był zadbany i atletycznie zbudowany, ponieważ zawsze znajdował w napiętym grafiku czas na ćwiczenie kondycji,
nawet na długo zanim poślubił dużo młodszą żonę – moją mamę.
Podniosłam się na jego widok, a on pocałował mnie w policzek.
– Wyglądasz ślicznie, Evo.
– Dziękuję. – Byłam podobna do mamy, mimo włosów w kolorze czekolady. Szare oczy odziedziczyłam jednak po tacie.
Stanton umyślnie wybrał miejsce u szczytu stołu, na tle okna, wykorzystując linię drapaczy chmur przecinających niebo niczym teatralny rekwizyt, aby dodać sobie powagi dzięki temu imponującemu widokowi.
– Jedz – niemal rozkazał. Z jaką łatwością mężczyznom dzierżącym władzę przychodziło wydawanie poleceń. Takim pokroju Justina Biebera.
Czy Stanton również dążył do celu z podobną determinacją, co Bieber, gdy był w jego wieku?
Chwyciłam widelec i zabrałam się do sałatki z kurczakiem, żurawiną, orzechami włoskimi i serem feta. Była pyszna, a ja umierałam z głodu. Cieszyłam się, że Stanton nie zaczął rozmowy od razu, żebym mogła nacieszyć się posiłkiem, ale egzekucja nie została odłożona na długo.
– Eva, moja droga, chciałem porozmawiać o twoim zainteresowaniu krav magą.
Zesztywniałam.
– Słucham?
Stanton wypił łyczek wody z lodem i odchylił się na oparcie fotela, a jego napięta szczęka była dla mnie znakiem ostrzegawczym, że nie spodoba mi się to, co zamierza powiedzieć.
– Twoja matka była zupełnie wytrącona z równowagi ubiegłego wieczoru, gdy poszłaś do tej szkoły na Brooklynie. Zajęło mi trochę czasu, by uspokoić ją i zapewnić, że poczynię pewne kroki, żebyś zechciała rozwijać swoje zainteresowania w bezpieczniejszy sposób. Ona nie chciałaby...
– Zaczekaj. – Odłożyłam ostrożnie widelec, nagle straciwszy apetyt. – W jaki sposób dowiedziała się, że tam poszłam?
– Namierzała twoją komórkę.
– Nie wierzę – parsknęłam, opadając bezwładnie na oparcie fotela. Beztroska, z jaką oznajmił tę nowinę, jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie, przyprawiła mnie o mdłości. Mój żołądek ścisnął się nagle, bardziej próbując zwrócić lunch niż go strawić.
– To dlatego nalegała, żebym używała jednego z twoich firmowych telefonów. To nie miało nic wspólnego z tym, aby oszczędzić mi płacenia rachunków.
– Oczywiście częściowo chodziło też o finanse. Ale również o to, żeby była spokojniejsza.
– Spokojniejsza? Dzięki śledzeniu dorosłej córki? To jest chore, Richardzie. Chyba sam to dostrzegasz. Czy ona ciągle chodzi do doktora Petersena?
Miał na tyle przyzwoitości, by okazać pewne skrępowanie.
– Tak, oczywiście.
– Czy zwierza mu się ze swoich poczynań?
– Nie wiem – odpowiedział chłodno. – To jest prywatna sprawa Moniki. Ja się w to nie wtrącam.
Jasne, że się nie wtrącał. On ją hołubił. Rozpieszczał. Zgadzał się na jej wszystkie zachcianki. I pozwolił na to, by jej obsesja na punkcie mojego bezpieczeństwa urosła do kolosalnych rozmiarów.
– Ona musi o tym zapomnieć. Ja zapomniałam.
– Byłaś bezbronnym dzieckiem, Evo. Dręczą ją wyrzuty sumienia, że nie zapewniła ci dostatecznej ochrony. Musimy przymknąć oko i dać jej trochę swobody.
– Swobody? Ona zachowuje się niczym psychopatyczny prześladowca! – Myśli kłębiły mi się w głowie. Jak mama mogła wedrzeć się w moją prywatność w tak niewybredny sposób? Dlaczego? Doprowadzała do szaleństwa siebie, próbując pociągnąć mnie za sobą. – To się musi skończyć.
– Załatwimy to w prosty sposób. Już rozmawiałem z Clancym. Będzie cię odwoził, gdy tylko najdzie cię ochota na wycieczkę krajoznawczą po Brooklynie. Wszystko zostało już zorganizowane. Tak będzie dla ciebie wygodniej.
– Nie próbuj wmawiać mi, że to wszystko dla mojego dobra. – Gardło miałam ściśnięte, a piekące oczy z trudem powstrzymywały łzy bezradności. Byłam wściekła, że wypowiadał się o Brooklynie, jakby to był kraj Trzeciego Świata. – Jestem dorosłą kobietą. Sama podejmuję decyzje. Mam do tego pieprzone prawo!
– Nie mów do mnie tym tonem, Evo. Ja po prostu opiekuję się twoją matką. I tobą. Wstałam gwałtownie od stołu.
– Spełniasz wszystkie jej zachcianki. W ten sposób podsycasz jej szaleństwo, a przy okazji doprowadzasz do szału mnie. Niedobrze mi się robi.
– Usiądź. Powinnaś coś zjeść. Monica martwi się, że nie odżywiasz się dostatecznie zdrowo.
– Ona martwi się o W S Z Y S T K O, Richardzie. I wo tym właśnie tkwi problem. – Rzuciłam serwetkę na stół. – Muszę wracać do pracy.
Odwróciłam się na pięcie i pognałam do drzwi, by wyjść najszybciej, jak to możliwe. Odebrałam torebkę od sekretarki Stantona i zostawiłam komórkę na jej biurku. Clancy czekał na mnie przy recepcji. Ruszył za mną, a ja miałam dość zdrowego rozsądku, by nie oponować, ponieważ Clancy przyjmował rozkazy tylko od Stantona. Gotując się ze złości na tylnym siedzeniu, pozwoliłam odwieźć się do pracy. Mogłam wyklinać i narzekać, ile się da, ale gdzieś w głębi serca wiedziałam, że nie jestem lepsza od Stantona, gdyż koniec końców i tak się poddam. Ulegnę i pozwolę jej postawić na
swoim, gdyż bolało mnie serce na myśl, że coś mogłoby przysporzyć jej jeszcze więcej cierpień, niż doznała do tej pory. Była taka wrażliwa i kochała mnie do szaleństwa. Kiedy dotarliśmy do Bieberfire, wciąż dręczyły mnie czarne myśli. Poczekałam, aż Clancy i jego limuzyna znikną w tłumie samochodów, i stojąc pośrodku zatłoczonej ulicy, rozglądałam się za miejscem, gdzie mogłabym kupić coś słodkiego na poprawę humoru, oraz za sklepem z komórkami, by zaopatrzyć się w nowy telefon. Skończyło się na tym, że nim wróciłam do pracy, zrobiłam sobie spacer wokół budynku i kupiłam kilka batoników w sklepie na rogu. Nie było mnie dokładnie godzinę, ale nie zamierzałam wykorzystywać dodatkowego czasu, który dał mi Harry. Chciałam skupić się na pracy, żeby zapomnieć o mojej popieprzonej rodzince. Gdy tylko znalazłam się w pustej windzie, rozdarłam opakowanie i łapczywie wbiłam zęby w czekoladowy batonik. Istniało duże prawdopodobieństwo, że w tym tempie osiągnę narzucony sobie tygodniowy limit czekolady, zanim dotrę do dwudziestego piętra. Nagle
winda zatrzymała się na czwartym. Z wdzięcznością przyjęłam ten niespodziewany przystanek, by przez kilka dodatkowych chwil cieszyć się ukojeniem, jakie odnajdowałam w smaku ciemnej czekolady i karmelu rozpływającym się na języku.
Drzwi windy się rozsunęły, ukazując Justina Biebera rozmawiającego z jakimiś dwoma facetami.
Tradycyjnie na jego widok wstrzymałam oddech, co sprawiło, że ledwo już tlący się gniew wewnątrz mnie zapłonął z nową siłą. Dlaczego tak na mnie działał? Kiedy w końcu uodpornię się na emanujący z niego erotyzm?
Podniósł wzrok i gdy mnie dostrzegł, koniuszki jego ust uniosły się powoli w leniwym uśmiechu.
Cudownie. Ja i moje gówniane szczęście, nie ma co. Stałam się dla niego czymś w rodzaju wyzwania.
W ułamku sekundy uśmiech zniknął, a jego miejsce zajął zniecierpliwiony grymas.
– Dokończymy później – burknął do swoich towarzyszy, nie spuszczając ze mnie wzroku.
Wkraczając do windy, powstrzymał ich gestem dłoni, by nie szli za nim. Obaj wytrzeszczyli oczy ze zdumienia, przenosząc wzrok to na mnie, to na Biebera. Postanowiłam wysiąść i złapać inną windę w przeświadczeniu, że tylko dzięki ucieczce
zachowam zdrowe zmysły. Zrobiłam krok ku wyjściu.
– Nie tak szybko, Evo. – Bieber chwycił mnie za łokieć i wciągnął z powrotem do środka. Drzwi się zasunęły i winda ruszyła do góry.
– Co pan wyprawia? – warknęłam. Po przeprawie ze Stantonem ostatnią rzeczą, jakiej potrzebowałam do szczęścia, był kolejny dominujący samiec, który próbował mną dyrygować.
Bieber złapał mnie za ramiona i wpił się w moją twarz tym swoim intensywnie karmelowym spojrzeniem.
– Coś jest nie tak. Co cię dręczy?
Poczułam, jak między naszymi naelektryzowanymi ciałami znowu przebiegają niewidzialne iskry, jak wytwarza się między nami ta znajoma energia, podsycana jeszcze przez mój gniew.
– Pan.
Musnął kciukami moje ramiona, po czym mnie puścił. Następnie wyciągnął z kieszeni pojedynczy klucz i włożył go do gniazdka w tablicy z numerami pięter. Wszystkie numerki zgasły oprócz tego symbolizującego ostatnie piętro.
Kolejny raz ubrany był w czerń, przełamaną tym razem wąskimi szarymi prążkami. Widok jego sylwetki z tyłu przyjęłam niczym objawienie. Ramiona miał atrakcyjnie szerokie, lecz nie przesadnie rozrośnięte, jak u niektórych mężczyzn. W perfekcyjny sposób podkreślały jego wąską talię i długie nogi. Jedwabiste kosmyki włosów opadały kusząco na kołnierzyk, budząc we mnie pragnienie, by chwycić je i przyciągnąć. Z całej siły. Nieważne jak wściekła i podminowana, wciąż go pragnęłam. Chciałam podgrzać atmosferę, nawet poprzez kłótnię.
– Nie jestem w nastroju na pańskie gierki, panie Bieber.
Wpatrywał się w stylizowaną na zabytkową wskazówkę nad drzwiami, odmierzającą mijane piętra.
– Mogę wprawić cię w odpowiedni nastrój. - mruknął ochrypłym, niskim głosem.

***
10 komentarzy i następny rozdział :)
Dziękuję wszystkim czytelnikom <3

13 komentarzy:

  1. Coraz bardziej się tego boje hahah zwłaszcza jak patrzę na nagłówek

    @fflyfmc

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. haha mam nadzieję że jesteś choć trochę zboczona :) http://pl.wikipedia.org/wiki/BDSM

      Usuń
  2. haha uwielbiam to! czekam na kolejny miuygvf

    OdpowiedzUsuń
  3. Uuu...ciekawe co się będzie działo w następnym rozdziale już nie mogę się doczekać ;D
    @_MrsSwagger69

    OdpowiedzUsuń
  4. boże, Twoje opowiadanie wywołuje na mnie takie emocje, że aż w to nie wierze... czytam każde słowo z taką ekscytacją i można powiedzieć podnieceniem, haha. mam nadzieje, że będziesz pisać wiecznie, bo piszesz najlepiej. po prostu. czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  5. Awww kocham !! Są tacy uroczy xD

    OdpowiedzUsuń
  6. AAAAAAAAAAAAAAA! <3 boskie<3 @myboyakabiebs

    OdpowiedzUsuń
  7. ghkfhk'kf'hf'khfkhklf;k kocham too! gjdigodjs to jest świetne!!
    czekam na nn ;)
    @Danger12345678

    OdpowiedzUsuń
  8. jak to czytam, mam dreszcz na całym ciele! jesteś świetna! xx

    OdpowiedzUsuń
  9. CUDO! CUDO! CUDO! CUDO!
    Zaintrygowała mnie ta krav maga, nie powiem. Nie wiem co bym zrobiła na miejscu Evy, chyba przyłożyła bym Richardowi w twarz z tej jego cudownej sałatki!
    Egh, nie ma to jak nadopiekuńczy rodzice....
    Znowu pojawiło się nie te imie (przepraszam, że ci to wypominam, ale po prostu takajuż jestem) : Cross NIE WIEM KTO TO ALE IMIE ŚLICZNE
    czekam na kolejny na pewno jeszcze lepszy od tego genialnego
    @perffjus

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zauważyłam ten błąd wcześniej, ale nie miałam jak poprawić :c wszystko dlatego, że piszę już 2 fanfiction, na które niedługo was zaproszę :) dziękuję za każdy komentarz ^^ x

      Usuń
  10. 34 year-old Database Administrator III Esta McCrisken, hailing from Erin enjoys watching movies like Princess and the Pony and Book restoration. Took a trip to Hoi An Ancient Town and drives a Allroad. Zobacz wiecej informacji

    OdpowiedzUsuń